31 grudnia 2010

Życzenia na Nowy Rok:)

Kochani, pomyślności w Nowym Roku! Waszym kotom zdrowia, Wam nieustającej radości z kociego towarzystwa, a wszystkim tym kotom, które jeszcze nie mają Domu i ludziom, którzy jeszcze nie mają Kota, by odnaleźli się i uszczęśliwili wzajemnie.

28 grudnia 2010

Świątecznie

Goście przyjechali 25 grudnia. Koty ze zdumieniem przyglądały się kolejnym bagażom, wyłaniającej się spod szalika, czapki, kaptura i kurtki Helence. 

Sisi westchnęła i powędrowała do łazienki, by ułożyć się na stojącym nieopodal kaloryfera koszu na pranie; spędziła tam (z niewielkimi przerwami) całą trzydniową wizytę gości. Gdy wychodziła z łazienki i goście próbowali się do niej zbliżyć wydawała ostrzegawczy syk. 

Gusia spała przeważnie na bocianim gnieździe drapaka. Wystarczająco daleko od dziecięcych rąk;) Na wszelkie próby zbliżenia się do siebie reagowała groźnymi pomrukami. Ale i tak została raz czy dwa pogłaskana przez Helę.

Najszczęśliwsza była Nusia. Spała na fotelu nic sobie nie robiąc z gości. Dawała się czesać, głaskać, przynosiła Heli pod nogi miarę krawiecką i orzeszki zapraszając do wspólnej zabawy.
 (Jak widać nie tylko Nusia ma przyjemność z czesania)
Wieczorem koty schodziły się na wersalkę. Układały na mnie czytającej przed snem, myły się i tak zasypiałyśmy - wszystkie razem. (zdjęcie robione po ciemku telefonem stąd kiepska jakość)
Po wyjeździe gości koty odetchnęły. Odespały wszelkie zaburzenia rytuały, Gusia zbiegła z drapaka na moje kolana, Sisi przyszła dopominać się o głaski i całusy. Dom wrócił do równowagi:)))

24 grudnia 2010

Ostatnie dni są takie, że koty głównie śpią. Śpią także w nocy (czasami wymagają od Z. zabaw piłką i sznurkiem, ale ja już nic śpiąc nie słyszę). Gdy się kładę, w łóżku czeka Sisi. Gdy gaszę światło, Sisi schodzi z łóżka - nie lubi jak się kręcę. Natychmiast po niej melduje się Nusia - zapiera  moją nogę i śpimy tak niemalże do rana. Gusia ostatnio zajęła miejsce Z. i była zdziwiona, że on także chciałby się położyć. A nad ranem miejsce na moich nogach zajmuje Gusia - śpi jak plasterek, tak mocno przytulona.

Udało mi się przygotować święta bez pomocy kotów. Tylko raz Gusia usiadła na mąkę rozsypaną w miejscu, w którym miałam rozwałkowywać ciasto na ciastka. Dziwiła się później, że ja trzepię;))) Kolację wigilijną też udało się nam zjeść bez zaglądania w talerze - Kociaste przespały smakołyki, ale przyszły nieco po skończonej kolacji na przytulanie.

Teraz znów śpią i pewnie zaraz do nich dołączę. Zanim jednak to zrobię chciałam w imieniu swoim, Z. oraz Ko-córek życzyć Wam dobrych dni świątecznych, dni spędzonych w miłej, spokojnej atmosferze.
P.S. Trzy lata temu Gusia trafiła do schroniska...

21 grudnia 2010

Nasza silna wola...

okazała się być słaba i mimo, ze choinkę mieliśmy przynieść do domu dopiero w czwartek, a ozdabiać w piątek ustawiliśmy ją już dziś. Ku radości i ciekawości Kociastych.

Gusia, jak zwykle, była najodważniejsza:


 Nusia też była odważna:
 Dla Sisi miejsca n półce już zabrakło, ale ona i tak wolała przyglądać się bombkom:
 Albo zerkać filuternie zza gałązek (gdy już miejsce się zwolniło):
Jednak najciekawsze były szeleszczące papiery.


P.S. Pomarańczowa miska towarzyszy choince podczas odtajania drzewka, później zniknie;)

5 grudnia 2010

Weekend

Przyznaję, koty miały pełne prawo patrzeć na nas z niechęcią. Pierwotnie zrobiliśmy dobre wrażenie wyciągając z pudło, które zazwyczaj jest głęboko ukryte i które zawiera najróżniejsze skarby. Ale chwilę później już przestało być tak fajnie, bo Z. włączył coś co wyło, jazgotało, burczało i było nieprzyjazne kotom. Tylko Gusia zdobyła się na odwagę, by zaglądać do pudła podczas tych hałasów, ale i ona w pewnym momencie uznała, ze ma dość. Gdy już ucichło i zaczęło się robić na pozór normalnie został wyciągnięty kolejny potwór. Z. odkurzał, ja myłam podłogi, a znerwicowane Ko-córki uznały, że dosyć tego - schowały się na szafkach kuchennych, pod samym sufitem i stamtąd spoglądały karcąco.

