25 czerwca 2011

Nuśka...

nie pija mleka. Nie pija, chyba, że jest to mleko z musli. Wówczas wygląda to tak:
A jak już się naje/napije to odpoczywa:

21 czerwca 2011

Od kilku lat tej porze roku z przestrachem zerkam na kocie forum. Z równie dużym - bywam na akcjach adopcyjnych. Kocięta, kociaki, różnego umaszczenia, o najróżniejszych charakterkach tkwią klatkach czekając na dom. Nawet nie widzą, że - z naszego, ludzkie punktu widzenia - trzeba się martwić o domy, o człowieka, który urzeczony kocim spojrzeniem przygarnie malucha, wypełni umowę i zabierze kociątko do domu. Nie, nie wiedzą, brykają rozochocone z rodzeństwem i tylko może czasami dostrzegą, że ktoś się nowy pojawił, albo kogoś ubyło. Szczęście jeśli owa nieobecność spowodowana jest znalezieniem domu, znacznie gorzej jeśli przyczyna zniknięcia kota oznacza, że nie dał rady, że był za słaby, że przegrał walkę o życie.

W niedzielę pod sklepem, w którym można kupić kotki stał tłum podglądaczy. Oczy wilgotniały im na widok nieporadnego malucha wspinającego się po drapaku, wtulonego w rodzeństwo. Gdyby ci sami ludzie odwrócili się i zrobili trzy, cztery kroki doszliby do miejsca, gdzie stały wolontariuszki fundacji z kociakami. Przez cały dzień dwa schroniskowe kotki znalazły dom. Jeden wrócił do schroniska.

Nie umiem pomóc tym, którym bym chciała. Nie mam w sobie siły, żeby patrzeć w błękitne zawadiackie lub zszarzałe ze zmęczenia oczki. I niedobrze mi z tym, że nie umiem i nie mam...

12 czerwca 2011

Różności

W piątek pokazaliśmy Duszkę naszemu Panu Doktorowi. Mamy miłe wrażenie, że kocinka spodobała się Doktorowi nie tylko z punktu widzenia weterynaryjnego:-) Na razie nic z Dusią nie robimy - mamy obserwować, czy stan zapalny wróci i wówczas będziemy dobierać kurację.
*   *   *
Dostałam propozycję reklamowania na blogu firmy Whiskas. Nie przyjęłam jej.
*   *   *
Sisi sfiksowała na punkcie kołdry bez poszewki, którą wczoraj na chwilę wyciągnęliśmy z wersalki. Chwila trwa od wczoraj, a Sisi schodzi z kołdry tylko do kuwety i miski, po czym błyskawicznie wraca. Porzuciła nawet koszyk, w którym udaje małża.
*   *   *
Gusia dziś wyjątkowo intensywnie potrzebowała leżenia na kolanach:-)
*   *   *
Piłyśmy dziś kawę z ciocią Z. na balkonie. Nuśka nie mogła się nadziwić i zerkała na nas z parapetu wielce zdumiona.
*   *   *
Duszka odkryła, że - jako jedyna - może położyć się na balustradzie balkonu. No to leży:-)
*   *   *
Przedwczoraj obserwowałyśmy z Nusią spacerującego pod balkonem jeża. Mina Nusi - bezcenna:-)

6 czerwca 2011

Nowa kuweta

Dotychczasowa kuweta sprawiała się rewelacyjnie. Co więcej - byliśmy obiektem zazdrości tych kociarzy, którzy muszą mieć więcej niż jedna kuwetę, jeśli maja więcej niż jednego kota. U nas w łazience stała jedna kuweta i było dobrze.

Omawiać będę teraz szczegóły intymne, więc co wrażliwsze osoby proszone są o opuszczenie akapitu w lekturze. Duszka korzysta z kuwety, ale robi to w fascynujący sposób. Otóż, usadowia się w ten sposób, że zamiast sikać do kuwety sika na ścianę. To, co znajduje się poza kuwetą rozpływa się po podłodze i po każdej takiej bytności Duszki w łazience szorujemy płytki, fugi i ścianę. Dziś zdarzyło się to cztery razy. Chyba nikogo nie dziwi to, że zaczęliśmy myśleć o czymś, co utrudni Duszce zalewanie ściany i podłogi.

