20 czerwca 2012

Zepsułam kota...

obcinając mu pazurki. Dotychczas swobodnie wspinał się po rozmaitych powierzchniach do wspinania (lub takich, które tylko Wojtka zdaniem były powierzchniami do wspinania, czyli naszych nogach, plecach, rękach), nasze ręce coraz bardziej przypominały ręce człowieka walczącego z agrestem, aż uznałam, że dość. Dopadłam wierzgającego Wojtka i przy jego dezaprobacie skróciłam pazurki. A później - jeszcze bezczelnie śmiałam się z tego, że kot miał kłopot z wejściem na fotel.


Nie poczuwam sie jednak wcale, a wcale do zepsucia kociego głosu. Zamiast głosnego "pi... pi...", które wydobywało się w gardła Wojtka jeszcze wczoraj rano, dzis już tylko słychać skrzypienie, zadziwiająco przypominające skrzypienie starej szafy. Czy ktoś ma pomysł jak zaradzić owemu chrypieniu?

I jeszcze jedno pytanie, którego być może powinnam była wstydzić się zadać z racji doświadczenia. Po jakim czasie po pierwszym odrobaczaniu należy przeprowadzić ponowne? Zapomniałam zapytać Doktora.

16 czerwca 2012

Wizyta u Doktora i inne przyjemności

Czwartkowa wizyta u Pana Doktora przebiegła spokojnie. Na wizytę pojechali Nusia i Wojtek, każde w innej sprawie i z innym problemem.

Nusia po około trzytygodniowej kuracji maścią miała pokazaćDoktorowi oko. Fascynuje mnie niezmiennie to, jak Nusieńka, kot agresywno-żywiołowy, w drodze do gabinetu robi się spokojna, a w gabinecie prezentuje światu spokój podszyty rezygnacją. Poprzytulałam ją przed postawieniem na stole, postawiłam, Pan Doktor obejrzał oko i stwierdził, że zmiany się nie ruszyły tzn. ani nie ma poprawy, ani się nie pogarsza, choć znając specyfik jaki dawkujemy Ko-córce pomóc powinno. Wniosek jest jeden - podawać trzeba dalej. I tak naprawdę, jak powiedział Pan Doktor, walczymy o ostrość Nusiowego spojrzenia. Walki nie zamierzamy przerwać.

Wojtek oglądanie Nusi przesiedział w transporterku. Wyjęty z niego i posadzony obok Nuśki na stole, ciekawie rozejrzał się po otoczeniu i zachowując się jak stateczny młody mężczyzna pozwoli się oglądać, dotykać i badać. Zirytowało go dopiero mierzenie temperatury; chciał uciec i mocno krzyczał. Gdy już wiadomo było, że ma zdrowe 38,5 przytulił się do Nusieńki walcząc z ciekawością. Od minionego czwartku przytył 5 dag i teraz waży - uwaga - 90 dag. Pan Doktor ocenił wiek Wojtka na 7 tygodni, zaaplikował małemu pastę odrobaczającą i założył Wojtkowi książeczkę.

A jeśli już mowa o zdrowych i chorych kotach... Od jakiś 3-4 tygodni Duszka się zaokrągla. Już nie jest tak potwornie chuda. Chciałabym wierzyć, że jej cukrzyca się unormowała i to po prostu objaw kociego zdrowia.


W miniony weekend po raz pierwszy wypuściliśmy Wojtka na balkon. Zdumiony oglądał owo długie pomieszczenie, ale chyba nie do końca zagustował w jego odwiedzaniu, bo mimo otwartych drzwi balkonowych nie eksploruje dodatkowych przestrzeni.



Gusia za to uwielbia balkonowe chwile. Już zaraz po obudzeniu życzy sobie wizyty na wybiegu, a słońca grzejącego ją leżącą na półce nie da się zastąpić niczym. Spóźniliśmy się ze zdjęciem, ale chwilę wcześniej Gusia leżała na plecach i miała odgięty łepek w stronę Miki, jakby z nią rozmawiała.


