Wczoraj zrobiliśmy kotom świństwo. Gdy spokojnie położyły się w koszyczkach do popołudniowej drzemki, zamknęliśmy je i podstępnie wywieźliśmy do lekarza.
Postawienie na wadze wykazało, że koty nie schudły, ale też nie utyły. Zdaje się, że trzeba jeszcze pomniejszyć porcje żywnościowe...
Kociaste zostały zaszczepione (tak, tak - Gusia znów próbowała przekonać pana doktora, że jest bardzo groźną panterą).
Umówiliśmy się na zdejmowanie kamienia z Nusiowych ząbków na 26 października. Przy okazji doktor pobierze próbkę z powiększonych węzłów chłonnych Kociątka - sprawdzimy, co jest przyczyną owego powiększenia.
Kupiłam naiwnie żwirek zapachowy, lawendowy. Okazał się być znacznie grubszy od tego używanego dotychczas i mamy z nim kłopot - nie przesypuje się przez łopatkę.
Poranne pobudki urządzane przez Sisuleńkę trwają. Ale za to jak przyjemnie długi ma się dzień jeśli wstanie się szybciej niż słońce;)))
Zakatarzona i ledwie żywa czekam, aż któraś z Ko-córek postanowi mnie sobą ogrzać. Gusia woli koszyk przy kaloryferze, Sisi - bocianie gniazdo, Nusia - koszyk Sisulkowy.
Wizytę Helenki koty spędziły głownie na spaniu. Tylko, jak zwykle, Nusia dała się namówić na wspólną zabawę.