30 grudnia 2008

Prezenty



Pod choinką czekała na mnie książka, kilka rzeczy praktycznych i miłych w użyciu oraz przecudnej urody broszka. Prawda, że śliczna?

Święta i po świętach...

W drugi dzień Świąt na Mazury zawitała Helena z Rodzicami i Lulu. Sisi i Gusia najwyraźniej doszły do wniosku, że nie lubią gdy ludzi jest znacznie więcej niż kotów i zaszyły się w sypialni, a Nusia poczuła się w szerokim gronie rewelacyjnie i zupełnie na miejscu. Obwąchała bagaże, podjęła próbę zaprzyjaźnienia się z Lulu (nieudaną, bo Lulu oszołomiona środkiem uspakajającym i podróżą nie była nastawiona towarzysko) i zbadania czymże jest to małe ludziopodobne, co chodzi bardzo szybko, ale gadać jeszcze nie umie (tzn. umie, ale tak jakoś całkiem po swojemu).

Gdy tylko Lulu poczuła się lepiej Nusia zaraziła ją entuzjazmem i zdołały się zakolegować. Uprawiały wieczorne galopady, zapasy i nawet Nusia wypucowała Lulu pilnikowatym jęzorkiem.

Sisi i Gusia wyłaniały się z sypialni, ale w różnym celu. Sisi zasiadała pod choinką, ostrzyła sobie o nią pazurki, zaglądała do Lulusiowej kuwety i pokoju dziecka. Gusia wizytowała kuchnię i pokój z choinką, ale poza tym raczej chodziła innymi niż Sisi ścieżkami; bywało, że wyglądała przez okno, a bywało i tak, że znienacka wskakiwała na kolana rodzicom lub Izie, a oni oszołomieni zaufaniem gniewnej pantery głaskali ją bojąc się jednocześnie głośniej odetchnąć, by kota nie spłoszyć.

Stosunki między Helenką a Kociastymi ustaliły się szybko i wyraźnie. Nusia pozwalała się głaskać, ale ciągana za ogon zgłaszała głośny protest poparty pacnięciem, Sisi nie pozwalała się dotykać i każdą próbę kwitowała wściekłym sykiem, a Gusia na pojawianie się Helenki w pobliżu swojego miejsca do spania lub odpoczynku witała groźnym warczeniem (jeśli to nie pomogło, Helena dostawała lanie). Niestety Lulu na pociągnięcie za ogon reaguje odmiennie niż nasze Ko-córki – zamiera, a to nie jest najlepiej dla niej. Ciri wytargana za ucho obszczekała niesforne Dziecko i odepchnęła je od siebie. Helenka widząc wyraźny sprzeciw zwierząt zaczęła podchodzić do Kociastych i Pieski z większym, niż dotychczas, szacunkiem.

W międzyczasie Nusia poczuła się Kocicą. Gruchała miłośnie do nas wszystkich, zaplątywała się w supełki, układała i… zasypiała zmęczona targającymi ją namiętnościami. Na szczęście Helenka i centymetr krawiecki oraz suszone jabłko i orzechy włoskie zajmowały Kocinkę na tyle, że pochłonięta zabawą zdawała się zapominać o Naturze.

Wczoraj, około 19, wyjechaliśmy w drogę powrotną do domu. Nusia wtuliła się w Sisuleńkę, Gusia położyła się obok koszyczka i tak spokojnie, prawie bez jednego miauku dojechaliśmy do siebie. Nusia natychmiast sprawdzała, czy w kwiatku jest jeszcze ziemia do wykopania, Sisi zasiadła na półce pod lusterkiem czekając na całusy i głaski, Gusia pobiegła zająć miejscówkę na kartonie koło kaloryfera.

Dziś Nusia pomagała nam skręcać regał na książki, Gusia sprawdzała nośność półek, a Sisi kontrolowała przydatność regału dla spraw kocich (opinię wydała pozytywną – gdy się siedzi wysoko na regale można bawić się tablicą korkową wiszącą obok, na ścianie).

