25 kwietnia 2010

Skrawki

Nusia chcąc nakłonić nas do poczęstowania jej puszką (hurra - to ostatnia zgrzewka puszek) siada w kąciku kuchni, gdzie owe puszki stoją i zapamiętale liże folię ze zgrzewki.
*   *   *
Sisi ostatnio polubiła tunel - podczas zabawy "dawać tego kota" chowa się w nim i tylko (co widać na zdjęciach) oczy jej błyszczą z uciechy.
*  *  * 
Kotek Gusia przypomniał sobie, że jest weekend. Niechętnie wita moje czynności inne niż siedzenie na wersalce z kotem na kolanach.
*   *   *
Wczoraj kociaste dostały wołowinę. Myśleliśmy, że robimy im przyjemność. Pomyliliśmy się.
*   *   *
Bozita w kartoniku kupiona na wystawie kotów zawierająca mięso renifera była be. Ta zawierająca wątróbkę wołową jest bardzo dobra. Poświadcza to nawet Gusia.
*   *   *
Zauważyłam, że nie zdarza mi się już kupować czipsów ziemniaczanych (czasami ulegałam pokusie). Nie kupuję, bo gdy kupię wszystkie koty siedzą wkoło mnie i czekają na poczęstunek. Kupiłam ostatnio czipsy bananowe - tylko Gusia nie była zainteresowana.
*   *   *
Znalazłam dwa spośród zagubionych w mieszkaniu tryliona pingpongów. Ktoś wepchnął je pod rury za wc.
*   *   *

21 kwietnia 2010

Krótka charakterystyka...

Oszukaniec

Oszukaniec wstaje rano na dźwięk budziki i spogląda spod zaspanych ślepiąt, czy idę w stronę kuchni. Biegnie przede mną, burczy, obwąchuje miski, staje na dwóch łapkach i gładzi krawędzie stołu, by dać mi do zrozumienia, że nic nie jadł. Napełnioną miskę sprząta w mgnieniu oka. Gdy wstaje Z. oszukaniec biegnie przed nim, obwąchuje miski, staje na dwóch łapkach i gładzi krawędzie stołu, by dać mu do zrozumienia, że nic nie jadł.

Tu - demonstracja różowych piętek:

Terorysta

Terorysta uważa, że weekendy są od tego, by leżeć na moich kolanach. Zaczyna się już w piątek. Gdy tylko wstanę z wersalki wyraża głośno swoje oburzenie. Gdy usiądę do stołu w komputerem miauczy rozpaczliwie krążąc wkoło mnie, a jeśli nie reaguję - przeciąga się opierając łapki o moje nogi i zupełnie przez przypadek robi mi dziury w nodze pazurami. Pozwala mi wyjść tylko do łazienki i do kuchni (ale tylko na chwilę i najlepiej - w celu napełnienia kociej miski). Każda inna aktywność jest zdaniem Terorysty oburzająca.

Tu - jako ucieleśnienie niewinności wyglądające jak pantera:

Jako, że charakterystyka Sisi (OMatkoBosko) została obszernie przedstawiona poniżej, dziś zamieszczam tylko zdjęcie wyszperane w starej poczcie:

18 kwietnia 2010

Z. o Sisi

Z., zainspirowany najnowszą książką Deana Koontza "Wielkie małe życie"(recenzja), napisał tekst, który nosi w sobie od dawna. Oto ten tekst:


Koontz jest zdania, że Trixie, jego śliczna goldenka, to nie był zwyczajny pies. Nie ma niczego dziwnego w tym, że Koontz tak uważa - w końcu Trixie to jego ukochany pies. Ale nie chodzi tylko o opinię Koontza. Oto jeden stary Indianin powiedział Koontzowi tak:


"W naszej religii wierzymy w reinkarnację. Widz pan, żyjemy wiele razy, zawsze starając się być mądrzejsi niż w poprzednim życiu, mądrzejsi i bardziej prawi. Jeśli w końcu uda nam sie przeżyć życie bez skazy, życie doskonałe, opuszczamy ten świat i nie musimy znów na nim cierpieć. Zdarza się, że żyjemy w ludzkim ciele, ale możemy też odrodzić się jako inne istoty. Czasem, kiedy ktoś przeżył już prawie doskonałe życie, ale jeszcze nie zasługuje na nirwanę, odradza się w ciele bardzo pięknego psa. Kiedy życie psa dobiega końca, taka osoba odradza się po raz ostatni w ludzkim ciele, i żyje życiem doskonałym. Pański pies to właśnie człowiek, który niemal osiągnął pełne oświecenie, a w następnym życiu będzie doskonały i nieskalany, będzie kimś wspaniałym. Dostał pan pod opiekę kogoś, kogo w naszej wierze można by nazwać świętą duszą."

