28 kwietnia 2009

Sen i trochę szaleństwa

Nusia spała wczoraj pod kocem. Co się zazwyczaj nie zdarza. Przytuliła się do Z. , a gdy się kręcił podnosiła łepetynkę i zaspanymi ślepkami spoglądała z nadzieją, że to już koniec owego wiercenia się i ona będzie mogła spać w spokoju. Sypia coraz częściej...

Wieczorem podebrała gumkę do włosów z szafki. Leżałam już w łóżku, ale zamiast skupić się na czytanej książce, zerkałam na Nusię zaśmiewając się po cichu. Nusia gumkę podrzucała, nakładała ją na każdą z czterech łapek, robiła przez nia fikołki, a już najśmieszniejsze było, gdy wpychała ją pod materac, by za chwilę - jakby odkrywając coś szalenie ciekawego - wydłubywać ją stamtąd, wpychając łapki aż po pachwiny.

23 kwietnia 2009

Żelazko

mamy z tych ciężkich, co się długo nagrzewają i długo trzymają ciepło. Gdy wczoraj skończyłam prasowanie, żelazko zostało ciepłe, ale nie gorące. Natychmiast ułożyła się przy nim Sisi i grzała boczki, aż do całkowitego wychłodzenia żelazka. I jeszcze wieczorem spoglądała na mnie polegując obok żelazka jakby pytając, czemu nie grzeje, skoro grzało?

22 kwietnia 2009

Uprzejmie donoszę,

iż Gusia zasnęła podczas gdy Z. robił jej maltretację kota. Dmuchanie w brzuch i myzianie po łepetynce wprawiło ją w tak doskonały stan, że biedaczce się przysnęło. Wybudzona nagle przez siebie samą zrobiła wielki wytrzeszcz i z niedowierzaniem popatrzyła wokoło. Widząc Z. i czując głaski ułożyła się wygodnie i pozwoliła na kontunuację maltretacji.

20 kwietnia 2009

Eliza i jej dzieciątko szukają domu...


Niechby do chociaż był dom tymczasowy... Może ktoś mógłby pomóc? Eliza ma zapewniony talon sterylizacyjny po tym, gdy skończy karmić Kociątko.

Kontakt - niekochane.org

14 kwietnia 2009

Poświątecznie

Wyjeżdżaliśmy w czwartek. Sisi, która ostatnio nie darzy podróżowania sympatią, uciekła do wersalki. Tuż za nią pobiegła Nusia. Gdy Gusia zorientowała się, że należy się schować weszła do… nowego transporterka. Nie zabieraliśmy go, ale i tak miejsce wybrane przez Gusię na kryjówkę rozbawiło mnie do łez. Zanim wyruszyliśmy trzeba było jeszcze zabrać z domu zapomniane to i owo, więc Guziolek chodziła po aucie i denerwując się wykazywała brak zrozumienia dla nieobecności Z. Nusia robiła serduszko.

Po drodze zatrzymaliśmy się tylko raz, w ryneczku małego miasta. Nieopodal naszego się zatrzymania rosły drzewa, a na drzewach grasowały ptaszory (zdaje się, że szpaki). Gusia i Nusia dały koncert godny tego, jaki na drzewach urządzało ptactwo. Sisi przyglądała się temu zdumiona.

Na miejscu, czyli w Leniwym Kocie, Ko-córki poczuły się dość swobodnie. Stałymi elementami krajobrazu zapewniającymi owe swobodne samopoczucie kotek są: miski, my i kuweta ( w podanej przeze mnie kolejności). Warunki zostały spełnione, kotki obwąchały wszystko wielokrotnie, obmacały wszelkie kąty, zakamarki i zaakceptowały miejsce. Oczywiście odwiedzona została szafa i to zarówno od góry, jak i od środka, zaszczycona obecnością Nusi została półeczka, a Gusia tak długo próbowała znaleźć odpowiednią odległość do tejże półki, że aż się nad nią zlitowałam i usadowiłam ją tam.


Wieczorem okazało się, że pies gospodarzy – Misiek prezentujący rasę Alaskan Malamute – jest psem bardzo towarzyskim. Chciałby zaprzyjaźnić się zarówno z nami, jak i z Ko-córkami. Nas próbował namówić na wspólna zabawę, usiłując zachęcić nas do tejże radosnym drganiem całego ciała, od czubka nosa po koniuszek ogona i wspinając się na nas, do kotek zaglądał – bardzo zainteresowany – przez szybkę. I tak oto mieliśmy scenkę rodzajową: Misiek i Kociaste rozdzieleni szybą i przyglądający się sobie z wyraźnym zdumieniem, a my płaczący ze śmiechu i próbujący zapanować nad koordynacją na tyle, by mimo rozprężenia humorystycznego zrobić zdjęcia.

