28 listopada 2009

Dziś w SCC kolejna akcja adopcyjna,

a my trzymamy kciuki i zachęcamy wszystkich korzystających z portali społecznościowych do zaglądania także na profile Niekochanych:

24 listopada 2009

Dawno nie było zdjęć

Nusia objawia miłość do książek:)

Sisi poluje na ptaki. I skacze z regału na drapak - od krawędzi do krawędzi 138 cm:)

Kavka wróciła. Pan, któremu przestała odpowiadać wypuścił ją na podwórko. Tylko dzięki życzliwej kotom sąsiadce tego pana nie błąkała się i miała szanse na ponowne zamieszkanie z nami.

Drapak wciąż cieszy się powodzeniem.

22 listopada 2009

Niedzielny poranek

Czuję na sobie przenikliwe spojrzenie - gdy otwieram oczy widzę Nusię udającą posążek kota.

Sisi ugniata ulubiony kocyk, szczęśliwa, iż mimo wstawionej w jej ulubione kocykowe miejsce szafki, kocyk się wcisnął. Próba pogłaszczenia Sisi lub nakłonienia jej, by poleżała z nami kończy się radosnym galopem zmierzającym poza obręb naszych rąk.

Gusia drapie w szafę. Pogłaskana burczy gniewnie i odsuwa się na odległość oddaloną od moich wyciągniętych maksimalnie palców o 3 milimetry.

Nusia postanawia wykopać skarb spod materaca, na którym śpimy. Gdy nudzi się jej kopanie, to układa się bokiem na dywanie i jedzie jak strażacy na rurze alarmowej wzdłuż boków drapiąc niemiłosiernie.

Gusia postanawia przyjrzeć się z bardzo bliska szafce, którą wczoraj wstawiliśmy u wezgłowia łóżka. Wskakuje na nią, wspina się na palce sprawdzając, czy po boku szafy da się gdzieś wspiąć, przechodzi po szafce szurając lampką i sprawdza, czy chociaż po ścianie da się wspiąć. Wraca ciężko wzdychając. I na odchodne znów drapie w szafę.

Sisi, zainteresowana tym, co na szafce robiła Gusia, postanawia również przyjrzeć się dobrze nowym perspektywom. Upiera się przy tym, że jeśli będzie odpowiednio długo i intensywnie na boku szafy szukać zaczepienia dla swoich pazurków, to owe zaczepienia znajdzie i uda jej się wejść na górę szafy. Moje słowa o tym, że szafa stoi zbyt blisko sufitu, by jakikolwiek kot mógł się tam zmieścić (no może oprócz czterotygodniowego) lekceważy i drapie dalej. Na łapanie za nogę się obraża, przesuwa lampę i zastyga oburzona, gdyż podczas jej nieuwagi do szafki przybliżyła się Nusia.

Nusia siedzi tuż obok mojej głowy blokując Sisi zejście z godnością z zajmowanej dotychczas szafki.

Sisi wykonuje skoook, a Nusia czym prędzej - wzorem starszych koleżanek - wskakuje na szafkę, by zbadać cóż ona kryje w sobie za tajemnicę. Obwąchiwana nader dokładnie i długo szafka ani drgnie. Z kuchni dobiegają odgłosy rozgryzania suchej karmy, ale i to nie jest w stanie oderwać Nusi od węszenia. 

Wybucham śmiechem, gdyż Nusia wącha bardzo głośno i przypomina w tym wąchaniu psa. Nusia schodzi z szafki i podejmuje ni to walkę, ni to pieszczoty z moją dłonią. Później kładzie się pod suszarką z praniem i liże rękaw zwisającego sweterka wprawiając w drganie całą suszarkę.

Po półgodzinnym leżeniu w towarzystwie intensywnie funkcjonujących kotów wstaję z łóżka.

Koty idą spać.

Jest 7.

20 listopada 2009

Gdzie te dni, które minęły?

Czas płynie, zasuwa, a ja nieudolnie próbuję go łapać. Mam wrażenie, że jakoś mało czasu spędzam w domu, koty czuję przy sobie tylko nocą, co oczywiście jest tylko dziwnym złudzeniem, bo przecież witają mnie gdy wracam, Gusia towarzyszy mi w porannej kawie, Nusia odwiedza ze mną łazienkę popijając z kranu, a Sisuleńka towarzyszy mi przy myciu zębów. Karmienie ostatnio zazwyczaj spoczywa na Z., bo ja nie dam rady surowemu mięsu, a on tak. Ja tylko wymieniam wodę - w misce i kubku na lodówce - i dosypują suchego na wyraźne życzenie Gusi. Jestem też nawiedzana przez Sisulkę podczas popołudniowych lektur - trzeba wówczas odłożyc książkę i ucieszyc się Sisuleńką okazując jej wiele uwagi i poświęcając jeszcze więcej głasków. Gdy zbliżyć się do śpiącej Nusi można zostać wypeelingowanym i ponapawać uszy miłym rezonansowym burczeniem.