Teraz Koty śpią. W swoich kątach, na swoim ulubionym kocu i tuż obok źródła ciepła.

Święta i po świętach...

W drugi dzień Świąt na Mazury zawitała Helena z Rodzicami i Lulu. Sisi i Gusia najwyraźniej doszły do wniosku, że nie lubią gdy ludzi jest znacznie więcej niż kotów i zaszyły się w sypialni, a Nusia poczuła się w szerokim gronie rewelacyjnie i zupełnie na miejscu. Obwąchała bagaże, podjęła próbę zaprzyjaźnienia się z Lulu (nieudaną, bo Lulu oszołomiona środkiem uspakajającym i podróżą nie była nastawiona towarzysko) i zbadania czymże jest to małe ludziopodobne, co chodzi bardzo szybko, ale gadać jeszcze nie umie (tzn. umie, ale tak jakoś całkiem po swojemu).

Gdy tylko Lulu poczuła się lepiej Nusia zaraziła ją entuzjazmem i zdołały się zakolegować. Uprawiały wieczorne galopady, zapasy i nawet Nusia wypucowała Lulu pilnikowatym jęzorkiem.

Sisi i Gusia wyłaniały się z sypialni, ale w różnym celu. Sisi zasiadała pod choinką, ostrzyła sobie o nią pazurki, zaglądała do Lulusiowej kuwety i pokoju dziecka. Gusia wizytowała kuchnię i pokój z choinką, ale poza tym raczej chodziła innymi niż Sisi ścieżkami; bywało, że wyglądała przez okno, a bywało i tak, że znienacka wskakiwała na kolana rodzicom lub Izie, a oni oszołomieni zaufaniem gniewnej pantery głaskali ją bojąc się jednocześnie głośniej odetchnąć, by kota nie spłoszyć.

Stosunki między Helenką a Kociastymi ustaliły się szybko i wyraźnie. Nusia pozwalała się głaskać, ale ciągana za ogon zgłaszała głośny protest poparty pacnięciem, Sisi nie pozwalała się dotykać i każdą próbę kwitowała wściekłym sykiem, a Gusia na pojawianie się Helenki w pobliżu swojego miejsca do spania lub odpoczynku witała groźnym warczeniem (jeśli to nie pomogło, Helena dostawała lanie). Niestety Lulu na pociągnięcie za ogon reaguje odmiennie niż nasze Ko-córki – zamiera, a to nie jest najlepiej dla niej. Ciri wytargana za ucho obszczekała niesforne Dziecko i odepchnęła je od siebie. Helenka widząc wyraźny sprzeciw zwierząt zaczęła podchodzić do Kociastych i Pieski z większym, niż dotychczas, szacunkiem.

W międzyczasie Nusia poczuła się Kocicą. Gruchała miłośnie do nas wszystkich, zaplątywała się w supełki, układała i… zasypiała zmęczona targającymi ją namiętnościami. Na szczęście Helenka i centymetr krawiecki oraz suszone jabłko i orzechy włoskie zajmowały Kocinkę na tyle, że pochłonięta zabawą zdawała się zapominać o Naturze.

Wczoraj, około 19, wyjechaliśmy w drogę powrotną do domu. Nusia wtuliła się w Sisuleńkę, Gusia położyła się obok koszyczka i tak spokojnie, prawie bez jednego miauku dojechaliśmy do siebie. Nusia natychmiast sprawdzała, czy w kwiatku jest jeszcze ziemia do wykopania, Sisi zasiadła na półce pod lusterkiem czekając na całusy i głaski, Gusia pobiegła zająć miejscówkę na kartonie koło kaloryfera.

Dziś Nusia pomagała nam skręcać regał na książki, Gusia sprawdzała nośność półek, a Sisi kontrolowała przydatność regału dla spraw kocich (opinię wydała pozytywną – gdy się siedzi wysoko na regale można bawić się tablicą korkową wiszącą obok, na ścianie).

