31 sierpnia 2010

Pirania na wakacjach

Jako, że nasi znajomi, obdarzeni kotami, wyjeżdżali na wakacje i głowili się jak zadbać o kociaste, ze wskazaniem na najmłodsze kocię w rodzinie, zaproponowaliśmy owej najmłodszej pobyt kolonijny w naszym domu.

Pirania, bo tak ma na imię owe wdzięczne małe kociątko, przede wszystkim śpi, a jak nie śpi to szaleje terroryzując ciotki. Które póki co jeszcze na nią burczą gniewnie, ale zarazem z ciekawością łażą za nią krok w krok. Tylko Gusia się obraziła - zbyt wiele nowych zdarzeń w ostatnich dniach.

Pirania bardzo samodzielnie gra w ping ponga, korzysta z drapaka i nader chętnie odwiedza dużą kuwetę naszych kotów. Nie zawsze odwiedza ową kuwetę w celu do tego przeznaczonym, bo przyłapałam ją już na spaniu, kopaniu dołów i łapaniu własnego cienia.

Najbardziej proPiraniowa jest oczywiście Nusia. Już wczoraj podjęły pierwsze próby wspólnej zabawy. Dziś rano próbowały spowodować, abym wybiła sobie zęby, bo one musiały grać w piłkę, małą i prawie niewidoczną.

Dzięki temu, że jest u nas Pirania, koty jedzą mniej. Jeśli nie zjedzą wydzielonych o poranku porcji mięska z puszki Pirania robi czyszczenie ciotczynych misek. Oczywiście, uprzednio czyszcząc swoją;)

Czekamy na przełom o kontaktach kocio-kocich. Z nadzieją i lekkim niepokojem...

P.S. Nusia znów przychodzi do nas spać;)))

28 sierpnia 2010

Uwielbiam

gdy rano na mój widok Nusia - wszak słusznych rozmiarów kocica - robi zgrabnego fikołka w przód (zwanego potocznie barankiem). Rozczulające:)

27 sierpnia 2010

Sądny dzień

Czyli  - coroczny przegląd kotów dziś nastąpił. Wszystkie trzy Ko-córki zostały zważone (oj, oj) i obadane z każdej strony. Urokowi pana doktora poddały się i Sisi, i Nusia, natomiast Gusia nakrzyczała, nasyczała i podejmowała próby zmienienia się w tygrysa (całe szczęście, że tego nie widziałam, bo bym z nerwów umarła) okazując, że nic a nic jej nie obchodzi sława pana doktora jako tego, który ma "dobrą rękę" do zwierzaków.

Koty ważą po ok. 6 kg (nie będziemy wypominać która ile) i pan doktor nakazał dietę. Czyli zamianę pysznej Josery na z pewnością nie mniej pyszną Royal Canin Obesity Menagement. Trzymajcie kciuki za, przede wszystkim naszą, wytrwałość w stosowaniu odpowiedniego żywienia :) 

24 sierpnia 2010

23 sierpnia 2010

Ze zgrozą zauważyliśmy...

że Nusia nie ma gdzie spać. O ile w podróży (tak, tak - znów) jakoś wytrzymuje w swoim plastikowym transporterku (i to też niezbyt długo, bo przecież idzie do Sisi, wtula się w nią, liże jakby prosząc o ratunek), tak w domu pojawił się kłopot. Sisi i Gusia nie są skłonne oddać Nusi własnych koszyków, a Nusia - śpiąc w transporterku... Hm... no wystaje... Tak od ramion. Mieści się ogon, pupa i kawałek kota. Aż żal bierze, gdy ogląda się Nusię wystającą z koszyka...

Poprzednie dwa koszyki kupiłam na Allegro, od tego samego pana. Teraz jakoś nie mogę go namierzyć. Może ktoś z Was ma kogoś sprawdzonego, godnego polecenia? Dla ścisłości dodam, że myślę o wiklinowym koszyku, który może służyć za transporterek.

21 sierpnia 2010

Ten wzrok...

Znów siedziały spoglądając synchronicznie na spacerującego bezczelnie gołębia. Ale gdy tylko wyjrzałam chcąc zrobić im zdjęcie wpatrzyły się we mnie:

Nie wiem jak gołębie to wytrzymują;)))

14 sierpnia 2010

Mieliśmy dziś...

... przyjemność gościć kilka osób z Niekochanych. Było gwarnie, wesoło, pracowicie:) Koty wykazały zainteresowanie gośćmi, ale jeszcze bardziej wykazały zainteresowanie spaniem. Na przykład w nowym namiociku, kartonie, czy koszyku:)

12 sierpnia 2010

Szybko, szybko i całuśnie

Jak się domyślacie - owe szybko, szybko odnosi się do dni, które mijają błyskawicznie. Całuśnie... to już dłuższa historia;)

W tamtym tygodniu koty miały atrakcję w postaci Helenki. Bywało różnie, raz przyjaźniej, raz mniej, ale ogólnie - dobrze. Sisi Helę i Izę obdarzyła doskonałym lekceważeniem, Gusia wykazywała grymaśne zainteresowanie i tylko Nusia łaziła za Helenką krok w krok do chwili, w której to Helenka zaczynała chodzić  za Nusią - wówczas Kociątka złościła się, prychała, a gdy i to nie skutkowało - stosowała łapoczyny...

W niedzielę wyjechały dziewczyny, Ko-córki przywędrowały spać z nami, gdy nagle w poniedziałek budzik zadzwonił o 3:47. Kociaste, które zazwyczaj jadają śniadanie około 8 ze zdumieniem i zaspanymi ślepkami patrzyły na mnie znad misek. Gdy oznajmiłam zdecydowanym tonem, że na posiłek zbyt wcześnie, ułożyły się do snu, a ja wyruszyłam w podróż.

Wróciłam we wtorek wieczorem. Gdy zmęczona podróżą zasnęłam już koło 21, Nusia, ucałowawszy mnie czule, ułożyła się koło mnie na poduszce i była ciężko obrażona na Z., który nieco później niż ja, próbował pójść spać. Noc na moich nogach spędziły Nusia i Gusia.

Balkon już jest udostępniony Kociastym czas jakiś. Zadowolone są mocno i okazują to radośnie. Poranki wyglądają tak, że prosto z łóżka wędruję do łazienki, kuchni po kawę i na karmienie kotów, a później biegiem do pokoju, w którym otwieram drzwi balkonowe - Gusia już siedzi pod nimi i patrzy na mnie znacząco.

Nieco jeszcze u nas zamieszania, ale już w przyszłym tygodniu będziemy tylko leżeć i przytulać koty. No i przyzwyczajać się do myśli o kończących się wakacjach;)