14 listopada 2009

Oczywiście...

w środę zostałam obudzona jakoś koło 7. Gdy już wstałam Gusia ułożyła mi się na kolanach, Sisi pokwękała, ze mam jej robić "dawać tego kota", a Nusia burcząc jak mały traktorek podążała przede mną do kuchni, co i rusz przeciągając się i powodując, iż ryzyko mojego się o nią potknięcia wzrastało niebotycznie (Wasze koty też tak robią?). Po czym poszły spać;)

Drapak jest nadal często odwiedzany, cieszy się powodzeniem, co rzecz jasna cieszy nas. Nusia zasypia już nawet w budce, a wszystkim trzem zdarza się zalegiwać w formie kokoszki na półeczkach. Podpatrzyliśmy też, że Kociaste nauczyły się korzystać z obydwu wejść do budki.

Podobną do drapaka atrakcją są ptaszory. Stukają w kulki z jedzeniem już od bladego świtu (ale teraz ich nie ma, to dziwne...), zjadają wywieszony pokarm w tempie ekspresowym i zmuszają nas, byśmy już zaczęli planować, ile kulek trzeba będzie wywiesić w ptasiej stołówce przed wyjazdem na Boże Narodzenie;)))

Gusia najwyraźniej doszła do wniosku, że jak się szybko robi ciemno, to pora wrócić do zwyczaju polegiwania na ludzkich kolanach. No i leży - to u mnie, to u Z. i nawet nie prostestuje, gdy na niej opieram książkę;)

Sisi jest kotem anielsko grzecznym. Z. ułożył ją wczoraj na pleckach i obciął wszystkie pazurki. Nusi nie da się jednak określić podobnymi słowy - do zakraplania oczka (krople skutkują - oczko już nie jest opuchnięte, zaczerwienienie zeszło) zawijamy ją w ręcznik, Z. ją trzyma, a ja próbuję rozszerzyć powieki, by wkroplić lekarstwo. Krzyk jest straszny, ale Nusia się zbytnio nie gniewa - dostajemy później obydwoje liza w pliczek na znak wybaczenia;)

Reasumując: dobrze jest mieć koty:)))

P.S. Do slajdów z drapakiem dodałam nowe zdjęcia:)


Kavka


Ostatni tydzień października obfitował w czarne koty. Zanim trafiło do nas Kociątko, zamieszkała z nami Kavka. Zanim trafiła do nas błąkała się ze dwa tygodnie wkoło domu, dokarmiana przez różnych ludzi. Zadbana, błyszcząca, ufna... Wynik śledztwa międzysąsiedzkiego świadczył na niekorzyść ludzi - właściciele Kavki wyprowadzili się zostawiając ją pod domem.
Odrobaczona, odpchlona i od... co tam jeszcze trzeba było, zamieszkała u nas zajmując zazwyczaj przestrzeń pod stolikiem, a koło kaloryfera. Gdy szła do miski, a któraś z Ko-córek stała jej na drodze warcząc, wracała po nas i prosiła, abyśmy ją przeprowadzili bezpiecznie ku jedzeniu. Korzystała wzorowo z kuwety. Kilka dni spędziła nie wchodząc do sypialni, ale w końcu i tam zajrzała. Cichutka, spokojna, uwielbiająca głaszczące dłonie człowieka.
Znaleźliśmy dwa domy chętne do tego, by przygarnąć Kavkę. Jeden - w mieście, w którym mieszkamy, u pana, który już kota miał i który po zobaczeniu zdjęć Kavki chciał, abyśmy natychmiast ją przywieźli. Drugi - na wsi, ale chęć przygarnięcia kotka wykazywała uczennica, więc najpierw musiałabym jechać do jej rodziców.
Wybór padł na mieszkanie w mieście. Niewielkie, bardzo zadbane mieszkanie. Ciepły kaflowy piec. Pan, który, gdy przyszliśmy z kotem nie mógł się skupić na rozmowie z nami, gdyż co i rusz nurkował pod fotel, by pogłaskać Kavkę. Zanim wyszliśmy Kavka ułożyła się na wersalce i polizała głaszczącego ją pana po ręce. Na kota czekało jedzenie, kuweta, koc i stołeczek tuż obok ciepłego pieca.

Mam nadzieję, że oddaliśmy Kavkę w dobre ręce.

P.S. Ostatnią noc Kavka spędziła śpiąc niedaleko Nusi. To była jedyna taka noc:

10 listopada 2009

Wieści

Wyjeżdżałam na weekend. Sama bez Kotków, co wybaczyły mi o tyle chętniej, że zostawał z nimi Z. i że nie były zmuszone do podróżowania autem, które ostatnio wyjątkowo im nie służyło. Przywitały mnie radośnie i całą noc z niedzieli na poniedziałek ktoś na mnie spał.


Nusia ma zapalenie spojówek. Oczko czerwone, leci brzydka wydzielina. Przemywamy solą fizjologiczną i zakraplamy Gentamicin-vet 0,3%. Na razie 3-4 razy dziennie, po zmniejszeniu objawów można obniżyć dawkę. Leczenie ma trwać do 12 dni.