Teraz Koty śpią. W swoich kątach, na swoim ulubionym kocu i tuż obok źródła ciepła.

25 grudnia 2008

I LOVE YOUR BLOG



Mustahelmi wyróżniła Kociokwik mówiąc głośno „I Love Your Blog” za co gorąco jej dziękuję:) Cieszy mnie to wyróżnienie tym bardziej, iż jest to dla mnie szansą, by wskazać kolejnych 7 blogów bez których nie wyobrażam sobie dobrego dnia.

Zacznę od bloga rodzinnego:

www.helenacorkaizabeli.blogspot.com to blog jaki swojej córce prowadzi moja siostra. Jako, że mieszkamy w pewnym oddalaniu od siebie blog o Helence jest dla mnie źródłem informacji o jedynej siostrzenicy, informacji okraszonych obficie zdjęciami – co pozwala mi na stałe podglądanie życia Helenki.

A teraz już nie rodzinnie, ale blisko serca:

www.tekstowisko.salon24.pl - poczytajcie:)

www.kocizaulek.blox.pl – W Kocim Zaułku razem z Sissi i Dużymi, Którzy Cudownie Rozpieszczają Koty zamieszkała Kotka Kasia zwana aktualnie Jasminą. Jasmina mieszkała czas jakiś w tym samym schronisku, w którym mieszkały Gusia i Nusia. Mnóstwo na tym blogu miłości i ciepła.

www.hersylia810.blox.pl – Hersylia stworzyła miejsce gdzie jest Kot – Hesia i gdzie napatrzeć się mogę na słodkości. Podwójnie przepyszne:)

www.timbuktu.blox.pl – dzięki temu blogowi odbywam magiczne podróże.

www.zakocenie.blogspot.com – kocia Panna Mo pojawiła się w życiu swoich Dużych niezbyt dawno, w sieci już bryluje wśród innych Kociastych. Tak trzymać!

www.bibliotekarz.com – to strona zbierająca wiadomości z blogów bibliotecznych. Świetny pomysł!

Święta






To trzecie święta jakie spędza z nami Sisi. W czasie pierwszego Bożego Narodzenia, podczas którego żyła Sisuleńka mieliśmy sztuczną choinkę, a kocinka radośnie jej używała. Wspinała się wciąż i wciąż pełna zapału na szczyt drzewka. Dziś się nie wspina – igły nie są przyjazne kocim łapeczkom, ale nie znaczy to że się nie interesuje. Sprawdza co chwila, czy może już choinka straciła swe nieprzyjazne cechy i ogląda bombki.

Wiemy na pewno że rok temu 24 grudnia ludzie odwieźli Gusię do schroniska. Dziewczyny z fundacji nadały jej imię odpowiednie do dnia – Wilgusia. Dwa miesiące później tylko je skróciliśmy. Nie wiemy zatem, które to święta za życia Guziolka (podejrzewamy, że drugie lub trzecie). Z nami pierwsze. Ale – być może (bo tego nie wiemy) wspominając ubiegłoroczną traumę – Gusia bardzo ostrożnie podeszła do wczorajszej uroczystości; zdecydowała spędzić czas wigilijny w koszyczku.

Niewątpliwie są to pierwsze święta Nusi. Na świecie pojawiła się w maju, więc ten rok jest rokiem doświadczania wszystkiego pierwszy raz. No i Nusia doświadcza – z entuzjazmem Maleńtasa, z zachłannością i ciekawością. Pomagała Tacie ubierać choinkę, ogląda bombki, bawi się orzechem i podkrada suszone jabłka. Wczoraj zafascynowały ją prezenty.

