29 września 2011

Sposób na ciepłą noc i wielkokot.

Dzisiejszą wizytę Duszki u doktora znam tylko ze słyszenia. Wiem, że była grzeczna, że pan doktor pobrał krew do badań - sprawdzane będzie funkcjonowanie tarczycy i oznaczany poziom fruktozaminy.  Za kilka dni będą wyniki i wówczas z pewnością zapadnie decyzja o dalszej terapii Duszki.

Koty pochowały się dziś w koszyki i pościel. A gdy wczoraj zastanawiałam się nad czym, czy powinnam dogrzewać się w nocy wełnianymi skarpetkami, na stopach położyła mi się Gusia. Uwielbiam, gdy koty śpią z nami:-)

Rozmawiałam wczoraj z ludźmi Tuni. Zaprzyjaźniła się z kocurkiem, śpi wtulona w niego i szaleje w jego towarzystwie. Koce dziewuszki pozwalają jej spać ze sobą, ale uciekają przed jej entuzjazmem. Ponoć Tuńka zarządza stadem. A tak wygląda:
Trudno uwierzyć, że to ona, prawda? Ciekawe, czy gdy już dorośnie będzie tak duża jak Nusia.

Już się cieszę na weekend. I jak sądzę Gusia - która w każdy weekend okupuje moje kolana - też się cieszy. Musimy tylko obciąć kociastym pazurki.

27 września 2011

Codzienność bez Tuni

Minął już tydzień odkąd nie ma z nami Tuni i dziwnie nam tak bez niej. Niby już przywykliśmy, że jej nie ma, ale zamiast żywiołowej Kocinki jest uczucie pustki i nie sądzę, abyśmy dali radę szybko je zasklepić.

Koty jakby odżyły. Po pierwsze - Sisi i Nusia wymagają zabaw, Gusia zaczęła przychodzić na kolana, a Duszce stało się coś z żołądkiem - wciąż się pojawia i wciąż chce jeść; zagląda nawet w nasze talerze, czego nigdy wcześniej nie robiła.

Nie wiem, czy to chłodniejsze noce, czy nieobecność Tuni sprawiły, że ko-córki śpią z nami w nocy. Mamy szczęście i nie musimy się wcale kręcić w nocy;-)

Duszka (a właściwie jej cukrzyca) wymaga dodatkowych, pełniejszych niż prowadzone dotychczas, badań. Umówieni jesteśmy na czwartek rano.

19 września 2011

Tunia w nowym domu

W piątek zadzwonił telefon: - "Ja w sprawie koteczki, czy to jeszcze aktualne?". Zabrakło mi słów, nie wiedziałam co powiedzieć. W sobotę po drugiej pojawili się ludzie, którzy chcieli dać dom Tuńce. Zakoceni, z doświadczeniem, bardzo mocno spragnieni małego ruchliwego kota. Chcieli zabrać Tunię od razu, umówiliśmy się na niedzielę.

Za niedługi czas kolejny telefon - "A czy mogą nam Państwo przywieźć Tunię dziś?". Do szóstej, na którą się umówiliśmy nie umieliśmy sobie znaleźć miejsca. Zostawiając Tunię w dobrych rękach i wśród innych kotów wierzyliśmy, że małe_czarne szybko poczuje się w nowym miejscu swobodnie.

Nieco gorzej było z naszym samopoczuciem. Mały kot, będąc u nas zaledwie 6 tygodni, wpadł w nasze serca bardzo intensywnie. Wciąż łapiemy się na myśli, że Tunia to już by zajrzała do kubka z kawą, ugryzła Nuśkę w ucho, pogoniła Gusię i podszczypała Duszkę w łydki. Bardzo aktualny staje się tekst, którego użyczyła mi jedna z blogerek, a który widnieje w zakładce "Tymczasy".

Tunia wszystko je, wzorcowo korzysta w kuwety, wspina się po siatce założonej na okna, śpi z ludźmi, zaprzyjaźniła się z kocurem i gania kotki. 

Szukając domu Tuńce zleciłam przez miau zrobienie 160 ogłoszeń w necie i wydrukowałam ogłoszenia, do których miałam dokleić wywołane zdjęcia. W papierze powiesiłam tylko jedno ogłoszenie - na kartce formatu a5 przykleiłam zdjęcie i dopisałam info, że Tunia szuka domu z numerem telefonu. To ogłoszenie zawisło na tablicy u naszego doktora weterynarii. I to jedno, jedyne papierowe ogłoszenie przyniosło efekt. Dodatkowym bonusem całej sytuacji jest to, że mamy blisko i do nowego domu Tunieczki, i do doktora, którego odwiedzają też ludzie Tuńki ze swoimi kotami.

17 września 2011

Dziwne odgłosy

Dziś kilkanaście minut po piątej obudziły nas dziwne odgłosy. Okazało się, że to Tunia wtuliwszy się w kołdrę burczy i ciamka. Zdarzało jej się czasami ssać ogonek, czy łapkę, ale nigdy nie robiła tego tak głośno i wytrwale. Przygarnęłam ją bliżej, a ona złapała za mój palec wskazujący i zaczęła go ssać. Biedna mała - za szybko zabrana od mamy.

14 września 2011

Nie mogłam się powstrzymać...

