Koty odmówiły dziś uczestnictwa w życiu. Owszem rano chętnie towarzyszyły mi podczas sprzątania, włażąc wszędzie tam, gdzie nie powinny, ale popołudniu zmęczone nadzorowaniem porządków, zasnęły. Gusia wyłamała się z atrakcji życia domowego wcześniej, wsadzona przed 9 - na swoją wyraźną prośbę - do szafy, między zmiany pościeli, opuściła kryjówkę dopiero koło 17. I to tylko dlatego, że namówiłam ją na jedzenie;-)
Do kotów oczywiście dołączyła i Sara, która spała tak smacznie, że aż nie chciało jej się sprawdzać, co robię i czy przypadkiem nie karmię kotów.
Na wieczornym spacerze była już ożywiona. Szczególnie jednak na wybiegu, gdzie spotkałałyśmy wilczaka czechosłowackiego, pieska wyżłopodobnego, który zaczepiał wszystkich i Sara musiała mu wyjaśniać, że tak się nie robi, oraz haskiego, który pozazdrościł Sarze patyków i sam też leżał i gryzł:-)
Zbliża się pora spania, zwierzyniec nakarmiony układa się w ulubionych miejscach. Jeszcze tylko sprawdzić, czy nie ma nikogo na balkonie, poczęstować Sisi tabletką i można iść spać :-) Dobrze, że mam urlop:-D
P.S. Nakrzyczała na mnie dziś jedna pani. Krzyczała w chwili, w której jej pies napadł na Sarę. A krzyczała, bo skoro widzę, że ona jest na tej ścieżce ze swoim psem, to dlaczego ja idę tą samą ścieżką, zamiast gdzieś skręcić? Położę to na karb upału...
3 komentarze:
Moja Lilka też od wczoraj przede wszystkim śpi, bo za gorąco jej na jakąkolwiek aktywność (poza momentami, kiedy marudzi pod drzwiami, że ona chce na spacer - mam kota, który jak mu się zakłada szelki, to mruczy ;) )
A co do Pani na ścieżce - no widzisz, jakaś Ty niedomyślna? ;) Właśnie dlatego, jak wyprowadzałam psa sąsiadowi, to jak widziałam innych ludzi z psami, to faktycznie sama skręcałam głębiej w las, żeby uniknąć czyjegoś marudzenia na mnie, bo ludzie to niestety idioci... A szlag mnie trafiał, kiedy moja podopieczna chodziła grzecznie na smyczy i w specjalnej paskowej uprzęży na pysku, a inni puszczali psy luzem i dziwili się, że te psy obskakiwały Molly. Nie powiem, żebym się nie spociła, jak pewnego dnia galopem w naszą stronę rzucił się dog niemiecki. Na szczęście okazało się, że był pokojowo nastawiony, ale wcale nie musiał być - a jego właścicielka szła 20 metrów dalej z wózkiem z dzieckiem, więc nie miała szans szybko zareagować.
Bo niektórym upał robi z mózgu galaretę :)
Pozdrowienia dla Ciebie i zwierzyńca :)
Fiefiórkomadziarko,
czasami ludzie mają przeróżne pomysły na to, co moga, a czego nie mogą ich psy. Mam wrażenie, że zupełnie niekompatybilne z pomysłami psów;-)
Retro,
pozdrawiamy:-)
Prześlij komentarz