21 grudnia 2008

Doniesienia











Podróż upłynęła miło, choć nie tak szybko jak zazwyczaj. Przyczyną nie były koty, a opady śniegu, które jako żywo występować nie powinny - w słuchanym przez nas radiu wciąż słyszeliśmy, że śnieg spadnie dopiero w drugi dzień świąt, a my jechaliśmy w śnieżycy - co powodowało w nas narastające wrażenie surrealizmu;)

Gusia spokojnie ułożyła się z tyłu na siedzeniu i choć gdy tylko wjeżdżaliśmy do jakiegoś miasteczka czy bardziej oświetlonej wsi, robiła wszystko, by powyglądać prze okno, podróż w jej wykonaniu można uznać, za bardzo spokojną i miłą.

Sisi – tradycyjnie już – zaległa w koszyczku i tylko na postojach wysuwała łepetynkę z koszyczka.

Nusia znalazła remedium na niemiłe doznania podróżnicze – pomiauczała nieco i postanowiła poprosić Sisi o wpuszczenie do Sisulowego koszyczka. Prosiła przytomnie, wypucowała jęzorkiem łepetynkę Sisulkową i Sisi zgodziła się podzielić koszyczkiem z Maleńtasem. Zatem na postojach w koszyczka wystawały dwa łepeczki kocie;)

Oczywiście pierwsze co Ko-córki zrobiły w domu Rodziców to zainteresowanie się tym, czy miski stoją tam gdzie stać powinny;) Nie stały, ale szybko naprawiliśmy ten błąd.

U Rodziców czekała na Kociaste niespodzianka – Nusia dostała paczkę dla Maluszka kilkumiesięcznego, z firmy produkującej jedzenie kocie:)

Gusia wczoraj jeszcze była nieco zdegustowana tym, że zmieniliśmy jej miejsce do życia – burczała na mnie gniewnie ilekroć byłam zbyt blisko niej. Dziś spojrzała już łagodniejszym wzrokiem – nawet uczyniła mi zaszczyt i napiła się wody ze specjalnie odkręconego dla niej kranu.

Sisi zajęła znaną z poprzednich wizyt u rodziców miejscówkę – poleguje na długim tyle odbiornika TV i tam jej najwygodniej. Zdarzają się na szczęście chwile, w których Sisi decyduje się zejść i pozwiedzać mieszkanie. Dziś zadziwiła nas niepomiernie. Sprawa dotykać będzie kwestii intymnych, ale mam nadzieję, że wybaczycie.

Sisi weszła do kuwety. Ten sam moment wybrała sobie Ciri na wejście do pokoju i zatrzymanie się zaraz obok kuwety. Sisi poczuła się zdegustowana obecnością pieski i opuściła kuwetę. Za jakiś czas podjęła kolejną próbę skorzystania z kociego wc, ale tym razem zirytowała ją Nusia, która postanowiła stać się widzem czynności wykonywanych przez Sisi. Kolejny raz znów coś jej przeszkodziło i już tylko widziałam oburzoną Sisi wyskakującą z kuwety. Poszła sobie zwiedzać mieszkanie. Gdy za jakiś czas weszłam do łazienki zobaczyłam Sisi kontemplującą szafkę łazienkową. Za kolejne kilkanaście minut zaniepokoiło mnie drapanie dobiegające ze wspomnianego pomieszczenia. Wystraszyłam się, że Sisi sfrustrowana brakiem możliwości skorzystania z własnego wc, jako toaletę wykorzystała brodzik lub podłogę w łazience. Jakież było moje zdumienie, gdy okazało się, że Sisi wyciągnęła spod łazienkowej szafki schowaną pustą kuwetę Lulu i drapie w tejże kuwecie!

Nusia ma za to energii za całe stado kotów. Wszędzie jej pełno (co widać na załączonych zdjęciach). Wdrapała się na najwyższą półkę z Maminymi kwiatami, uczestniczyła w lukrowaniu pierniczków, próbowała wskoczyć za lodówkę i zainteresowała się ozdobami, które Mama zawiesiła na kuchennym oknem.

