Sisulka wciąz jest na lekach regulujących wygląd paszczy. Dziś planujemy obejrzeć dziąsła i ewentualnie, po uzgodnieniu z lekarzem, zmniejszyć dawkę. Na czas pobytu dzieciaków Sisi nieco zachrypła, ale teraz głos jej wrócił i wita mnie donośnie przy wchodzeniu do mieszkania.
Nusia po pobycie dzieciaków nieco się zaokrągliła, więc podejmujemy próby pracy z kotem. Bieganie z myszką, gonienie kasztanów i różne takie. Noce spędzamy razem; kocinka jest takim samym śpiochem jak ja i śpi na mnie od wieczora (dość wczesnego), aż do (także wczesnego) ranka.
Wojtuś co wieczór wchodzi do wersalki i nawołuje Szczawinkę i Jerzyka. Przecież byli, ganiali się z nim i teraz gdzie są? Przez dwa pierwsze dni ich pobytu mieszkał na szafkach kuchennych, a później zapałał do nich tak dużym uczuciem, że wciąż przeżywa ich brak.
Gusia niespecjalnie przejęłą się obecnością i nieobecnością kociaków. Istotniejsza dla niej była moja nieobecność; weekend w pracy to nie jest to, co kotek akceptuje. Wczoraj odpoczywałyśmy obydwie; ja leniwie podczytywałam książki na zmianę z oddawaniem się snom, a Gusia, przytulona jak plasterek do mojego brzucha, spała. I tak uroczych dni życzymy sobie, i Wam, więcej...
P.S. I teraz powinnam była napisać, co robi Duszka. Duszka Jest.