Pierwszego dnia Bóg stworzył Kota,
drugiego - człowieka, aby się nim opiekował,
trzeciego - zwierzęta, aby Kot miał co jeść,
czwartego - pracę, by człowiek mógł kota utrzymać...
...siódmego dnia Bóg chciał odpocząć, ale trzeba było zmienić Kotu żwirek w kuwecie.
(wyszperane na forum)

11 września 2011

Dziwność i ciasteczko

Pewnie czekacie na wieści dotyczące Tuni... Było tak. W środę odwiedzili nas gości zainteresowani adopcją małego_czarnego. Mili, sympatyczni, zakoceni i dobrze się z nimi rozmawiało. Wychodząc zadeklarowali, że kota chcą i poczekają aż ją zaszczepimy pierwszą szczepionką w najbliższym tygodniu. W czwartek popołudniu zadzwonili z prośbą, aby jednak nie brać ich pod uwagę, bo kota wezmą z innego miejsca. Miło, że zadzwonili, ale przyznam - zatchnęło mnie i nie wiedziałam co powiedzieć.

Mamy teorię, czemu sympatyczni S. i K. nie zdecydowali się na zabranie Tuni od nas. Otóż, gdy nas odwiedzili i S. usiadła na wersalce, tuż obok niej, na jej kurtce ułożyła się do snu wdzięcznie wyglądając Tunia. Nusia czując, że ci ludzie nie przyszli do nas ot tak sobie, przywędrowała, odsunęła torebkę S., usadowiła się obok Tuńki, wypucowała ją i położyła się koło niej, kładąc na niej łapki. Wizytę gości tak właśnie przespały... Myślicie, że to dobry powód?

Wczoraj udało mi się namówić Duszkę na sikanie do słoiczka, więc mogłam zawieźć próbkę do badania. Nie ma ciał ketonowych, wiec jeśli dobrze rozumiemy to, w czym się naczytaliśmy, Duszka ma ten typ cukrzycy, który nie reaguje na insulinę. Muszę znów poczytać mądre książki, żeby czymś sensownym wypełnić czas do wizyty u naszego doktora.

Od wczoraj mamy gości, takich na kilka dni. Sisi reaguje bodaj największą niechęcią na takie zmiany i żeby to zademonstrować przychodzi do mnie się przytulać. Pozostałym kotom zwiększona obecność ludzi nie sprawia kłopotu, a Tunię wręcz cieszy - więcej ludzi = więcej rąk do głaskania. 

Wczoraj przed snem usłyszałam płacz. U nas płacze tylko Duszka, więc czym prędzej wyruszyłam na jej poszukiwania. Jakież było moje zdumienie, gdy okazało się, iż Duszka poczęstowała się ciasteczkiem i niesie je w zębach skarżąc się, że jest za duże. Ciasteczko zabrałam, ale nie pomyślałam, że trzeba je schować na noc. I rano zobaczyłam coś, co wcześniej miało kształt owalny:
Oczywiście, nikt się nie przyzna do obgryzienia.

Dziś obudziły mnie dziwne dźwięki. Gusia leżała na krześle i wściekle machała ogonem, a Tunia próbowała podskoczyć na tyle wysoko, by ten ogon złapać. I jak tu nie mieć dobrego nastroju po takiej pobudce?:-)

6 września 2011

Zdrowotnie

Sobotnia wizyta u doktora trwała długo, bo też pytań mieliśmy wiele. W poniedziałek było krócej, bez Duszki, a rozmowa w dużej mierze dotyczyła funkcjonowania kota z cukrzycą. Od razu zapowiem, że we wrześniowym numerze Kocich Spraw z 2008 roku są artykuły o tej chorobie. Dzięki temu, co usłyszałam od doktora uświadomiłam sobie jedną rzecz - jeśli chodzi o moje zdrowie to nie przejmuję się, nie czytam, nie odwiedzam lekarzy. Zupełnie inaczej jest w przypadku kotów. Dotarłam już do publikacji naukowych, wyśledziłam w bibliotece "Weterynarię w praktyce", a osobliwie numery opisujące opiekę nad kotem cukrzycowym. W przypadku kotów, mam silną potrzebę zrobienia czegoś, żeby im pomóc, a skoro nie potrafię, to chcę się chociaż naczytać...

Ogłoszenia Tuni puszczone w świat zaczynają procentować. Dziś mieliśmy pierwszy telefon od osób zainteresowanych; w środę spotykamy się zapoznawczo. Kocinka jest już odrobaczona, w przyszłym tygodniu będziemy ją szczepić.

Nusia ma wciąż "płaczące" ślepka. Brakuje nam już pomysłu na poradzenie sobie z tym. Może macie jakąś podpowiedź, czym leczyć oczy z herpeswirusem?

5 września 2011

Niedziela upływająca na tym, że co dwie godziny wbijam kotu igłę w ucho i pobieram krew do badania, jest paskudnym dniem.

4 września 2011

Niedzielnie słów kilka

Świętowanie wyszło nam średnio, bo akurat 1 września wybraliśmy się na spotkanie, z którego wróciliśmy późnym wieczorem. Sisi wyraziła swoje niezadowolenie naszą obecnością, ale dała się ugłaskać :-)

Wczoraj byliśmy z Duszką u doktora. Omówiliśmy wszystkie niepokojące nas rzeczy, wypytaliśmy doktora o milion spraw i słuchaliśmy cierpliwie nam tłumaczącego różne zawiłości choroby. Temperaturę Duszka miała dobrą, ale zaniepokoiło mnie to, że schudła. Teraz waży 3,4 kg.

Małe_czarne ma się świetnie. Galopuje radośnie, zaczepia nas i koty i zdobywa nowe umiejętności. Żebyście ją widzieli jaka dumna spaceruje po obydwu parapetach balkonu:-)

Dopisek:

1 września 2011

Rocznica

1 września 2006 roku, po południu, pojechaliśmy do pewnego domu, z którego wyszliśmy bogatsi. O wiele bogatsi (choć wówczas chyba nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy) i z zapowiedzią mnóstwa szczęśliwych dni.

Z tego domu, pięć lat temu, wyszliśmy z Sisulką.