30 marca 2009
Tunelowo
Wizyta i po wizycie
Nusia spała na fotelu. Nagle coś zawarczało przeraźliwie. Kocinka myślała, że to Pieska i umknęła czym prędzej z pokoju. My wiedzieliśmy, że dźwięki wytwarzają sąsiedzi wiertarką. Za kilkanaście minut Nusia ostrożnie weszła do pokoju. Cichutko, z napuchanym ogonem i dinozaurem na plecach wskoczyła na wersalkę, by z niej obserwować groźną - jej zdaniem - Cirulkę. Nusiowa nieśmiałość nie trwała zbyt długo. Wieczorem moszcząc się tuż pod psim nosem obserowała rozsuwanie łóżka, a chwilę później próbowała złapać i przytrzymać przechodzącą Ciri.
Podróż Kotki zniosły źle. Nawet Sisi, która przecież zawsze jeździ w spokoju miauczała i wędrowała. Gusia połowę podróży przeleżała tuż obok Z. na półce, a gdy zatrzymaliśmy się, by przepuścić rozradowane wolnością i przechodzące przez jezdnię psy, co spowodowało, że psy zainteresowały się nami i okazały nam swoje zainteresowanie zaglądając do auta, Gusia w ciężkim szoku z powodu psich nosów wyłaniających się z ciemności, uciekła głośno wrzaszcząc za siedzenia. Nusia za to kładła się na półeczce, zadzierała łepetynke w górę i - na podobieństwo wilków - wydawała z siebie głos.
Teraz odsypiają traumatyczną podróż.
P.S. Sisi nie lubi tłumów, więc pokój rodzinny odwiedza tylko wówczas, gdy Mama jest poza domem lub gdy Mama śpi. Nusia pozwala głaskać się Mamie tylko podczas robienia baranka. Wychodzi na to, że Gusia jest najbardziej otwarta na kontakt;)
28 marca 2009
Cudy...
Gusia wskoczyła rano na kolania Mamie i kazała się głaskać. I gdy już zeszła - zaprychała w obronie przed głaskaniem.
Nusia próbowała obejrzeć Ciri z bardzo bliskiej bliskości. Ciri schowała się przed ciekawskimi kotami w brodziku.
27 marca 2009
Kociokwiki
Tydzień minął nie wiedzieć kiedy, w koło uśmiechnięte wiosną koty (lub tak jak Hesia, szczęśliwe z pozbycia się koleżanki), a u nas…
Sisulkowe dziąsła już w porządku. Lek i żel zadziałały błyskawicznie, a Sisulka będąc kocim aniołem tabletkę zjadała z ręki Z. i bez protestów dawała sobie smarować pysio. Z nadejściem wiosny powróciła do radosnych zabaw i galopów. Biega bez względu na to czy ma, czy nie towarzystwo. Rytuałem stało się jej nocne przychodzenie do nas. Czeka, aż Z. już się położy, po czym wędruje po nas z silnym poczuciem własności, udeptuje, burczy i oczekuje głasków. Czasami zasypiam z Sisi na sobie, czasem czuje jak wciska się między nas i śpi taka obustronnie przytulona do swoich człowieków. Sisi po tym jak przywita mnie będąc dzwonkiem biegnie na szafkę w przedpokoju. I w tymże przedpokoju oprócz obwąchania mnie sprawdza, czy przyniosłam do domu coś atrakcyjnego. Gdy wyciągnę zakupy, musze też wyjąć telefon, bo już kilka razy było, tak, że on sobie dzwonił, a Sisi tak się zaparła w swoim leżeniu na torebce, że zanim dotarłam do telefonu, przestawał dzwonić.
Gusia zachwyca mnie swoim charakterem. Jako pierwsza odważna zasiadła na nowej pralce, siedziała tam tez podczas wirowania. Z ciekawością obserwowała wszelkie czynności okołopralkowe i patrzyła trochę tak, jakby sprawdzała, czy wszystko robimy tak jak być należy. Wczoraj, gdy tylko na trochę usiadłam na wersalce, wskoczyła mi na kolana. Za chwile musiałam wstać, by wrócić do domowej pracy i obiecałam jej, że na wieczornym filmie będzie mogła leżąc na moich kolanach. Zatem Gusia, zaraz po tym jak zaczął się Dr House ułożyła się wygodnie i tak sobie leżała, aż postanowiła iść gdzie indziej. Uwielbia gdy miętolę jej sierść, przeczesuję, masuję:) Polubiła też robione przez Z. maltretacje kota (zdjęcie we wpisie poniżej). Z początku burczy niby gniewnie, ale później, gdy Z. głaszcze ją po uszach i wtula nos w koci brzuch chuchając ciepło, Gusia zapada w rozkoszne otępienie. Ostatnio zauważyliśmy podobieństwo Gusi do pancerników z „Epoki lodowcowej”.
