Podróż, choć długa, upłynęła nam bez większych niespodzianek. Koty zerkały nerwowo na nas opuszczających auto na stacjach benzynowych, ale za każdym razem po naszym powrocie dostawały "patyczek" na przeprosiny, które to przeprosiny wraz z "patyczkiem" były entuzjastycznie przyjmowane.
W nowym miejscu znalazły się bardzo dobrze. Senność je natychmiast opuściła i rozpoczęło się zwiedzanie. Wszelkie szafki, różniaste wysokości, długaśne parapety - po prostu koci raj;) Gdzie Sisi odsypiała podróż nie pamiętam - ale Nusia i Gusia ułożyły się na wspólnym fotelu.
Nie było nas tu dwa lata, ale Sisi doskonale pamięta, że gdy się wyjdzie z mieszkania można biegać do dłuuugim korytarzu i przy każdym otwieraniu drzwi czatuje na okazje wymknięcia się na ów korytarz;)
Świąteczne zakupy i gotowanie uszczęśliwiały wszystkie trzy Kociaste. Trochę mniej szczęśliwe były z obecności gości. Oczywiście najbardziej oburzona była Sisi - odmawiała siedzenia z nami w jednym pokoju; wybrała jako stanowisko obserwacji komodę stojącą w przedpokoju i patrzyła stamtąd na nas z niesmakiem. Nusia nic sobie nie robiła z obecności wielu osób - starała się przekuć ich obecność na korzyść dla siebie; prosiła, by ją głaskać, dawała całować się Helence, bez skrupułów przymuszała do gry w pingponga lub zajmowała fotel. Gusia z dużą ostrożnością i właściwym sobie introwertyzmem potraktowała gości, czas spędzała głównie na lodówce, choć w poniedziałek zmieniła zdanie i poczuła chęć bliskości człowieka. Siadała na kolana starannie wybranym osobom i burczała gniewnie na innych, którzy zazdroszcząc jej względów okazanych komuś innemu, próbowali ją głaskać.
Balon napełniony helem, którego Helenka zażyczyła sobie od taty na sobotnim spacerze, okazał się być prezentem cieszącym nie tylko Helenkę. W poniedziałkowy wieczór usłyszeliśmy dziwne łupnięcia. Gdy zajrzałam do przedpokoju zobaczyłam Gusię podskakującą do sznurka od balonu, łapiącą ów sznurek w zęby i biegnącą w stronę łazienki z powiewającym balonem nad głową. Zapewniam Was - przedni to widok:) Dziś w nocy/nad ranem przypomniały sobie o balonie. Równie pociesznie jak Gusia biegnąca z balonem, wygląda Nusia idąca majestatycznym krokiem, powiewająca ogonem i... balonem. Nusinka dowiodła swej niebywałej inteligencji - podeszła z balonem do stołu i owinęła sznurek kilkakrotnie wokół stołowej nogi, by balon nie uciekł i staranie przyglądała się jego poruszeniom.
P.S. Jako, że dostęp do internetu mam okazjonalny pewnie następna notka pojawi się po powrocie do domu.
2 komentarze:
No szkoda, że taki słaby dostęp do internetu, ale dobre i to :). Można się po uśmiechać i nawet pośmiać:). Pozdrawiamy i życzymy dużo radości :).
haaha drugie zdjęcie kapitalne...pozdrawiam podróżniczki :)
Prześlij komentarz