24 października 2012

Wojciech

  • Waży 3,50 kg.
  • W sobotę, podczas wizyty na szczepienie, nie dał się posłuchać, bo burczał.
  • Ma ogon o długości (mierzone w prędkości, więc może być błędnie) 29 cm.
  • Znalazł szczelinę w siatce balkonowej i przez nią próbował przejść do sąsiadów i powędrować w nieznane. Szczelina mieści się pod sufitem balkonu.
  • Uwielbia łazienkę. Towarzyszy nam w niej codziennie.











P.S. Wiem, że te zdjęcia są prawie takie same. Ale nie umiałam zdecydować, które są najładniejsze:-)

19 października 2012

Szafkowce






P.S. Przepraszam za widoczną w tle zawartość szafki. Miałam pomysł, aby trzymać w niej tzn. "bliższe ciału" :-)

18 października 2012

Dzielenie poduszki

Gusia, jak już pisałam, wykazuje ostatnio duże zainteresowanie tym, by dzielić ze mną poduszkę. W miniony weekend przeszła samą siebie:-) Najwyraźniej kotka uznała, że w tygodniu wciąż jestem zajęta, że w dni wolne jest zbyt duża konkurencja w zabieganiu o uwagę i pieszczoty. Atak czułości przeprowadziła nocą, a w zasadzie nocami.

Na czym polega taki atak? Gusia przychodzi podczas mojego snu i delikatnie wchodzi na poduszkę. Krąży po niej i po mnie, zaczyta burczeć, liże mnie po powiekach i rękach, a gdy już się odsunę układa się wygodnie na poduszce. Za chwilę wstaje i układa się jeszcze raz. I znów... I znów... Gdy już właściwe miejsce i pozycja zostaną ustalone Gusia zapada w mocny sen. Na tyle mocny, że po mojej pobudce nadal zostaje na poduszce.

Najciekawszy w tym wszystkim jest kontekst "historyczny". Gusia trafiła do naszego domu z "łatką" dzikiego dzikusa. Od pierwszej nocy spała z nami, choć do dziś warczy groźnie, gdy bierzemy ją na ręce, głaszczemy wbrew jej woli, czy robimy cokolwiek na co ona nie ma ochoty. Gusia w wyraźny sposób informuje nas o swoich potrzebach - drapie nas po nogach, gdy jest głodna - więc i w przypadku deficytu czułości znalazła sposób na to, by wyegzekwować od nas uwagę, pieszczoty i bliskość.

I niech nikt nie mówi, że koty nie są inteligentne:-)

12 października 2012

Za 1 PLN

Wczoraj uświadomiliśmy sobie, że gdy braliśmy Sisi z komórki w B., to zapłaciliśmy za nią (żeby zdrowa była) 1 zł. Wyobrażacie sobie? Tyle szczęścia za złotówkę?





 :-)

7 października 2012

Wiatr zawiewa liście...

... a to rzecz, która cieszy. Szczególnie Wojtusia. Oczywiście nie jest to jedyna rzecz, która wzbudza w nim entuzjazm. Zauważyliście, że u małych kotów zachwyt światem następuje jakoś szybciej niż u dużych, że o ludziach nie wspomnę? Liść przyniesiony na balkon, nowy - duży - kwiat w domu, własny lub siostrzany ogon, nowa umiejętność (o tak, Wojtek nauczył się wskakiwać na szafki kuchenne), ciepły koc, gotowane żółtko i wiele innych rzeczy, które sprawiają, że ruchy kociaka stają się weselsze...

Nowy kwiat cieszy nie tylko Wojtka. Duszka polubiła spać pod nim. Zostawiła ukochaną czerwoną podusię, koszyk przy kaloryferze i układa się na dywaniku. Chyba muszę i tam zrobić jej jakieś przyjazne legowisko, skoro tak polubiła zielone nad głową. A w innym temacie: Duszce zdarza się zwracać pokarm. Najczęściej po tym jak zje zbyt łapczywie lub za dużo. Ostatnio nad ranem obudził mnie charakterystyczny głos Duszkowego pozbywania się zawartości żołądka. Jakież było moje szczęście, gdy okazało się, że Duszka pozbyła się w ten sposób kłaczków.

Nusia ma niebywałą zdolność. Działa usypiająco na tych, którzy zwabieni białą, mięciutką sierścią idą się przytulić do kota. Haracz za przytulanie trzeba zapłacić: Nusia pucuje czoło delikwenta, a później... Już przez sen wczołgałam się pod koc. I tak przez cały weekend :-) Rytuały Nusi nadają codzienności wyjątkowego smaku. W nocy czuję gdy zapiera się o moje nogi, by wygodnie spać, nad ranem idzie postukać lustrem, by oznajmić, że już jest głodna, przychodzi do łazienki po głaski, a po posiłkach zasiada przed drzwiami balkonowymi, by poprosić o wypuszczenie na spacer.

Gusia od długiego już czasu przychodzi co rano, by ułożyć się na mojej poduszce. Kilka miesięcy temu zaczęliśmy spać na poduszkach wypełnionych orkiszowymi plewami. Mamy takie my i każda z kotem. I co? No i Gusia najbardziej lubię tę, na której śpię ja. Niemalże każdego ranka krąży koło mojej głowy, rozpycha się, liże mnie po rękach, mruczy zachęcająco, omiata ogonem tak długo, aż zdecyduję się podzielić z nią poduszkę. Wówczas układa się niczym zadowolona pantera i zostaje w łóżku nawet wówczas, gdy ja już je opuszczam.

Sisi. Z jednej strony najbardziej niezależna, z drugiej - kot, który przytula, ugniata, dopomina się, bardzo zdecydowanie, czułości. Z nadejściem chłodniejszych dni jest bliżej nas, częściej nam towarzyszy i jednocześnie wyraźniej zaznacza swoją osobowość. Nie, Sisi, nie będzie jadła wtedy, gdy reszta kotów. Owszem, posmakuje tego, co ma w miseczce, ale czym prędzej odchodzi, by wrócić w wybranym przez siebie czasie.

Ostatnio nie robię zdjęć, ale jest jedno. Świętowaliśmy moje urodziny i Wojtuś koniecznie chciał sprawdzić cóż dostałam:

1 października 2012

I znów pisanie o kociokwikach trzeba odłożyć...

W nocy z soboty na niedzielę umarł Ptyś. Miał około 10 miesięcy. W świadomości mamy go od chwili kiedy  w pierwszych miesiącach roku trafił do schroniska w takim stanie, że naturalne wydawało się nadanie mu imienia Pchlarzyk. Dzięki dobremu domowi tymczasowemu Pchlarzyk zmienił swój image zmieniając tym samym imię. Czas jakiś później trafił do domu stałego dołączając do starszej od niego kotki. Ptyś był kotem wyjątkowym - miał FeLV. Był radosnym kociakiem, pełnym życia, ciekawym, o niezaspokojonym apetycie. W ostatnich dniach był pod stałą opieką weterynaryjną. Umarł przy kochającym go człowieku.