Okazało się, że Gusia lubi spać na swoich człowiekach. Po cichu dopatrujemy się źródła tego cudu w kocu jaki dostaliśmy wraz z pozostałym wyposażeniem pokoju gościnnego, ale jednocześnie nie rezygnujemy z nadziei, że po prostu Guziolek na tyle się oswoiła, by z nami spać. Nie da się jednak ukryć, że ten koc miał coś w sobie. Z racji tego, że z nas dwojga ja jestem większym zmarzlakiem, ja dostawałam ów koc na noc, jako uzupełnienie kołdry. Na kocu spały wszystkie trzy kotki, nie bacząc na to, że pod kocem śpię ja. I choć ciepło Kociastych jest wiele warte, poranki, w które budziłam się dokładnie w takiej samej pozie w jakiej zasnęłam (bo przecież nie mogłam się kręcić – jeszcze by się któraś kotka zsunęła, albo co gorsza obraziłaby się za moje kręcenie i poszła) były dla mnie czymś nowym.


Jednego popołudnia odwiedziła nas pani gospodyni z czymś pysznym. Na jej widok kotki się ożywiły, a Nusia wspięła się na moje ramię i zaczęła mnie lizać po policzku. Po chwili zeszła i powędrowała obwąchiwać ręce gościa. Analizowaliśmy później zachowanie Nusi i przypomnieliśmy sobie, że za każdym razem, gdy przychodzi do nas ktoś kogo ona nie zna, wskakuje mi na ramię i okazuje swoją miłość i przywiązanie. Może boi się, że ją oddamy?

Podczas spacerów (kociaste nie spacerowały) spotkaliśmy inne zwierzęta i to raczej te, o których zazwyczaj myśli się, że są dzikie. W pewnej niewielkiej miejscowości, przy jezdni, spacerowały dziki. Gdy się zatrzymałam niepewna czy przypadkiem nie poczują potrzeby wkroczenia na jezdnię tuż przed naszym autem, jeden z nich kurcgalopkiem przybiegł do samochodu i wetknął doń łeb przez otwartą szybę. Rozumiem, że liczył na poczęstunek…

Bóbr kojarzył mi się dotychczas z żeremiami i mokradłami niedostępnymi dla ludzkiego oka. No to dziś na brzegu morza spotkaliśmy bobra. Siedział na wilgotnym piasku i pucował się zamaszyście. Na nasz widok wskoczył do wody, zapluskał ogonem i płynął niedaleko od piasku wzdłuż plaży. Niestety w stronę tłumów ludzi. Pozostaje mieć nadzieję, że nikt nie zrobił mu nic złego.


Podczas ostatniej przed wyjazdem nocy Nusia zachowywała się jak wolny elektron lub piłka tenisowa podczas Australian Open. Dostała niesamowitego przyspieszenia:  ukradła z półki w łazience szczoteczkę do zębów, ze stolika nocnego ochronną pomadkę i na zamianę to nosiła je w zębach, to turlała je po podłodze. Piłki używała tak głośno, że Z. jej ją zarekwirował w trosce o spokojny sen innych gości. Kładła się na plecach pod łóżkiem i metodą przesuwania łapkami po spodzie łóżka przesuwała się równie szybko jakby biegła. I tak po kilka razy w jedna i drugą stronę. W sumie kocie szaleństwo trwało 2-3 godziny. Sisi z Gusia leżały na szafie i patrzyły na ową dziwaczna nadaktywność jak z loży.

Po kilku dniach przyjemności pora było wracać do domu. Kociaste ze zdumieniem patrzyły na znikające ubrania, książki. Zaniesione do auta zaczęły po krótkiej jeździe protestować. Może było im za gorąco? Nusia kładła się na półce, zadzierała łepetynkę do góry i miauczała. Gusia nerwowo wyglądała zza okno i wyrażała niechęć do umykających pasków jezdni. Sisi – zazwyczaj spokojnie zajmująca koszyk – przywędrowała na kolana Z. i wdała się w nim w dyskusję. Że ona nie chce, że już dość i co to ma w ogóle być? Nie mamy w aucie klimatyzacji, więc chyba tą podróżą zakończyliśmy jazdy w dzień; póki temperatura nie będzie niższa będziemy jeździć albo wcześnie rano albo późnym wieczorem.

P.S. Pozostałe zdjęcia.

9 kwietnia 2009

Na Wielkanoc

Wyjeżdżamy. Nie będziemy tam mieć dostępu do Sieci, więc odezwiemy się, gdy już wrócimy. Jeśli miejsce, w które jedziemy okaże się być takie dobre, na jakie wygląda, będziemy je polecać.

A tymczasem, wszystkim Przyjaciołom Kociokwika, składamy życzenia Dobrych Świąt Wielkiej Nocy!

8 kwietnia 2009

Młodsza siostra






Nusia, jako młodsza siostra, pozostaje pod ogromnym wrażeniem Sisi. Próbuje wejść wszędzie tam gdzie ona, a Sisi - jak na starszą siostrę przystało - odgania się od malucha.