Nusia schowała ping-pongi tak, że nie znaleźliśmy. Kupiliśmy drugie;) Kocia radość z nowych zabawek nie zna granic. Co prawda woli, jak ktoś gra z nią – wówczas jest większe wyzwanie i większa satysfakcja jak uda się podskoczyć do piłki i pokazać wszytki, jaka się jej koteczką zgrabną, skoczną i w ogóle. Nusia ma dziwny zwyczaj – choćby spała najgłębszym snem, a odgłos ludzkich kroków zmierzających do kuchni, wstaje i najczęściej śpiąc w środku, drepcze do kuchni, gdzie zasiada nam niską i jeśli coś w niej znajdzie, bierze gryza lub dwa. Po czym wraca spać. Równie szybko jak przy miskach pojawia się w łazience – wystarczy do niej wejść, by mieć towarzystwo kocie. Zasiada w umywalce, trąca łepkiem kran prosząc o wodę. Lub usiłuje wypłukać łapki w pojemnikach na szkła kontaktowe. Lub wylizać pędzel do pudru. W łazience jest mnóstwo atrakcji.
Dziś jedziemy do Mamy. Kociaste chyba już wiedzą, bo wczoraj próbowały zapakować się do podróżnej torby. Nie wiem jak Gusia zniesie jazdę za dnia, ale przecież nie będziemy siedzieli pół dnia w domu tylko po to, żeby się ściemniło i żeby Gusia mogła się stresować wjeżdżaniem w oświetlone miasteczka. Ale się Cirulka ucieszy...
Zdjęcia i legenda
18 marca 2009
Najgrzeczniejszy kot świata
Wystawiłam koszyk i kratkę. Zawołałam Sisi, które w te pędy schowała się do wersalki. Wyciągnięta z tejże przez Z. i włożona do klatki napuchała się, a Nusia i Gusia popatrywały na to wszystko zdumione. Jak to - tylko jeden koszyk? Tylko jeden kot? A co z resztą?
Czas jakiś temu czarne coś patykopodobne zainfekowała Susleńkową wargę dolną. Posłuszni zaleceniom telefonicznym weterynarza smarowaliśmy intruza pioktaniną, ale nie zniknął. Co gorsza - z nieznanych przyczyn zaczerwieniły się Sisulkowe dziąsła. Ten jeden koszyk i jeden w nim kot, któremu dziwiły się Nusia i Gusia, zmierzał do doktora.
Doktor rozchylił pyszczunio Sisulkowe, wycisnął patykopodobne mówiąc, że gdyby był nawrót, to trzeba wyciskać, bo to coś na kształt ludzkiego syfka, a na dziąsła zalecił antybiotyk i żel (ten ostatni do kupienia w ludzkiej aptece).
Sisi z pełnym opanowaniem zniosła dotyk doktora, a zaraz po tym jak wsiedliśmy do auta zjadła tabletkę podaną jej przez Z. Dała sobie też wysmarować dziąsła, by później wskoczyć do koszyczka i w spokoju dojechać do domu.
P.S. Wizytę u weterynarza i leki sponsorował Totalizator Sportowy, który pozwolił nam ostatnio wygrać kwotę odpowiednią do poniesionych dziś kosztów;)
Najgrzeczniejszy kot świata
Wystawiłam koszyk i kratkę. Zaczęłam zachętliwie wołać Sisuleńkę, która na moje wołanie zereagowała ucieczką do wersalki. Gusia i Nusia patrzyły zdumione - tylko jeden koszyk? Tylko Sisi? A my?
Coś czarne i na kształt patyczka zalęgło się w Sisulowej wardze czas jakiś temu. Zgodnie z zaleceniami telefonicznymi doktora smarowaliśmy intruza pioktaniną, a gdy nie zniknął i dodatkowo zaczerwieniły kocie dziąsła, postanowiliśmy zawieźć kociątko na oglądanie.
Pan doktor rozchylił Sisulkowy pyszczek, nacisnął i okazało się, że ów czarny patyczek to syfek taki jakiś, który należy wyciskać. Weterynarz obejrzał też dziąsła (Sisi zachowała kamienny spokój przy obydwu zabiegach), wyjął z szyflady antybiotyk i polecił żel do smarowania i kupienia w ludzkiej aptece.
Zaraz w aucie Z. poczęstował Sisulkę tabletką (zjadła bez wahania), a po wizycie w aptece - posmarował jej paszczękę. Po czym Sisi ułożyła się grzecznie w koszyczku i wróciliśmy do domu.