Nie chodzi o to, że M. i ja wierzymy w reinkarnację, natomiast idzie o to, że nasza Sisi jest taka jak Trixie. Gusia to najcudniejszy kociołek na świecie. Nusia to też najcudniejszy kociołek na świecie. Sisi również jest najcudniejszym kociołkiem na świecie. Ale Sisi to szczególny kociołek. Nie, to nie to, że Sisi jest lepsza od Gusi i Nusi, bo nie jest. I nie to, że Sisi jest szefową naszych kotków, aczkolwiek zapewne jest :-)) Chodzi o to, że Sisi jest... co najmniej równa nam. Być może to, co napisałem, brzmi głupio, ale podtrzymuję swoje zdanie. My się od Sisi uczymy różnych rzeczy. Liczymy się z Jej zdaniem. Nie wiem jak wytłumaczyć, że liczymy się ze zdaniem Sisi. Po prostu wydaje nam się, że jest tak, iż wszystkie decyzje w naszej rodzinie uzgadniane są w gronie trzech osób: M., Sisi i Z. Nie wiem, czy to brzmi głupio, czy mądrze, ale tak jest. Rzecz jasna Sisi nie mówi do nas w ludzkim języku: "Na wakacje pojedźmy do jakiejś puszczy" albo: "Weźmy nowego kotka", ale nie musi - my i tak uzgadniamy wszystko w Sisulem.

Śmiesznostka jest taka, że Sisi to nasz jedyny kotek, z którym nigdy się nie kłócimy :-)) Można powiedzieć, że Sisi jest stoikiem, w najlepszym rozumieniu tego słowa - Ona jest jak Seneka i jak Marek Aureliusz (cytat z ojca Bocheńskiego: "Marek Aureliusz napisał swój intymny dziennik filozoficzno-religijny pt. 'Do siebie samego'; dziennik ten nie był przeznaczony do wydania, ale nie wiadomo przez kogo zachowany po śmierci cesarza stanowi jedno z najpiękniejszych dzieł literatury europejskiej, jeśli chodzi o wzniosłość poziomu moralnego") :-)))

Kiedy z M. robimy kalkulację, taką naszą ludzką, ułomną kalkulację, wychodzi nam, że Sisi daje nam więcej, niż my dajemy Jej. Dziękujemy Bogu za to, że tak jest.

13 kwietnia 2010

Już w domu...

ale zdjęcia jeszcze z poprzednich dni.

P.S. Nusia i Gusia maltretują szczura, którego kupiłam podczas wizyty na Międzynarodowej Wystawie Kotów Rasowych, gdzie Niekochane miały swoje stoisko.

7 kwietnia 2010

Podróż, choć długa, upłynęła nam bez większych niespodzianek. Koty zerkały nerwowo na nas opuszczających auto na stacjach benzynowych, ale za każdym razem po naszym powrocie dostawały "patyczek" na przeprosiny, które to przeprosiny wraz z "patyczkiem" były entuzjastycznie przyjmowane.

W nowym miejscu znalazły się bardzo dobrze. Senność je natychmiast opuściła i rozpoczęło się zwiedzanie. Wszelkie szafki, różniaste wysokości, długaśne parapety - po prostu koci raj;) Gdzie Sisi odsypiała podróż nie pamiętam - ale Nusia i Gusia ułożyły się na wspólnym fotelu.

Nie było nas tu dwa lata, ale Sisi doskonale pamięta, że gdy się wyjdzie z mieszkania można biegać do dłuuugim korytarzu i przy każdym otwieraniu drzwi czatuje na okazje wymknięcia się na ów korytarz;)

Świąteczne zakupy i gotowanie uszczęśliwiały wszystkie trzy Kociaste. Trochę mniej szczęśliwe były z obecności gości. Oczywiście najbardziej oburzona była Sisi - odmawiała siedzenia z nami w jednym pokoju; wybrała jako stanowisko obserwacji komodę stojącą w przedpokoju i patrzyła stamtąd na nas z niesmakiem. Nusia nic sobie nie robiła z obecności wielu osób - starała się przekuć ich obecność na korzyść dla siebie; prosiła, by ją głaskać, dawała całować się Helence, bez skrupułów przymuszała do gry w pingponga lub zajmowała fotel. Gusia z dużą ostrożnością i właściwym sobie introwertyzmem potraktowała gości, czas spędzała głównie na lodówce, choć w poniedziałek zmieniła zdanie i poczuła chęć bliskości człowieka. Siadała na kolana starannie wybranym osobom i burczała gniewnie na innych, którzy zazdroszcząc jej względów okazanych komuś innemu, próbowali ją głaskać.

Balon napełniony helem, którego Helenka zażyczyła sobie od taty na sobotnim spacerze, okazał się być prezentem cieszącym nie tylko Helenkę. W poniedziałkowy wieczór usłyszeliśmy dziwne łupnięcia. Gdy zajrzałam do przedpokoju zobaczyłam Gusię podskakującą do sznurka od balonu, łapiącą ów sznurek w zęby i biegnącą w stronę łazienki z powiewającym balonem nad głową. Zapewniam Was - przedni to widok:) Dziś w nocy/nad ranem przypomniały sobie o balonie. Równie pociesznie jak Gusia biegnąca z balonem, wygląda Nusia idąca majestatycznym krokiem, powiewająca ogonem i... balonem. Nusinka dowiodła swej niebywałej inteligencji - podeszła z balonem do stołu i owinęła sznurek kilkakrotnie wokół stołowej nogi, by balon nie uciekł i staranie przyglądała się jego poruszeniom.


P.S. Jako, że dostęp do internetu mam okazjonalny pewnie następna notka pojawi się po powrocie do domu.