Sisi trafiła do nas 1 września 2006 roku. Miała 6 tygodni i zaraz po tym jak zabraliśmy ją od mamy i z rąk pani, u której Sisulka dotychczas mieszkała schowała się pod Z. marynarkę. W nocy płakała za mamą i cmoktała nas w poszukiwaniu mleka.
Gusia miała około roku, kiedy zabraliśmy ją ze schroniska. Była tam dwa miesiące. Siedziała w ciasnej klatce, agresywna, pełna złości i niezrozumienia. Przez pierwszy tydzień spała z nami na kołdrze. Później doszła do wniosku, że są wygodniejsze miejsca.
Nusia miała 4 tygodnie i była chora. Najmniej chora z całego maleńtasowego towarzystwa, które walkę z chorobą przegrało. Poiliśmy ją butelką, a w domu pachniało jak w domu z niemowlęciem. Mimo choroby miała mnóstwo energii.
Zdjęcia:
1) najedzona Sisuleńka blisko ramienia Z.
2) pierwsze zdjęcie Gusi w naszym domu
3) zaciekła walka z myszką.
7 komentarzy:
Najedzona Sisulka jest rozkoszna, a Gusia na tle choinki wygląda jak ryś.Nusia podrosła i wypiękniała.
Milleno,
Gusia jest podobna do dzikich kotów. Zdjęcia małej Sisuleńki powodują, że oczy mi wilgotnieją;)
Nusia wyzdrowiała i przeżyła, to najważniejsze:)
O, jak nastrojowo się u Was zrobiło :)
Maleńki Sisulek jest przeuroczy.
W spojrzeniu Gusi widać tę dzikość, zwłaszcza jeżeli porównać je z łagodnym spojrzeniem Sisulki. A Nusia to się zrobiła wielgachna, o! :)
Mosame,
małe koty rosną jak na drożdżach:) Nasze dwie dorosłe kotki diametralnie się od siebie różnią, ciekawa na jakiego kota wyrośnie Nusia. Teraz jest szurniętą nastolatką i trudno mi ją sobie wyobrazić "dorosłą";)
Jak Twoje Terkotki?:)
Nasza Jasmina też jest szurniętą nastolatką a przynajmniej tak się zachowuje :) Chyba w schronie dali jej więcej lat, niż miała w rzeczywistości. I podobnie jak Ty w przypadku Nusi, cieszę się, że przeżyła i że tak piękny kot zechciał z nami zamieszkać.
Nougatino,
a ja sie cieszę, że zdecydowaliście się na dokocenie i że Wasza Księżniczka zaakceptowała koleżankę. Jak sie układa między nimi?
Pozdrawiam serdecznie:)
Tłuką się dalej, z tym że teraz Sissi też czasem przejmuje inicjatywę i goni Jasminę - z wdziękiem i prędkością misia polarnego ;) ale jednak.
Podczas naszej nieobecności koty są izolowane, bo czasem tłuczenie przybiera niepokojący poziom zacietrzewienia - boimy się zostawiać je same.
Prześlij komentarz