Na koniec tego wszystkiego Sisi uznała, że kołdry i poduszki są doskonałym miejscem do leżenia. 
Nusia uczestniczyła w czyszczeniu dywaników śniegiem:
A Gusia poczekała cierpliwie, aż się pójdę do łóżka i ułożyła się na mnie - spałyśmy tak do rana (tu zdjęć jednak nie ma).

2 grudnia 2010

Sisi

Sisi wybrałam spośród rodzeństwa. Rozważałam trzy kandydatury:
 
Wybrałam, wróciliśmy za dwa dni i tak się zaczęło.

Pierwsza podróż wiodła przez mieścinę, w której była ceniona przez nas biblioteka. Z. poszedł z książkami, a ja spacerowałam z kociakiem:
Jakiś tydzień później, wracając z Warszawy zatrzymaliśmy się na obiad w knajpce dysponującej ogrodem.*
Później zaczęła się codzienność, w której wciąż na nowo Sisi budziła nasz zachwyt i radość.
Radość i zachwyt mamy do dziś. Sisi, mimo, że starsza, wciąż miewa w sobie dziecięce pomysły, a przy tym jest wymagającą uwagi damą.

Lubię wspominać początki zakocenia:)

* Dziś sama sobie dałabym po łbie za wypuszczanie małego kota w jakimś ogródku barowym...

1 grudnia 2010

Gusia

Robiąc dziś porządki w śledzonych wątkach na forum miau znalazłam wątek Gusi, wówczas nazywanej Wilgusiem. Niedługo, 24 grudnia, miną dwa lata odkąd trafiła do schroniska. Była tam dwa miesiące. Tak wyglądała:
Zabrana do domu reagowała agresywnie - stres był zbyt duży, by przyjąć kolejną zmianę w życiu na spokojnie. Pierwszego dnia ugryzła Z., ale też poszła wspinać mu się po nodze prosząc o jedzenie. Mnie tolerowała o ile nic od niej nie chciałam, choć gdy nadszedł wieczór ułożyła się na mnie i spałyśmy razem do rana.
Dziś nie wyobrażamy sobie dnia bez niej i pozostałych Kocórek. Dobrze jest, gdy w domu są koty.

28 listopada 2010

Zabawa fotograficzna

Zdecydowałam się przystąpić do zabawy fotograficznej organizowanej przez Beatę. Zachęcam kociarzy i kociolubnych do odwiedzenia strony "Mój kot, mój komputer i ja". Nasze zdjęcia biorące udział w  zabawie to:
Nie łatwo jest wybrać trzy zdjęcia z setek... ;)

27 listopada 2010

Tajemnice alkowy cz.2.

Śniło mi się, że gdy wysuwam stopy spod kołdry dotykam płaszczyzny, która delikatnie razi mnie prądem. Tkwiłam w tym śnie na tyle mocno, by dopiero po dłuższym czasie uświadomić sobie, że 1) w naszym domu nie ma płaszczyzn rażących prądem, 2) tym, co brałam za rażenie prądem były ząbki Nusi, która z właściwym sobie wyczuciem obgryzała palce u moich wystających spod kołdry stóp.

Kocinka rozżalona moim protestem wskoczyła na kołdrę i ułożyła się na mnie z ciężkim westchnieniem. I spałyśmy tak razem aż do rana.

24 listopada 2010

Tajemnice alkowy

Środek nocy. Z. z wysiłkiem ciągnie ku sobie kołdrę. Wydobywając się z głębokiego snu słyszę: "- Co z tą kołdrą? A to Misiu".

Nusia zalega na kołdrze jak plasterek. Ciężkawy dość, jak wiemy, ale plasterek. Wstaje za to błyskawicznie, towarzysząc człowiekowi, jakby bała się, że pozbawiony jej czujnego oka zje wszystko z kocich misek lub nie trafi do łazienki.

20 listopada 2010

Brzuchem do góry...

W takiej oto pozycji leżała dziś wieczorem Gusia na moich kolanach. Długo. I bodajże pierwszy raz w życiu tak długo i tak do góry;)

Czuję się dumna.

P.S. Zdjęcia kiepskie, bo telefonem robione.