Nusia spała na fotelu. Nagle coś zawarczało przeraźliwie. Kocinka myślała, że to Pieska i umknęła czym prędzej z pokoju. My wiedzieliśmy, że dźwięki wytwarzają sąsiedzi wiertarką. Za kilkanaście minut Nusia ostrożnie weszła do pokoju. Cichutko, z napuchanym ogonem i dinozaurem na plecach wskoczyła na wersalkę, by z niej obserwować groźną - jej zdaniem - Cirulkę. Nusiowa nieśmiałość nie trwała zbyt długo. Wieczorem moszcząc się tuż pod psim nosem obserowała rozsuwanie łóżka, a chwilę później próbowała złapać i przytrzymać przechodzącą Ciri.
Podróż Kotki zniosły źle. Nawet Sisi, która przecież zawsze jeździ w spokoju miauczała i wędrowała. Gusia połowę podróży przeleżała tuż obok Z. na półce, a gdy zatrzymaliśmy się, by przepuścić rozradowane wolnością i przechodzące przez jezdnię psy, co spowodowało, że psy zainteresowały się nami i okazały nam swoje zainteresowanie zaglądając do auta, Gusia w ciężkim szoku z powodu psich nosów wyłaniających się z ciemności, uciekła głośno wrzaszcząc za siedzenia. Nusia za to kładła się na półeczce, zadzierała łepetynke w górę i - na podobieństwo wilków - wydawała z siebie głos.
Teraz odsypiają traumatyczną podróż.
P.S. Sisi nie lubi tłumów, więc pokój rodzinny odwiedza tylko wówczas, gdy Mama jest poza domem lub gdy Mama śpi. Nusia pozwala głaskać się Mamie tylko podczas robienia baranka. Wychodzi na to, że Gusia jest najbardziej otwarta na kontakt;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz