31 lipca 2010

Migawki

Zrobiło się chłodniej i deszczowo, więc koty śpią z większym niż dotychczas zapałem.
Nusia polubiła moją torebkę:
Sisi z zaspania jest nieco zamglona:
Gusia zagrzebała się w transporterku:
Jedyne, co jest w stanie obudzić koty, to ugotowana rybka:
A gdy już się najedzą, umyją, to znów idą spać:

30 lipca 2010

Najmniejsza w rodzinie


Tak się jakoś porobiło, że najmniejszą w rodzinie została Gusia. Nuśka, czyli nasz Mały Misiu, urosła wzdłuż, wszerz, wzwyż i Guziolek stał się kotkiem najmniejszym.

 Gusia nieodmiennie nas zachwyca. Zachwyca tym wszystkim, co dla innych Ko-córek jest zwyczajnością - robieniem "poka brzuszka", lizaniem człowieka po ręce", ocieraniem się o dłonie, czy twarz. Tę przedziwną optykę ustawiło w nas to, że kiedy trafiła do rodziny była dzikim dzikuskiem, który z opcji socjalizacyjnych miał włączona jedynie tę, by wspinać się człowiekowi po nodze, gdy jest się głodnym.

Pamiętam jak martwiliśmy się, że nie "dogadają się" z Sisi, jak pierwsze dni upływały nam w nerwowym spoglądaniu na koty i w obawach, czy nie wyrządzą sobie krzywdy. W końcu obydwie były już dorosłe i mogły nie życzyć sobie towarzystwa.

Gusia jest kotem najbardziej z naszych kotów osobnym. Może wpływ na to ma wiek w jakim do nas trafiła? I to, ze nie wychowywaliśmy jej od cztero-, czy sześciotygodniowego szkraba? Z drugiej strony - ona jedyna przychodzi leżeć na naszych kolanach, domaga się naszej uwagi, przy jednoczesnym - głośnym i burkliwym - oznajmianiu, kiedy ma już dość naszego zainteresowania.

25 lipca 2010

Zasypianie

Od kilku dni jest tak, że kiedy wieczorem idę do sypialni, na łóżku czeka na mnie Sisi. Otwiera oczy akceptując moją bliską obecność, a gdy po chwili czytania odkładam książkę i moszczę się do snu, podsuwa mi łapki. I tak zasypiam trzymając Sisuleńkę za łapkę i wedle słów Z. (ja śpię, więc nie wiem) śpimy tak długo w noc. Oczywiście, nie same, bo Nusia za chwilę dołączą do nas układając się na moich nogach. Nusia uwielbia się opierać. Nie może położyć się obok, wymaga podparcia i poczucia, że pod nią jest kawałek człowieka. Kilka nocy temu, w chwili, gdy próbowałam spod Nusi wyciągnąć nogę, postanowiła mnie przytrzymać. Pazurkami;) Nusia odkryła też ostatnio przyjemność wdrapywania się na łóżko pod kapę. Gdy tylko ma ochotę na sen, a szafka z ręcznikami jest zamknięta, wędruje do sypialni. Gusia, wciąż burcząca gniewnie, nie ustaliła sobie jeszcze stałego, wakacyjnego, rytmu przychodzenie po głaski, ale z mojej inicjatywy korzysta chętnie. I oczywiście też pakuje się nam do łóżka.

22 lipca 2010

Remontu ciąg dalszy...

Wróciliśmy do siebie w niedzielę. Wciąż jeszcze koty nie mogą odwiedzać wszystkich pomieszczeń, ale dwa pokoje i przedpokój zwiedzają swobodnie lekko zdumione zamkniętymi drzwiami do kuchni, czy łazienki;) Najważniejsze dla siebie miseczki i kuwetę oraz ludzi mają przy sobie i to - jak sądzę - liczy się najbardziej. 

Jako, że od kilkunastu dni jest u nas P. koty mają szansę zaprzyjaźnić się z kolejna osobą. Najwięcej uczuć okazuje P. Nusia. Liże go, bawi się z nim, ociera się o niego. Sisi jest zdecydowanie zdystansowana, a Gusia, jak to Gusia, pozwala się łaskawie głaskać, zasiada na kolanach P., ale gdy ów próbuje wykazać inicjatywę w kontaktach z Ko-córką, Gusia wyraża zdecydowane oburzenie;)

Zmierzamy powoli do oczyszczenia poremontowego balkonu, tak żeby się nie "marnował". 

A poniższe zdjęcie przedstawia Gusię w mieszkaniu M.:
:-D

10 lipca 2010

Remontujemy...

Czas niedługi po tym, gdy przyjechaliśmy do wakacyjnego mieszkania, zaczęliśmy w nim remotn. Uciekliśmy z kotami do koleżanki Z., a później ze sobą i kotami do koleżanki M. Wdzięczni za schronienie jesteśmy niewymownie, a Kociołki cieszą się dodatkowo jeszcze jednym - M. ma osiatkowane okna i Kociaste mogą spędzać dnie leżąc na parapecie:)

Ekipa obiecuje skończyć remont przed końcem przyszłego tygodnia. Wówczas - jak mamy nadzieję - znajdziemy kabelek od aparatu i zaprezentujemy zdjęcia.

Za pomoc - dziękujemy stokrotnie:-D

1 lipca 2010

Dojechaliśmy...

szczęśliwie wczoraj po wschodzie słońca. Koty intensywnie zwiedzały nowe-stare miejsce, a dziś odsypiają podróż. Najważniejsze przecież jest to, że jesteśmy my, koszyki i miski (nie czuję się na siłach ustawiać hierarchii;))

Podróż minęła spokojnie, tylko Gusia czuła się w obowiązku kontrolować, czy dobrze jedziemy i prawnie nie spała.

Pozdrawiamy z południa Polski:)