Od dłuższego już czasu dokarmiany biało-czarnego kotka podwórkowego. On już wie, że to my dajemy jeść i pojawia się w stałych porach pod naszymi oknami, by głośno wołać o jedzenie. W szafce stoją puszki dla niego, dostaje również mięso - tak jak nasze.
W piątek go nie było, w sobotę też nie. Wczoraj mi mignął, ale wołany do jedzenia się nie pojawił. Dziś, gdy wracałam z pracy zobaczyłam go skulonego przy piwnicznym oknie, pod daszkiem z dyktą i wpatrzonego w czarnego, rosłego kota, który wyjadał suche. Z. rzucił mi puszkę przez okno i poszłam nakarmić Krówka. Miauczał, płakał wręcz, ale do jedzenia podszedł, powąchał i zostawił idąc za mną, podchodząc całkiem blisko. Miał jedno oczko w kiepskim stanie, charczał jakby przeziębiony i kulił się z zimna. Poszedł ze mną kawałek, wciąż wołając i wrócił pod swoją dyktę.
Gdy za niedługi czas wychodziliśmy z domu, siedział w kontenerze ze śmieciami, gdzie właściciel domu wyrzuca ciepły popiół z pieca. I znów tak strasznie płakał. Jakiś czas temu rozmawiałam o nim z panią z TOZ-u, zadzwoniłam do niej ponownie i ustaliłyśmy, że zabierzemy kota do weta, a później do zaprzyjaźnionej stajni.
Tydzień temu złapanie tego kota było niemożliwe. Dziś wszedł za nami na klatkę, poczekał, aż przyniesiemy z domu kontenerek i dał się do niego włożyć.
Wet zmierzył gorączkę (podwyższona) i dał dwa mające solidnie zadziałać zastrzyki. Później pojechaliśmy do stajni, gdzie Pan B. nie oponował, tylko przyjął z chęcią kociaka powiększając stan posiadania z kociej mamy z trójką dzieci, trzech psów zaprzyjaźnionych z kotami i całego mnóstwa koni do czterech kotów, trzech psów i całego mnóstwa koni. Krówek został zaniesiony do pokoju z ciepłym kaloryferem i fotelem, żeby mógł odtajać i przywyknąć do nowych warunków.
5 komentarzy:
U nas też Krówek został.To znaczy na razie są razem z Belmondem(ą?),ale B.dziś nieodwołalnie na opuszcza.Kaśka ma teraz na imię Sziri i mieszka w Chorzowie.Codziennie dostajemy sms-owe relacje;-)))))
Gratuluję udanej akcji :)! Super, że Kot ma swój dom - swoje ciepłe miejsce. Ciekawe, czy polubi konie :)... No i oby był zdrowy...
Zuzanno,
:)
Abigail,
jesteśmy bardzo szczęśliwi, że udało nam się pomóc.
O, jak to dobrze!
A to ja jeszcze dopiszę tutaj szczęśliwe zakończenie:Belmondo pojechał wieczorem do domu stałego,choć Pani życzliwym okiem patrzyła na Krówka.Rankiem dostałam wiadomość,że jeśli Krówek nie zarezerwowany,to chętnie wezmą go również.Bo bracia bardzo za sobą tesknią...Chyba tej nocy dał im B.popalić,tak jak Krówek nam.
Prześlij komentarz