Jutro zaczniemy już świąteczne wypieki i jak sądzę Nusia zechce nam pomagać. Zostawiona za drzwiami do kuchni robi baranki, miauczy rozpaczliwie lub próbuje przeciskać się przez szparę między drzwiami i podłogą. Śmieszny to kotek i niewątpliwie szurnięty;)

A, byłabym zapomniała… Kolega Yakub zakupił naszym Kociastym zabawki w Ikei. Sprawił tym Ko-córkom mnóstwo radości; Nusi przypadła świnka (?) z torebką, a Sisi i Gusi szczurki z chusteczkami (-;)) i zapewniam, że lepszego prezentu chyba nie można było im podarować:).

19 grudnia 2008

Czeka nas podróż




choć Kociaste jeszcze o tym nie wiedzą. Dziś późnym popołudniem wyruszamy, by spędzić święta u Rodziców. Prezenty już zapakowane, książki - lektury dla I. i Mamy też, ciasta dla Ciri czekają w lodówce. Teraz tylko wybrać, co będziemy czytali, zapakować kocie miski z jedzonkiem i można ruszać w drogę:) 

Nusia wczoraj pomagała mi w pakowaniu prezentów, a Gusia przyglądała się wszystkim naszym poczynaniom spod koca. Sisi nie zaszczyciła nas swoją obecnością - została w sypialni.


15 grudnia 2008

Manie kotów

Wbrew pozorom nie chodzi tu o kotów posiadanie (jak w starym dowcipie, gdzie za niemanie świateł był manadat), ale o to, że koty mają manie, czyli świra.

Nusia już trzeci dzień wkłada łapki do doniczki i wyciąga je z ziemią (tak, to ten sam kwiatek, który tydzien temu był przesadzany). Jeśli odejdzie ją ochota na wyciąganie z doniczki ziemi popada w inną skrajność - wkłada do doniczki zabawki - pluszową rybkę, myszkę od Zuzanny (Zuzanno, pozdrawiamy) lub cokolwiek innego, dostarczone do doniczki albo by wyrównać poziom ziemi zmiejszony na skutek wydłubywania, albo by rzeczone rybka, myszka lub coś innego dotrzymały kwiatkowi towarzystwa. (Aktualnie kwiatkowi towarzyszy odkurzacz zastosowany w celu przepłoszenia szkodnika).

Gusia cicho, cichuteńko przegryzła kabel zasilający komputer. Dobra koleżanka (pozdrawiamy, Magdo) sprezentowała nam kabel zalegający w niej w szafie. I cóż na takie dictum Gusia? Ha, ona nie z tych co się dadzą zaskoczyć... Nadgryzła drugi kabel. Ów drugi, z racji tego, że nie mamy trzeciego w zapasie, został pieczołowicie owinięty materiałami maskującymi i schowany pod torbę z papierami. Do czasu zanabycia osłonki na kable.

Sisi, wraz z zrzuceniem zbędnych naszym zdaniem gramów, dostała dynamizmu jak za dawnych dni. Uprawia gwałtowną galopadę sama lub w towarzystwie, bez znaczenia. Przestrzeń na szczęście do galopowania ma, a że owe biegi z przeszkodami mobilizują nas, by nie zostawiać szklanki, kubka, talerza, odkręconego pióra, otwartej książki, notatek na pojedynczych kartkach w miejscach, gdzie za chwilę może zmaterializować się kot, to chyba nie kocia sprawa?

No, kociokwik, po prostu kociokwik... 

12 grudnia 2008

Bez przekonania



Olianka nagrodziła Kocio-kwik wyróżniając bloga tytułem "Uber Amazing Blog" - dziękuję. 

O ile jednak inicjatywa "I love Your Blog" miała dla mnie wartość, to wyszukiwanie blogów, które  są dla mnie inspiracją, przedstawiają zdumiewające, niesamowite informacje (?!), mają dużo do poczytania, zawierają zdumiewające projekty (?!) przekracza moje możliwości percepcyjne.

Cenię blogi wskazane w zakładkach, bo w innym przypadku nie umieściłabym w owych zakładkach. I uważam, że każdy z nich jest wart uwagi. Ale na myśl o określeniu "Super Zdumiewające" otrząsam się z niesmakiem.

Wybaczcie zatem brak nominacji.

Wasza wierna czytelniczka
 i opisywaczka Kocio-kwikowej rzeczywistości

Zabawa obrazem





P.S. Dla zainteresowanych eksperymentami graficznymi:)

11 grudnia 2008

Donos na Małego Misia

Nusia, zwana w przypływie czułości Małym Misiem, zasłużyła na donos. Wykoncypowała bestyjka, że jak się odpowiednio rozdziawi paszczękę i umiejętnie złapie zębami, to uda się urwać klawisz z klawiatury. Wypróbowała metodę, metoda przyniosła oczekiwany skutek, więc Nusia – z radosnym błyskiem w oku – rozpoczęła dzieło zniszczenia.

Klawisz „2/@” udało się przytwierdzić tak, by był sprawny. Klawisza „z” – nie. Po jednodniowym korzystaniu z klawiatury ekranowej zasięgnęliśmy porady specjalisty, który stwierdził, iż wymiana klawiatury kosztować powinna około 150 zł. Kupiliśmy klawiaturę osobną za osiemnaście zeta. Ale to nie koniec… Nusia zafascynowana powodzeniem swej niszczycielskiej działalności postanowiła ją kontynuować. Chwila odejścia od komputera kosztowała mnie F8. A dziś wydarzyło się coś, co nie pozwala zwątpić w inteligencję Ogoniastych.

Nusia powolutku weszła na stół, rozejrzała się bacznie dookoła, pochyliła nad klawiszem ze znaczkiem windowsa, wysunęła ząbki i zazezowała na Z. On krzyknął, a ona jednym sprytnym ruchem wyłuskała z klawiatury ów klawisz i spyliła z nim do sypialni. Udało się go odzyskać i przykleić. Podczas walki o klawisz Z. nakrzyczał na Nusię. Obrażona stała przez 10 minut w przedpokoju łypiąc na niego mało życzliwie i jednocześnie całą sobą informując, że należy jej pożałować, bo przecież ona… nic złego… Z. pożałował.

Próbowała wydłubywać klawisze z tradycyjnej klawiatury, ale próba się nie powiodła. Wyobrażam sobie jak była zawiedziona.

P.S. Chyba w ramach samopokuty Nusia ostatnią noc spędziła w łazience, koło rur od umywalki, śpiąc na nowej szmacie do podłogi.

9 grudnia 2008

Różnostki







Wczoraj rano koty podejrzanie ucichły. Zaniepokojona weszłam do sypialni i zobaczyłam Nusię i Sisi przyglądające się z dużym zainteresowaniem wyciągniętemu z doniczki kwiatkowi. Temu najładniejszemu i najukochańszemu. Nuśka jest uparta i wydłubuje go z donicy, ja jestem uparta i wsadzam go ponownie. Nie wiem jak dużą upartością na życie cechuje się kwiatek.

Kwiatek został zasadzony na nowo i postawiony na podłodze. I teraz wszystkie koty leżąc na komodzie leniwie trącają jego listki, skaczą z rzeczonej komody nad jego czubkiem na podłogę lub z podłogi na komodę, tą samą drogą. Fajnie też jest się ganiać wokoło doniczki lub podejmować próby wspinaczkowe na kwiatku.

Jak już się Koty zmęczą, to miejsc do spania jest bez liku. Moja - koniecznie otwarta - torba, kartonik wyścielony kocami lub własne M. I oczywiście solarium.

8 grudnia 2008

Telewidzka





Nusię zainteresował telewizor. W sobotę oglądała film, a wczoraj kibicowała skokom narciarskim. Przyglądała się poszczególnym zawodnikom, trzymała na nich łapki, gdy lecieli, troskliwie pilnując by nie spadli, a na końcu oglądała bacznie tabelę, by wiedzieć czy jej faworyt wygrał.