24 lutego 2011

Moja dziurawa pamięć

Jestem beznadziejna w zapamiętywaniu rocznic, dat urodzin, imienin, ślubów. O urodzinach najbliższej rodziny pamiętam, ale już roku, w którym moja własna siostra wyszła za mąż, nie. Robię ten nie koci wstęp celem wytłumaczenia się z zapominalstwa dotyczącego kota.


23 lutego 2008 przywieźliśmy ze schoniska Gusię, wówczas Wilgusię. Dziś nie wyobrażamy sobie życia bez niej mimo, że wciąż na nas krzyczy jeśli robimy coś nie po jej myśli. Rozczulające jest, gdy wspina się po nodze prosząc o jedzenie, gdy krąży wokół człowieka czekając na zaproszenie na kolana, gdy wieczorem układa się na kołdrze patrząc wielkimi okrągłymi ślepkami.


Dziś chcąc uczcić święto kupiliśmy puszeczkę smakołyku. Gusi nie smakował;)))

P.S. O pierwszych chwilach Gusi w naszym domu możecie przeczytać TU.

22 lutego 2011

Tylko trzy miski

Gdy tylko wróciliśmy w niedzielę z zawożenia Ingi do domu Nusia weszła do transporterka i zasnęła w nim. Mamy dwie teorie - albo zrobiła tak tęskniąc za Ingą, albo by jak najszybciej stłumić zapach Ingi nasycając ręcznik, którym jest wyścielony transporter swoim zapachem. Bliżej nam jest jednak coraz bardziej to teorii drugiej.

Wieczorem Nuśka poczuła się swobodnie i rozegrałyśmy długą oraz żywiołową grę w gumeczkę.





Sisi z Gusią też się wyraźnie ożywiły. Poniedziałkowe przedpołudnie spędziły dziko galopując przez mieszkanie; raz jedna była uciekającą, raz druga. Zwinęły w czasie zabawy chodnik w przedpokoju, pozrzucały koszyki z szafki w przedpokoju i były taaakie szczęśliwe.

I tylko nam, podczas karmienia, dziwnie wystawiać jest tylko trzy miski. 

21 lutego 2011

Inga w DS

Wczoraj zawieźliśmy Ingę do jej Domu Stałego. Mamy nadzieję, że ów Dom będzie tym właściwym i Inga wreszcie znalazła miejsce, w którym będzie mogła być na zawsze.

Gdy przyjechaliśmy na Ingę czekało jedzenie, koszyczek, kuweta. Czekali też, przede wszystkim, ludzie:) Gunia pozwiedzała wszystkie kąty, skubnęła jedzonka i weszła pod wielkie łóżko. Wyszła spod niego dopiero po naszym wyjściu dała się wziąć na ręce chłopcu i jego mamie, posiedziała trochę na kolanach pana, zjadła drugą tego dnia porcję kurczaka;) i ułożyła się do snu na fotelu.

Tęsknimy za nią, ale i cieszymy się z tego, że Inga wydaje się być zadowolona z miejsca, do którego trafiła. Będę pisała o tym, co u niej nowego:) A Wy, bardzo proszę, trzymajcie kciuki za to, by ten dom był domem właściwym, by Inga poczuła się u siebie.

17 lutego 2011

W Dzień Kota...

kotom życzymy dobrych domów z dobrymi ludźmi, a ludziom - jak najdłuższych, szczęśliwych chwil z kotami.




Świętowanie zaczęło się tuż po północy - masowym przytulaniem
Później była pyszniutka wątróbka, teraz znów jest spanie, a kto wie czym się owo świętowanie skończy;)

Życzymy doskonałego dnia:)

12 lutego 2011

Mniej więcej 12 kg

Jak człowiek się czuje średnio rewelacyjnie i ma potrzebę poleżeć w dzień pod kołdrą, to od razu na człowieku kładzie się, mniej więcej, 12 kg kotów. Niektóre z tych kilogramów są nieco bardziej bezczelne od pozostałych;) 
Człowiekowi jest błogo, ciepło i ciężko. Ale któż by się tym martwił w obliczu szczęścia płynącego ze wspólnego leżakowania?

6 lutego 2011

Centymetry szczęścia

Zaczaiłam się wczoraj na Nusię gdy Z. przygotowywał kotom jedzenie. Nusia zawsze staje na dwóch łapkach i sięga do kuchennego blatu nie mogąc się doczekać kiedy już dostanie miskę. Gdy tak stoi opiera przednie łapki o blat. Co więcej - mam wrażenie, że nie rozciąga się wówczas na całą długość - no bo skoro sięga, to po co. Blat kuchenny mamy na wysokości 85 cm od podłogi.

Wczoraj spotkało mnie wieczorem wielkie szczęście. Sisi postanowiła ułożyć się na mnie do snu. Zawinęła się w śliczny obwarzanek i zasypiała, gdy nadeszła Nusia. Młodsza kotka ma doskonale opracowaną taktykę zdobywania miejsc już przez kogoś zajętych. Staje tuż obok i pomalutku przysuwa się coraz bliżej upatrzonego punktu. Sisi zrezygnowała i odeszła, a Nuśka z miną wielce zadowoloną zajęła jej miejsce. Podobna technikę Nusinka stosuje przy miskach - zazwyczaj to Gusia się usuwa. O ile jednak w kuchni interweniujemy, to w sypialni jest trudniej - Sisi nie lubi zamieszania i poszłaby także, gdybym odegnała Nusię. Co ciekawe zdarza się im spać razem. Wczoraj najwyraźniej nie było to możliwe.

Wyścieliliśmy ręcznikiem kaloryfer. I Sisuleńka przespała tak wczoraj dłuższy czas:

Zdjęcia Nusi będą. Muszę tylko reanimować aparat.

4 lutego 2011

Nowe. O zgrozo!

Co nowego? Nie, tym razem nie chodzi o nowego kota;) Bardziej o nowe umiejętności i zwyczaje kotów.

Nusia zaczęła drapać w lustro. Dotychczas tę umiejętność opanowaną miała tylko Sisi. Najmłodsza Ko-córka głupia nie jest i wyciągnęła z obserwowanego związku przyczynowo-skutkowego właściwe wnioski - jak się drapie, to oni przychodzą. No i drapie. Jak chce jeść. Ale też jak się nudzi. Na nasz widok podskakuje i ucieka. 

Sisi natomiast poczuła się już całkiem jak udzielna królowa. W porze posiłku, czyli koło południa, siedzi na szafce w przedpokoju i czeka aż zostanie namówiona do wejścia do kuchni i zostanie jej podstawiona pod nos miska z kurczakiem. Ostatnio jednak przewróciło jej się w głowie całkiem i nie je jeśli nie ma podawanego z ręki. Ciekawe po ilu dniach niejedzenia zaczęłaby dbać o miskę?

Rozpuściliśmy swoje koty straszliwie;))) Oczywiście - zwyczajem wszystkich, którzy w parach odpowiedzialni są za wychowywanie - jestem gotowa zrzucić część winy na Z. i twierdzić, że to on je tak rozpieszcza. I choć takie rozwiązanie kusi, wiem, że mam w owym rozpieszczaniu potężny udział;)))

P.S. A poza tym mam wrażenie, że Nusia wciąż rośnie. Ale o tym kiedy indziej...