2 kwietnia 2011

O koci brzuch tu chodzi...

Wczoraj, zgodnie z przewidywaniami doktora, rany Duszki weszły w etap gojenia się i co za tym idzie - swędzenia. Nagle kotka zaczęła się myć, coraz bliżej sięgając językiem szwów. Doszliśmy do wniosku, że najbezpieczniej będzie założyć Dusi kaftanik. Najbezpieczniej dla kociego brzucha, ale zdecydowanie nie dla naszych rąk. Podczas pakowania kota w zabezpieczający kaftanik zostaliśmy pogryzieni i podrapani. Ale nie to było najgorsze  - najgorszy był koci krzyk. Duszka krzyczała tak rozpaczliwie, że aż wszystkie rezydentki się zbiegły na ratunek. Nie znoszę sytuacji, w których czuję, że zawiodłam kocie zaufanie.

Teraz Duszka zmęczona walką z kaftanikiem ułożyła się do snu, a nam się serca radują na widok miejsca, które wybrała:


8 komentarzy:

iw pisze...

Pamiętam jak ja się bardzo tym denerwowałam, jak nasza kicia sobie z tym wszystkim poradzi. I też walczyła, drapała, gryzła i płakała strasznie przy zdejmowaniu szwów...
Ale teraz już ją zostawiłyśmy w spokoju, goi się wszystko samo i mam nadzieję, że już nie będzie z tym żadnego problemu, chociaż brzuszek jeszcze nie wygląda na całkiem zagojony. Ale kicia lata i to dosłownie, cała szczęśliwa! :)
Zdrówka dla Duszki!

zu pisze...

Pirania wczoraj miała szwy zdjęte,bo po kontroli w poniedziałek niby wszystko goiło się rewelacyjnie i 7 dni miało wystarczyć.Owszem,rana pooperacyjna super-kubraczek zdjęłam dzień wcześniej i Pirka 1 szew sobie sama usunęła,ale na szczęście bez konsekwencji.Tylko oczko niedopilnowane ciagle z trzecia powieką,i apetyt bardzo średni.Wizyty kuwetowe doskonałe,więc chyba ok,ciociu M_o,skoro biega się zapamiętale?

zu pisze...

A za Duszkę trzymamy kciuki,skoro śpi w łożku ,to nie jest całkiem obrażona,może Feliway pomoże.

kociokwik pisze...

Iw,
dobrze, że z Twoim kotkiem wszystko ok.

Zuzanno,
trzymam kciuki za oczko i powrót apatytu:-) Na razie nie zamówiłam feliwaya.

monotema pisze...

Moją Krecię czeka kaftanikowanie z racji tego, że dorosła i pora podjąć decydujące kroki. Wizytę odwlekam jednak od miesiąca, bo już słyszę ten wrzask u weterynarzy. Samo wzięcie na ręce kończy sie za każdym razem histerią.

kociokwik pisze...

Monotema,
nie ma na co czekać. Trzymam kciuki!

Unknown pisze...

Całe szczęście, że INGA była już po zabiegu. Nie wyobrażamy sobie jak to przeszła.
Teraz wyczuwamy szew na brzuszku, ale nie lubi głaskania po nim tylko obok niego.

Jak z uszkiem Dusi, czy też ją tak szpetnie zaznaczyli i będzie miała kompleksy jak INGA

Niech czas szybko biegnie i goi się brzuszek Dusi
Pozdrawiamy INGOWSCY!

kociokwik pisze...

Ingowscy,
Duszka nie była sterylizowana w schronisku, więc nie ma obciętego uszka. Pozdrawiamy serdecznie!