26 maja 2012

Zakaz ruszania i piętki

Odwiedziła nas dziś Z. przynosząc wielką pakę jedzenia dla Wojtusia. Kotek został wygłaskany i wyprzytulany. Kociątko zmęczone wrażeniami zasnęło, a gdy późnym popołudniem wstało i łobuzowało ile wlezie.


W międzyczasie podłożyłam go do Nusi ciekawa jej reakcji:







Powiedziała, że chętnie go wyliże, ale jak nie będzie się ruszał. Jak zaczynał - pacała go łapką ku uspokojeniu. Szkoda mi się Wojtka zrobiło i czym prędzej go zabrałam.

Później, na wyraźną prośbę Z., podjęłam próbę zrobienia zdjęcia kocim piętkom. Przy hasającym Wojtusiu nie było to łatwe, ale udało mi się:



Resztę popołudnia i wieczór Wojtek spędził śpiąc na mnie (teraz też śpi). Dołączyła do nas Gusia, więc było mi buro, miło i ciepło.

25 maja 2012

Kolejka, domek i goście

Wojciech błyskawicznie opanował wiedzę o tym, że jedzenie dostaje się w kuchni oraz że jedzenie pojawia się szybciej gdy patrzy bacznie na człowieka.


Dziś przyszła niecierpliwie oczekiwana paczka z zooplusa. Zdecydowaliśmy się na wypróbowanie nowego żwirku i zamówiliśmy suchą karmę, do której dołączano domek z kartonu w drapakiem. W zestawie powinny być elementy łączące ściany, ale poradziliśmy sobie i bez tego. Nusia prezentuje efekt.

O efektach żwirku napiszę za kilka dni - na razie wygląda dobrze.

Odwiedzili nas dziś K. i Z. Obydwoje, o czym doskonale wiemy, odwiedzili nas ze względu na Wojciecha. Z. widział już Wojtusia kilka razy, ale dla K. było to pierwsze spotkanie z naszym zwierzyńcem i nie dała rady ukryć, że szczególnie najmłodszy z kociej rodziny przypadł jej do serca. Wojtuś większość wizyty K. przespał na jej kolanach, a kiedy przestawał spać udawał, że jest delikatnym koteczkiem:-)

Jutro będziemy ważyć Wojtusia:-)

23 maja 2012

Same sukcesy:-)

Uwaga sukces! Wojtuś sam znalazł drogę do łazienki i wdrapał się do kuwety! Być może robiłby to i wcześniej, ale jako nadgorliwiec nosiłam go wątpiąc w jego zdolności akrobatyczne (kuwetę mamy krytą, dużą). A tu - niespodzianka:-)

Kociątko odkryło już że drapak ma budkę, w której dobrze się śpi, że można wspinać się po wersalce i biegać po stole przed Z., wie, że w porze posiłków lepiej być w kuchni. Wie także, że gdy sen kota morzy to kot, dal swojej wygody i świętego spokoju, powinien wejść do transporterka.

Najmilsze jest chyba jednak to, że Wojtuś reaguje na imię:-)

P.S. Na froncie Ciotki - Wojtuś lekko drgnęło; już nie syczą, ale też nie tulą i nie liżą.

21 maja 2012

Wojciech, nasz nowy tymczas

Wiadomość o kociaku, który nie ma opanowanego samodzielnego jedzenia i liczy sobie około 3, 4 tygodni życia, dotarła do nas 19 maja późnym popołudniem. Kot trafił do schroniska w tym samym dniu, wyglądał zdrowo, był zadbany i wiadomo było, że albo zaraz w schroniskowej klatce podłapie jakiegoś wirusa, albo - nie jedząc samodzielnie - będzie jadł rzadziej niż inne koty. Zdecydowaliśmy się dość szybko i tak oto trafił do nas Wojtek:



Przyrost umiejętności u małego kota jest porażająco szybki. Gdy go przywieźliśmy, i jeszcze wczoraj rano, nie dostrzegał toczącej się obok piłki, nie znał ścieżek łączących poszczególne pokoje i na widok starszych kotek zamierał w bezruchu. Dzień wczorajszy zakończył ganiając za piłeczką, atakując taśmy pakowe, wspinając się po drabince drapaka i grasując po naszym łóżku. Do kotów też jest śmielszy.

Polubił kurczaka, ze smakiem ciamka gerberka z indyka, chłepcze wodę i czasami, niewielkie dawki mleka. Dziś próbował nawet zmierzyć się z suchym, ale mu zabrałam; to na razie pokarm tylko dla kotów dorosłych.

Zapomniałam już, że mały kot w domu, oznacza podrapane i pogryzione ręce. Dziś, podczas porannej zabawy, Wojtkowi udało się nawet ugryźć mnie w powiekę.

W poprzednią noc budził nas o 2 i o 5. Dziś, z wieczornej drzemki ocknął się koło 1, a gdy już ponownie zasnął to spał aż do 6. Pograsował trochę i znów śpi; z brzuchem do góry na moich kolanach.

Wojtek wkrótce będzie szukał domu stałego. Polecamy się Waszej pamięci:-)

20 maja 2012

Urodziny Nusi

Oczywiście nie wiemy dokładnie kiedy są. Ale skoro do naszego domu trafiła 11 czerwca 2008 roku, a wówczas miała około3-4 tygodni, to postanowiliśmy świętować dziś. 
Zadziornie wygląda, prawda? 