Przedwczoraj wchodziły do torby, wczoraj do szuflady. Urocze;)

7 kwietnia 2009

Wiosenne









W minionym tygodniu rozchorowała się Nusia. Z przyczyn zupełnie nam nieznanych zastrajkował Nusiowy żołądek, co  uwidaczniało się w częstych wizytach Kociątki w toalecie. Po jednym dniu owych odwiedzin Nusia doszła do wniosku, że to piasek jest winny bólowi podogonia i wbiegała do kuwety, grzebała, grzebała, grzebała, po czym w ostatniej chwili wyskakiwała i zostawiała to, czego brzuszek chciał się pozbyć tuż obok kuwety. Zadziwiające…

Z powodu kiepskiego stanu żołądka (ale nie Nusi – jej nic nie przeszkadzało) Nusiątka, wprowadziliśmy dietę. Miski jedzeniowe zniknęły, a Sisi i Gusia dostawały jeść (suche lub mokre) tylko na wyraźne życzenie. Nusia dostawała też na wyraźne życzenie, ale tylko kurczaka. Przez kilka dni wytresowała się na tyle, że gdy dziś rano Sisi zrobiła mi awanturę o jedzenie i dostała miskę z suchym, to Nusia popatrzyła, posłuchała i nawet nie poszła do kuchni wiedząc, że to nie dla niej.

Skoro już o jedzeniu i Sisuleńce mowa… Dziś – w ramach wprowadzania pokarmu suchego do diety Nusia – Ko-córki dostały karmę dla kotów o wrażliwym przewodzie pokarmowym. Tak się jakoś złożyło, że tym pysznym jedzonkiem wypełnione zostały dwie miski, do których natychmiast dosadziły się Gusia i Nusia. Sisi weszła do kuchni, obwąchała miski koleżanek, popatrzyła na Z. , a gdy ten postawił przed nią miskę z codziennie jedzonym suchym, spojrzała raz jeszcze jakby podejrzewając go o utratę zmysłów. Z. czym prędzej wyjął z miseczki codzienne i włożył delikatne jedzenie. Zjadła wszyściuteńko.

Objawy choroby Nusi były też takie, że żołądek niechętnie przyjmował to, co zjadła. Pewnego ranka obudziły mnie torsje Małego Misia. Wstałam, sprzątnęłam i jako ten ślepy kret, bez szkieł, zrobiłam kawę i zasiadłam do kompa. Usłyszałam nagle, że Nusia sprząta na dywanie, zagrzebując coś szalenie intensywnie. Okazało się, że i na dywanie zostawiła fragment tego, czego brzuch nie chciał. Po chwili wskazała mi jeszcze jedno miejsce do sprzątnięcia z miną cierpiętnicy. Ile to się kot musi nastarać, żeby ludzie posprzątali…

Sisi na kurczaka generalnie mówi be. Tak długo łasiła się, tak długo prosiła, aż w naszej lodówce znalazły się – puszka dla Sisi, kurczak dla Nusi i jeszcze paczka wołowiny dla wszystkich oczekująca na zdrowy żołądek Maleńtaska.

Tunel cieszy się nieodmiennie powodzeniem. Nusia nauczyła się go wykorzystywać w sposób jaki nigdy nie przyszedł by nam do głowy. Sisi zagląda do niego często i chętnie, a Guziolek wchodzi, rozpłaszcza się jak jakaś płaszczka i leży gniewnie miotając ogonem.

Gusia za to uwielbia parapet w słońcu. Wyleguje się na nim z wielkim upodobaniem, a gdy już nagrzeje się tak, że nie dajemy utrzymać dłoni na jej grzbiecie, schodzi majestatycznie i wali się (bo innego słowa nie da się tu użyć) na podłodze robiąc różniaste figury.

Sisi zawładnęła bezapelacyjnie naszym łóżkiem. Śpi na kocu w ciągu dnia, śpi wieczorem, do chwili, w której przyjdę się, po czym wstaje, udaje, że jej obrażona, a tylko czeka, aż się ułożę, by ułożyć się na mnie.

Pani M wypatrzyła transporterek w przyjaznej cenie i zakupiła do Nusi. Dotarł do nas wczoraj. Kiedy jeszcze był w dwóch kawałkach pod górną część wczołgały się wszystkie Ko-córki, rzecz jasna pojedynczo. Do złożonego od razu weszła Gusia, ale to Nusia – dumna z własnego M – spędziła w nim noc. Żebyście widzieli tę minę właścicielki, która o poranku przeciąga się w progu swojego legowiska… Która wychodząc z niego jeszcze przeciąga tylną część ciała, by na chwilkę jeszcze w nim pobyć… To wspaniały zakup – dziękujemy bardzo:)

Oprócz przesyłki od Mamy dotarła przesyłka od Z. Wzbogaciła się nasza Kolekcja Drewnianych Kotów, a Kociaste dostały piszczącego stwora na gumce. Dziękujemy gorąco:)

P.S. Zdjęcia kotów z głowami w torbach powstały li i jedynie z inicjatywy kotów.

1 kwietnia 2009

Zapraszam do...

... oglądania programu na temat zwierząt realizowanego przez Telewizję Silesia. Prowadzącą program jest dziewczyna z dogomanii. Im większe będzie zainteresowanie programem, tym większe są szanse, że program będzie istniał
... lektury książki "Kot. 100 sposobów na jego poznanie."  - recenzja jest moja:-D