Mniej więcej rok temu gdzieś, gdzie nie wiemy, urodził się Wojtuś. Nie wiemy jak liczna była jego rodzina, z iloma braćmi lub siostrami tłoczył się w matczynym brzuchu. Wiemy jedynie, że 19 maja, jako mniej więcej czterotygodniowy wrzaskun trafił do schroniskowej klatki, skąd go - tego samego dnia - zabraliśmy.
Zaczął się tzw. sezon na maluchy. Na podwórkach, ulicach, w zakamarkach najróżniejszych zobaczyć można kotki w ciąży lub z kociakami. Niektórzy ulegając mitowi, że kotka choć raz musi miec młode pozwalają na to, by na świat przychodziły kolejne - rozczulające - kocie dzieci. A później, gdy nie ma ich komu dać zabiją w sposób, który każe powątpiewać w ich człowieczeństwo. Fundacje i schroniska pękają w szwach odmawiając przyjmowania kolejnych dowodów na ludzką bezmyślność. A ludzie zostawiają przed drzwiami schronisk i siedzib fundacji kartony, reklamówki pełne miauczących skarbów głodnych i nie pojmujących czemu zostały zabrane od mamy. Wykarmienie kocich osesków nie jest łatwe, o czym wie każdy, kto z takimi miał do czynienia. Wykarmienie i ochrona przed zarazkami w warunkach schroniskowych skazane jest w dużej mierze na porażkę.
Wojtek miał szczęście. Trafił do domu, w którym jest kochany. Wyrósł na pięknego, mądego kocura z dziecięcym sercem. A ja zadaję sobie pytanie ile kotów podobnych Wojtkowi tego szcześcia nie miało?
11 komentarzy:
no to rzeczywiscie mial szczeescie, dobrze ze was spotkal na swojej drodze zycia:)
zal tych wszystkich bezbronnych malych kociat:(
Wojtuś jest wspaniały i na pewno jest też przeszczęśliwym kotkiem.
A tych biednych bezdomnych koteczków tez mi strasznie żal - serce się kraje, ale przecież nie jestem w stanie ich wszystkich przygarnąć ... a tak bardzo bym chciała ...
Moniko,
żal...
Alison,
zaręczam, że jet szczęśliwy:-)
Piękny post... Rzeczywiście, Wojtuś miał wiele szczęścia...
Wspaniale napisane. Polecę ten post. Każdy powinien przeczytać.
Zbliża się kolejny sezon kociaczkowy :-( Mam nadzieję, że jak najwięcej z nich znajdzie takie wspaniałe domy.
Mam takie same myśli jak Ty :-(
Abigail,
:-)
Anko,
dziękuję.
Efko,
też mam, choć pewnie irracjonalną, nadzieję...
Wildzik,
szkoda, że nie wszyscy myślą tak jak my...
Wiem coś o tym ,u mnie cała gromada.Każdego dnia kiedy wychodzę z domu po prostu się boję że znów mam jakieś nieszczęście pod drzwiami.Pozdrawiam
W podobny sposób trafiła do mnie moja VENUS... nie ze schroniska... ktoś po prostu podrzucił mi ją pod drzwi... Może wiedząc, że jej się nie oprę a może po prostu jako głupi kawał... Ona miała szczęście... ale po ulicy wciąż błąka się kotka, która dokarmiana przez sąsiadów rok rocznie rodzi małe kociaki...
Ludzka bezmyślność nie zna granic - masz rację... i tak jak Alison ubolewam nad tym, ze nie da się pomóc wszystkim...
Zaś Bohater dzisiejszego wpisu to prawdziwy przystojniak ;-))) Dobrze, że trafił na Was ;-)))
Pozdrawiam cieplutko
u sąsiadów lada dzień dwie kotki będą miały młode. tak bardzo boję się o ich los, ale sąsiadom nie wytłumaczę. i tak karmie osiem kotów, które należą do nich....
Prześlij komentarz