Gdy ostatnio wracałam do domu zdumiało mnie, że drzwi od mieszkania na korytarz są otwarte. Założyłam, że Z. zobaczył mnie przez okno i czeka w przedpokoju, by otworzyć mi drzwi dzielące nasz korytarz od reszty bloku, ale nie - dopiero, gdy zadzwoniłam Z. wyszedł i wówczas naszym oczom ukazała się w niepełnej, bo przemykającej, krasie Sisuleńka. Wykorzystała nie dość dokładnie przekręcony "łucznik" i otworzyła sobie drzwi. Co ciekawe, nikt poza nią na spacer nie wyszedł. Oczywistym jest chyba, że cały wieczór wyśpiewywała pod drzwiami serenady domagając się wypuszczenia na spacer.
Poranne spacery balkonowie cieszą się mniejszym niż jeszcze niedawno powodzeniem. Ranki są, zdaniem Wojtusia, za chłodne.
A na ogrzanie - zdjęcia. Aż kusi, by się przytulić, prawda?
5 komentarzy:
a to spryciula :)
No słodkie kłębuszki. Moje Koty też jakoś krócej na ogrodzie... :). Spryciarz z Sisulki :D.
Ale sprytna :)
Chodziłem na spacery kiedyś, już za ludzkich czasów, na smyczce. Fajnie było, ale wolę balkon, a kiedyś to: łany pól, łąki, ptaszki, lasy, knieje, ups, zapędziłem się nieco...
:-)
Prześlij komentarz