10 października 2008

ADHD

Ostatnio umiłowanym zajęciem Nusi jest zdejmowanie firanek z okien. Wbiega po stole na parapet, przysiada w pozycji wyjściowej, zatrzymuje się na chwilę, abyśmy mieli po pierwsze możliwość dostrzeżenia jak bardzo ona jest skupiona na skoku i ślicznie drgają jej pod skórą mięśnie, a mimo to kątem oka widzi nas i sprawdza co robimy, po drugie – żebyśmy ją złapali, to ona wówczas zaczepi od niechcenia jednym pazurkiem o rzeczoną firankę i będzie udawać, że to chodzi o ściąganie firanek. Piszę „udawać”, bo nabieramy coraz większego przekonania, że to chodzi o skupienie na sobie naszej uwagi. Zrywanie firanek jest czynnością jakby dodatkową, aczkolwiek przynoszącą wielką frajdę.

Za działalność swoją Nusia jest karana. Z. na nią krzyknie, ja pogrożę palcem, zostanie wyniesiona do karnego pudełka (puste, płaskie pudełko zwane tak umownie) stojącego w przedpokoju lub usadowiona na łóżku. A Nusia wraca z prędkością światła, szczerząc się radośnie, na parapet. 

Śmiesznie jest jak Nusia pędzi. Nieważne gdzie i po co, ważne jest pędzenie. Stół, z którego spada jakaś książka, parapet, na którym leży Gusia (trzeba przelatując nad Gusią ugryźć ją w ucho), telewizor i ostry wiraż przed ścianą. Jeszcze tylko plecy czytającego Z., poduszki na półce, koszyk Sisi (trzeba pacnąć siedzącą w koszyku kotkę), wanna, worek ze żwirkiem, w którym trzeba spróbować się zakopać wysypując pełno żwirku na podłogę i znów zrzuca się ze stołu tę książkę, co przed chwilą leżała na podłodze.
Modyfikacje są jeszcze takie: zrzucenie telefonu z półki, wbiegnięcie do zlewu w kuchni, wskoczenie do lodówki (bo akurat otwarta), zabranie długopisu, otworzenie kieszeni na cd w wieży, rozjeżdżenie gazet, wspięcie się po moich plecach i próba zaatakowania żyrandola, walka z kluczami włożonymi do zamka.
Inną odmianą zabawy jest ta polegająca na siedzeniu w przymkniętej szafce, wybieganiu z szafki w stronę człowieka, zawracaniu z drogi, gdy tylko zauważy się, że człowiek patrzy na kota i ponownym schowaniu się w szafce. I tak jakieś dziesięć do dwudziestu razy. Potem trzeba pędzić, bo nudno by było…

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Wyobrażam sobie, jak na tych długich nóżkach galopuje :-)))

mustahelmi pisze...

i ma ogień w oczach :D

kociokwik pisze...

Żeby dało się to sfilmować, o bym powiesiła... Ale prędkości światła się nie da sfilmować - robi się tylko smuga;))))

Anonimowy pisze...

Wszystko dozwolone do lat 18-stu.
W przypadku kotka ,to szybko minie ?

kociokwik pisze...

Milleno,
tego nie wiadomo;)

Anonimowy pisze...

Kot-Myszek mial identyczny nawyk. i niestety stosowal go do konca swojego kociego zycia. tez przysiadal na parapecie, rozgladal sie czy ktos go oglada i od niechcenia jedna lapka lapal za zaslonke lub firanke. zdarzalo mi sie i 3 razy dziennie wieszac sciagniete przez kota zaslony...