W piątek umarła Kredka. Przyszła kiedyś sama do schroniska i żyła tam - energiczna, wesoła, łapiąca za serce.
Dziś umarł Zefirek. Niedawno znalazł dom. Dużych, dzieci, ogród. Już nie musiał szaleć w klatce.
Jedna z kotek urodziła trzy martwe kocięta.
Pan Tadeusz, dworcowa znajda, zmarł na obustronne zapalenie płuc. I jeszcze jeden kociak. I chyba jeszcze dwa.
Bardzo mi smutno.
A gdy Nusia przebiega po mnie goniąc wyimaginowanego wroga zaciskam kciuki za jej zdrowie i życie.
4 komentarze:
Smutno....
Przykre. Bardzo źle znoszę takie wiadomości. Mam jakieś ogolnozwierzęce poczcie winy, ze tylu ludzi jest okrutnych do zwierząt, wiec niejako za nich je kocham.
Znam to uczucie - w lutym straciłam koteczkę Elzę - przegrała walkę z kocim katarem. Wydaje mi sie jednak, że to co się dzieje, nie dzieje sie bez przyczyny... straciłam Elzę, a w czerwcu pojawiła się u mnie Oska - czarna jak węgiel koteczka o złotych oczach. Gdyby Elzunia żyła, nie mogłabym przyjąć do siebie kolejnego kota - mój mąż z trudem akceptował 4 koty, piątego by nie zniósł chyba ;))
Pozdrawiam serdecznie i głaski dla Kociastych :)
Zuzanno,
ano smutno...
Dario,
rozumiem.
Mustahelmi,
nic w życiu nie dzieje się bez powodu. Pozdrawiam Koty, Ciebie i Męża:)
Prześlij komentarz