P.S. Wizytę u doktora i żel sponsorował Totalizator Sportowy, który pozwolił nam ostatnio wygrać kwotę pokrywającą idealnie wydane dziś pieniądze;)
16 marca 2009
Podczas weekendu...
Jedne koty aportują piłkę, inne nad sporty przedkładają przytulańce i lizańce.
Wróciliśmy do kocich łask. Nusia śpi z nami (i przez to ja mam tylko kawałek kołdry, bo przecież nie będę w środku nocy kota zrzucać), Sisi odbywa nocne udeptywanie z mruczeniem, a już najmilej jest, gdy wieczorem Nusia wczołguje się burcząc pod nocna lampkę, przy której czytam, by pod nią zasnąć, a Sisuleńka kładzie mi się na plecach i próbuje mnie namówić, żebym nadstawiła jej nakremowany policzek w celu wylizania. Gusia nie włazi do łóżka, ale gdy śpimy zbyt długo siada koło mojej poduszki i patrzy na mnie wymownie posapując. Za to, gdy leży na moich kolanach robi już nawet "poka brzuszek".
P.S. Ping-pongi przepadły. Ale jeszcze je znajdziemy...
12 marca 2009
10 marca 2009
Podgryzacze
Gusia siada na środku pokoju i wpatruje się jednoznacznie w Z. Gdy on wstaje i wychodzi z pokoju, biegnie przed nim z zadartym ogonkiem i łepetynką mając nadzieję, że zmierzają do kuchni. Rozczarowana wraca za Z. do pokoju, przeciąga się, rozgląda i powolutku, wręcz od niechcenia, kieruje się pod stół. Siada tyłem do widowni, znajduje kabelek i zaczyna się nim zajmować. Ząbkami zaczyna.
Z. zrywa się i idzie nakarmić koty.
Nusia gra w hokeja piłeczką ping-pongową. Dochodzi do wniosku, że samej jest grać fajnie, ale owa fajność ma swoje granice i teraz własnie Koteczka potrzebuje, żeby 1) rzucać jej piłeczkę, 2) zachwycać się jak zgrabnie ją łapie. Popycha ping-ponga pod moje stopy, a gdy ja nie zauważam zaproszenia do zabawy lub nie chcę się do zabawy włączyć Nusia przystępuje do gryzienia. Ścięgien lub kostek.
Piłka momentalnie jest rzucana, a ja się zachwycam gibkością i sprawnością Nusi.
Sisi leży na safce w przedpokoju. Pod nią leży teczka Z. i moja torebka. Sisuleńka leży, a gdy któreś z nas przechodzi obok zostaje od niechcenia pacnięte łapką. Pac, dwa, pac... Nachylam się, lapię kocią łapkę, a kot zaczyna ze mną walkę, ot dla zabawy. I oto moja dłoń znika w kocim uścisku, a palce trafiają między kocie zęby.
Sisi całą sobą mówi "Baw się, baw..."
6 marca 2009
Wraz z przesyłką zawierającą na moje oko tonę żwirku Kociaste dostały Gourmet Diamant i zabawki. Jedzono, natychmiast włożone do misek (bo już mocno puste były), zostało zjedzone (czy istnieje stopień wyższy/szybszy od natychmiast?) z wielkim smakiem. I choć - finansowo - nie jest to rzecz, która moglibyśmy podawać kotom codziennie, od czasu do czasu urządzimy im ucztę;)
Myszka grzechocząca czymś tajemniczo w środku przebiła w hierarchi Nusi nawet piłkę pingpongową. Była podrzucana, noszona w żebach, chowana pod poduszką tak dłuzo aż zniknęła. Muszę dziś urządzić przeglądanie kocich schowków;) Zabawka, którą rzucę Nusi jest przynoszona, kładziona pod moimi nogami, a jeśli reaguję zbyt opieszale - Nusia gryzie mnie z kostki.
Sisuleńka z utęsknieniem czekała na naprawę mojej torebki. Gdy już torebka wróciła do domu Sisi usiadła obok szafki, na której torba powinna spoczywać i zerkała na mnie jednoznacznie - "No połóż torebkę, to się na niej położę". Byłam posłuszna, położyłam, a moja Księżniczka zaległa na niej na cały wieczór;) Nie przytula się do mnie jakoś specjalnie często (a ja cierpię), ale za to dwie noce temu przydreptała wylizać mi ucho;)
Gusia bawi sie coraz częściej. I nawet w hokeja grała ping-pongiem;) A poza tym doszła do wniosku, że kolana Z. też są fajne do leżenia i zaczęła go nawiedzać. Układa się zawsze ogonem w stronę człowieka, jak jej niewygodnie to się nieco pokokosi i uwielbia być czesana (chyba jedyna z naszych kotów). Zamiera ze szczęścia i tylko czasami lekko poruszy ogonkiem.