Wczoraj odbyła się uczta - podroby z jajkiem, tauryną, siemieniem i skorupkami jajka. Ale ciamkały;)

Ko-córki przywykły do tego, że mój budzik dzwoni o 6:06. Gdy nastawiam go na późniejszą godzinę przychodzą zaglądają mi w twarz jakby sprawdzając co się stało, ze jeszcze nie dzwoni i czemu ja wciąż śpię. Ciekawe co zrobią jutro, czyli w dzień kiedy budzika włączać nie należy;)))

6 listopada 2009

Drapak

W związku z przemiłą inicjatywą mojej zwierzchniczki, a inicjatywą objawiającą się dodatkowymi i niespodziewanymi pieniędzmi na koncie, jak każdy zafiksowany kociarz pomyślałam, że należy zakupić coś Ko-córkom.

Wybór padł na drapak w tym sklepie. Poczekaliśmy na uzupełnienie magazynów, zamówiliśmy i dziś u wrót naszych stanął kurier z paczką. 

Gdy wróciłam do domu i zastałam Z. składającego drapak i Nusię w pudle drgnęła we mnie obawa, czy draaak był dobrym pomysłem. Obawa by nie drgnęła, gdyby nie Simon i jego kot:



Na szczęście Kociaste wykazały się dużym zainteresowaniem. Teraz na przykład Gusia robi na budce kokoszkę, taką dość zasypiającą;)

Jak to wyglądało zobaczycie tu:

5 listopada 2009

Kociątko

W piątek zadzwonił mój telefon. - "Wyłowiłam z uczniami kotka z rzeczki. Co mam zrobić?" Wracając z pracy weszłam do szkoły z wyłowionym Kociątkiem. Siedziało w pudle stojącym koło kaloryfera owinięte w różne ciepłe szmatki. Teraz to ja zadzwoniłam... i Kociątko trafiło do nas.



Umyte raz jeszcze, opatulone w ciepły, gruby szal przespało kilka godzin. Później powędrowało do miski, no i rzecz jasna wielokrotnie noszone było do kuwetki. Założyliśmy, że to dziewczynka;) i wierząc, że wkrótce znajdzie dom nie nadaliśmy jej imienia. Zresztą takiemu słodziakowi żadne imię nie jest potrzebne; i bez niego chwyta za serce:)



Kociątka okazała się być nader żarłocznym stworkiem. Barfowała na równi ze swoimi starszymi koleżankami. Wdrapywała się na wersalkę, po obudzeniu grzecznie biegła do kuwetki i co chyba jest jej cechą podstawową - oddawała się rozmyślaniom. Leżała na pleckach i wpatrywała się w przestrzeń dookoła z nieco filozoficzą zadumą. Spała oczywiście z nami.



Wczoraj dostaliśmy wiadomość, że jest dom, który chce przygarnąć Kociątkę. I po tej wieści Sisi przyszła, położyła się koło Czarnuszki, i tak łapka w łapkę leżały na mnie podczas popołudniowej lektury. W nocy też podzieliły się kołdrą. A dziś - już na pożegnanie Sisuleńka wylizała Kociątkę.



W jej nowym domu jest podobny wiekiem piesek, są konie. Kociątka będzie kotem domowo-podwórkowo-stajennym. Życzymy jej ludzkim współmieszkańcom radości i Kociątce - dobrego życia.

* * *

Z ostatniej chwili:

Kociątko ma na imię Rambo i nie jest kociątkiem podwórkowym, a jedynie domowym. Śpi w łóżku z dziewczynkami, u których zamieszkało:)))

1 listopada 2009

Zapiski

Okazało się, że nie tylko Sisi lubi czarną torbę. Być może w lubieniu torby przez Nusię wydatny udział miało to, że w torbie były jakieś papiery przepasane gumką recpturką, która jak żadna inna doskonale strzela, gdy kotek zaczepi o nią pazurkiem. Dobrze, że torba jest naprawdę duża;)



W domu bywa ziemno zanim kaloryfery zrobią się właściwie ciepłe. Koty ów zimy czas próbują przesypiać lub - uwaga, uwaga - zaczynają biegać ganiając się i krzycząc groźnie na siebie ( z tego etapu zdjęć nie będzie).




Ptaszor są nadal dokarmiane i wciąż sprawiają Ko-córkom wiele radości i dostarczają bodźców pobudzających dzikie ja w naszych Kociastych. Najśmieszniejsze jest to, że siadają rządkiem i czkają aż się naje jeden ptaszor, a gdy to nastąpi kolejka posuwa się do przodu. Oprócz sikorek widujemy wróble i ptaszona z kremowym brzuszkiem, którego nie umiemy rozpoznać (czatuję na niego z aparatem).

Z telefonicznych doniesień wynika, że Helenka przygotowuje się do spotkania z Ko-córkami - ma już gotowe miary krawieckie i prosi, żebyśmy przywieźli tunel;)
P.S. Wczorajszy barf: wołowina mielona, dwa żółtka, zmielone siemię lniane, marchew, seler, jabłko.