Kiedyś u znajomych widzieliśmy pudełko z ikei stosowane jako kuwetę. Zainspirowani pomysłem udaliśmy się dziś do sklepu i przytargaliśmy z niego:

(zdjęcie IKEA)

Pudło jest duże, przezroczyste i mieści się w nim strasznie dużo żwirku. Mam nadzieję, że się sprawdzi:-)

3 czerwca 2011

Osiem łapek i cztery ogony

Duszka po otrzymaniu antybiotyku i zastrzyku odczulającego natychmiast wróciła do formy. Już opisywanego wcześniej wieczoru czuła się znakomicie. Po wczorajszej wizycie u pani doktor, kiedy to okazało się, że kot zdrów, antybiotyki bakteriom pasują niemal wszystkie, a Duszce wystarczy podać kolejny zastrzyk odczulający i za 5 dni jeszcze jeden, kocinka jest jak nowa;-)

Gusia pławi się w pełni szczęścia, ponieważ przyjechał P. i Ko-córka ma teraz większy wybór między kolanami, na których życzy sobie leżeć. Wczoraj wieczorem wędrowała od Z. do P. i od P. do Z. tak długo, że aż się roześmialiśmy obrażając Gusię, która zeszła i wskoczyła na bocianie gniazdo:-)

Nusia zakończyła już okres polowań na pyłki topoli. To, co wyprawiała na balkonie mroziło nas czasami, bo widok olbrzymiej Nusi podskakującej wcale wysoko sprawiał, że zamieraliśmy i uświadamialiśmy sobie z całą wyrazistością, że w domu mamy cztery drapieżniki.

Sisulka ostatnio jada tylko wieczorami. W ciągu dnia odmawia spożywania kurczaków, czy innych mięs i jedyne na co daje się skusić to odrobina suchego. Wieczorami głodnieje i stuka w lustro w ramach komunikowania się z nami. Zjada niewiele, ale z wyraźnym smakiem i idzie wygrzewać mi kołdrę. Oczywiście nie śpi z nami - za bardzo się kręcimy; ona woli muszelkę z liści:-)

1 czerwca 2011

Ki diabeł!

Duszka w sobotę miała coś na wargach. Śliniła się gęsto, zapach ślina miała mocno nieprzyjemny, a na pyszczku dało się widzieć podrażnione, jakby podpuchnięte miejsca. Poczyniłam konsultacje z Ciotką Z. do której mamy zaufanie, a i daliśmy obejrzeć Duszkę tejże Ciotce Z. oraz Ciotce M. Obydwie panie orzekły, że to stan zapalny, a na języku czai się nadżerka. Pyszczydło mieliśmy smarować żelem na stany zapalne pyszczydeł wszelkich. W poniedziałek wszystko się zasklepiło, wygasiło i cali szczęśliwi, że Duszka już zdrowa, poszliśmy spać. Niestety - wczoraj rano nastąpił nawrót, który objawił się zwiększonym, więc ropnym wyciekiem, powiększeniem i silnym zaczerwienieniem (by nie rzec krwawieniem) warg. Pojechaliśmy do weterynarza, tym razem nie do naszego, ale do tego, którego mamy blisko i który leczy kotki z Niekochanych.

Pani doktor usiłowała wydobyć z nas informację, że Duszka się drapie. Twardo upieraliśmy się przy tym, że nie - no, bo się nie drapie. Obejrzała kocinkę, przytknęła szkiełko do kiepsko wyglądającego pysia Duszki, a po kilkunastu minutach wróciła do nas z wiadomością, że to co ma Duszka wygląda na typową alergię. Nie wiadomo od czego (a testy są niemiarodajne, więc nie warto robić), ale na wszelki wypadek dobrze jest zmienić karmę na RC hypoalergiczną w cenie 2,5 kg za niemalże sto złotych. Na plus pani doktor zaliczamy to, że pobrała wymaz z kociej buźki i zrobi ambiogram, żeby wiedzieć, który antybiotyk kotu podać. Kluczowa stała się dla nas informacja, że drób jest częstym uczulaczem, bo my - odkąd Duszka była chora - odstawiliśmy ją od suchego z obawy, że boli ją gdy gryzie - i dawaliśmy kurczaka. Może za dużo? Tym bardziej, że jeszcze niedawno Duszka nie jadła nic poza suchym...

Z przychodni wyszliśmy między innymi z próbkami karm hypoalergicznej i calm. Po powrocie do domu Duszka poczuła się znacznie lepiej (pewnie duża w tym zasługa leków). Dostała ona (i pozostałe koty - a jakże) na spróbowanie hyperalergicznego jedzenia (smakowało, och - jak smakowało) a później - mocno późnym wieczorem - odrobinkę calma. No i wyobraźcie sobie taką scenę: siedzimy w pokoju, oglądamy coś w tv, gdy nagle do tegoż pokoju wmaszerowuje z głową wysoko uniesioną Duszka. Głowę miała wysoko, bo w pyszczku niosła otwartą próbkę calma. Przyniosła, położyła i zaczęła się w nas wpatrywać. Mocno i intensywnie. Cóż było robić - Z. poszedł nasypać calma do miski:-)

W czwartek Duszka dostanie antybiotyk. A my zaczniemy myśleć co dalej. Chyba na początek spróbujemy odstawić Duszce mokre - może to przyniesie dobry efekt.

Potrzymacie kciuki?