Minęły już cztery lata wspólnego życia, a mnie wciąż się wydaje, że to tak niedawno Nuśka była maluteńkim kocim dzieckiem, któremu groziło uśpienie, a później usunięcie oka. Dziś kocica jest zdrową, dużą (no, przyznaję - nieco za dużą) przedstawicielką kociego rodu, w której obecności mamy mnóstwo satysfakcji.

*   *   *

W piątek odwiedziliśmy Doktora, by pokazać mu Nusiowe ślepko. Okazuje się, że naczynia wrastają w rogówkę i konieczna jest intensywna kuracja. No i od piątku aplikujemy Nuśce maść, co nie wywołuje u niej euforii. Potrzymacie kciuki za kocie oko? :-)

17 maja 2012

Wołanie o...

Sisi od wczoraj zintensyfikowała swoje działania zmierzające go tego, by nie pozwolić nam spać. Co gorsza - dziś udało jej się wybiec na korytarz, gdy wracaliśmy do domu. Przebiegła się aż do samego końca długiego korytarza, zakwiczała radośnie i dała się wziąć na ręce. Czas jakiś później zaczęła się domagać wypuszczenia na korytarz. Zawodziła stojąc pod drzwiami, skakała na klamkę raz za razem i nader chętnie porzucała ów proceder, gdy tylko zaczynałam się z nią bawić. 

Po około 2 godzinach ułożyła się do spania. Ciekawe, o której nas obudzi...

14 maja 2012

Znów mnie nie było...

ale już jestem. W nocy spały na mnie Sisi i Gusia. Gusia dopadła mnie również popołudniu i leżałyśmy sobie, ja z książką, ona na mnie. Duszka wyjadała mi z talerza surówkę z kapusty z roszponką, Nusia od świtu zachęcała do gry w piłkę, czyli wszystko dobrze i nic się nie zmieniło.

Tylko zimno jest... Czekamy aż będzie cieplej... Będzie?

6 maja 2012

Atak czułości



Narzekałam, bodajże w czwartek, że Gusia, która łapczywie chwyta wszelkie okazje leżenia mi na kolanach w trybie zwyczajno-pracowym, w trybie weekendowym zlekceważyła możliwość wzajemnego się przytulania. Poskarżyłam się głośno Z., a rano (wcześnie rano) poczułam, że ktoś układa się na moim prawym boku. Oczywiście była to Gusia. Spała na moim boku, a gdy przekręciłam się na plecy podeszła blisko twarzy, oparła łapki o moje policzki  i zaczęła burczeć. Popołudnie też spędziłyśmy razem; Gusia skorzystała z tego, że leżę z książką, ułożyła się na mnie, zaczęła mruczeć no i... Obudziłam się godzinę później, a kotka spała jeszcze z trzydzieści minut.

Dzisiejszy poranek też upłynął nam w swoim towarzystwie. Popijałam kawę kończąc szalenie zajmującą lekturę, a Gusia wpatrywała się we mnie miłośnie, co jakiś czas głośniejszym mruczeniem upominając się o pieszczotę.

Gusia jest kotkiem porządnym. O 22 wchodzi do swojego koszyczka, po śniadaniu zawsze wychodzi na balkon i - jak się okazuje - doskonale rozumie każde słowo jakie wypowiadamy. Bo jakże inaczej wyjaśnić ów atak czułości?

5 maja 2012

U nas koty mogą...

nawet jeść ze stołu. Stół na szczęście z gatunku tych, co się je łatwo doprowadza do porządku, a okazja do jedzenia ze stołu była wyjątkowa.

Przyszła wczoraj paczka z karmą (Dziękuję tym, którzy robiąc zakupy w zooplusie, wchodzą do sklepu przez logo na blogu). 10 kg było rozdzielane na mniejsze porcje i przy tymże rozdzielaniu koty znalazły upodobanie.

A było to tak:




2 maja 2012

Donos

Od piątku jesteśmy. Razem, intensywnie, ciepło i czule. Choć czasami bywa mniej sympatycznie. Bywa tak na przykład po 4 rano, kiedy Nusia postanawia się domagać jedzenia. Sytuacja ta jest tym trudniejsza, że koty dostały bardzo późną kolację. Nusia drapała w lustro. Nie reagowała na upomnienia, więc przyniosłam ją do łóżka i obiecałam, że będą ją trzymać przytuloną jeśli będzie rozrabiać (Nusia nie znosi być brana na ręce i przytulana). Po chwili uwolniłam ko-córkę, a ona znów zawędrowała pod lustro. Poszłam po nią. Wypuściłam i sytuacja się powtórzyła. Za trzecim razem Nuśka wydała z siebie wszystkie okrzyki oburzenia jakie tylko są w jej repertuarze i uciekła, by... poprosić o pomoc Sisi. Minęło kilkanaście minut i Sisi zaczęła drapać w lustro. Wytrwałam do 6, do standardowej godziny karmienia dzikich zwierząt, nasypałam jedzenia i udało się nam pospać do 7:40.

Już wiem, że jutro - jeśli sytuacja się powtórzy - będę musiała mocno walczyć ze sobą, żeby nie wygnać kotek na balkon.