Uznaliśmy, że Wojtek jest na tyle rozsądny, że możemy bez obaw wyciągnąć z szafy tunel i rozłożyć go na podłodze (dwie poprzednie tymczaski uznały, że tunel to doskonałe miejsce na toaletę i tym sposobem pożegnaliśmy się z nowo nabytym tunelem). Euforia z jaką Wojtek traktował namiot przeniosła się na tunel i jeśli kociak nie śpi na drapaku, to pewnie grasuje w tunelu.

12 czerwca 2012

Goście, goście...

W miniony czwartek odwiedzili nas P. i W. Przyjechali z wagą i aparatem, więc trudno stwierdzić, czy przyjechali bardziej do nas, czy bardziej do Wojtusia. Tym bardziej, że kociak zdominował całą ich wizytę.

Wojtek został oficjalnie zważony. Waży 850 gramów. Odwagi i zadziorności ma za to tyle, jakby ważył o wiele więcej. Nic się nie stremował gośćmi, biegał, ganiał, zaczepiał, wspinał się, podgryzał i szalał, pokazując cały swój wdzięk. A, że wdzięku ma całe mnóstwo, to i zauroczył naszych gości. Niestety, P. i W. nie mogą zaadoptować Wojtka.

Dziękujemy z całego serca za odwiedziny i doskonałe zdjęcia.









P.S. Pozostałe zdjęcia.

4 czerwca 2012

Deszcze i sny

W chwilach gdy robi się deszczowo i pochmurnie koty zapadają w sen. My również, choć ratujemy się kolejnymi kubkami kawy. Z owego sennego nastroju koty dają się wyprowadzić tylko zjawiskom mocno znaczącym jak na przykład parasol:

Od razu trzeba dodać, ze Nusia jest jedynym kotem zainteresowanym tą przedziwną konstrukcją. Sisi wszelkiego szeleszczącego (poza tunelem) się obawia, a Gusia i Duszka parasol zlekceważyły.Wojtuś chyba go nie dostrzegł ;-)

Codzienność ze słońcem jest zupełnie inna gdy słońce jest za chmurami. Po pierwsze - Gusia wcale nie chce wyjść na balkon tylko śpi. Po drugie - na balkon musi wyjść Nusia. Po trzecie - senność niczym mackami oplata cały nasz dom i odbiera energię do robienia wszystkiego poza tym, żeby leżeć i czytać (a przecież czasami trzeba zrobić też coś innego - koty nakarmić, podjąć próby reanimacji laptopa /zupełnie nieudane/, czy choćby pokonwersować z bliskimi). Koty mają tu o niebo lepiej, bo mogą sobie pozwolić na leżenie i spanie bez najmniejszych wyrzutów sumienia. A jeśli pośpią na zapas i w nocy nie będą miały chęci na sen, to przecież można skakać po kołdrze, polować na ludzkie fragmenty wystające spod kołdry lub, co ciekawsze, bawić się włosami próbujących spać ludzi. Taką teorię wyznaje Wojtek, bo jego starsze koleżanki uważają za właściwsze domaganie się zabawy (subtelna gra w piłeczkę lub innego kasztanka) o trzeciej, czwartej, piątej rano, by wreszcie - wraz z dźwiękiem budzika - położyć się spać. 

Czasami jednak udaje się przyłapać koty na czymś innym niż sen:



Cóż, nie należy dać się zwieść. Nusia myje się przed snem. Jest tu nieco obrażona na mnie za to, że znów włożyłam jej do oka (bez jej zgody) maść. Ciekawe, czy koty wiedzą, że leczymy je, by były zdrowsze, czy nawet leczenie przyjmują za zupełnie niepotrzebne zamieszanie.

Gusia nie ma zamiaru udawać. Odwiedza nas ostatnio co noc, a i w dzień jest wyjątkowo mało aktywna. Choć za kasztankami biega:-)


P.S. Od kilku dni testujemy kuwetę Cat Box. Gdy wyrobimy sobie opinię - napiszę.