1 kwietnia 2011

Rozczula mnie, gdy...

... Nusia, która mleka nie pija pojawia się przy mnie natychmiast po tym, jak byle jakie płatki zaleję mlekiem i domaga się łapczywie swojej porcji,

... Gusia mając chęć, by wskoczyć na moje kolana krąży wokół czekając aż ją kilka razy zaproszę, a ona będzie mogła na moje zaproszenie odpowiedzieć udając, że robi to z łaski oraz li i jedynie dla mojej przyjemności,

... Sisi wskakuje mi na brzuch nie czekając na zaproszenie i ugniata mnie sobie tak, żeby było jej wygodnie leżeć robiąc przy tym maślane ślepka,

... Duszka burczy na mnie gniewnie w chwili, w której ją podnoszę i głaszczę, choć wystarczy, że zacznę głaskać ją po łepetynce a owo burczenie gniewne zamiera.

Wiele rzeczy mnie w kotach rozczula. A Was co szczególnie chwyta za serce w kocim zachowaniu?

6 komentarzy:

Midi pisze...

Udeptywanie łapkami, pomrukiwanie, pytające spojrzenia "mogę sobie tu na Tobie poleżeć? troszeczkę? przynajmniej przednimi łapkami?", kocio-psie odgłosy, które wydaje Dyzio, przynoszenie myszek i piłeczek w pyszczkach - jestem w miarę świeżo zakocona, myślałam, że po miesiącu-dwóch mi to rozczulenie przejdzie, ale wcale nie przechodzi :)

kociokwik pisze...

Midi,
ja jestem zakocona już piąty rok i zapewniam - nie mija;)))

Abigail pisze...

Wzdychanie-popiskiwanie przez sen Małego Kota... Nie do opisania - trzeba usłyszeć! Ale niesamowicie rozczulające.

Urwis, który biegnie z ogrodu połowę drogi, a gdy widzi człowieka zwalnia i udaje, że wcale, ale to wcale mu się nie spieszy...:).

Mały Kot podbiegający w podskokach i ocierający się nawet gdy mnie nie widzi 30 sekund, bo na chwilę weszłam do domu! (ale ważny jest powrót, a nie na ile człowiek zniknął).

Urwisek, samą swoją minką najsłodszą na świecie i kiedy się bawi - jest przy tym bardzo zwinny, ale taki misiowaty :D.

I wiele, wiele innych...

kociokwik pisze...

Abigail,
ech, zawsze znajdzie się coś, czym można się pozachwycać w swoich kotach:-)

Wu pisze...

Nasz Nosek, jak się do niego zagada, to czasem odpowiada (wtedy zawsze głaszczemy go). To jest bardzo przyjemne, ale fajnie jest też wtedy, gdy bardzo chcemy, by zagadał, a on nie chce i tylko patrzy na nas i nasze daremne wysiłki. :-)

Żwirek uwielbia głaskanie, toleruje branie na ręce, ale tylko brzuchem do dołu - w przeciwnym razie żadne pieszczoty go nie interesują, najpierw musi się uwolnić.

Muchcio parę razy zrobił świstaka (czy surykatkę) na stole w kuchni i dostał za to trawkę (owies). I jakoś mu się zakodowało, że stanie na dwóch łapach w tym miejscu daje radość, i teraz, jak wchodzę do kuchni, to on robi słupka na stole, choć ma na dole całkiem świeżą trawkę. :)
Mógłbym tak długo, długo...

Cudowny temat, świetny wpis!

kociokwik pisze...

Wu,
już sobie wyobrażam kota w pozycji na surykatkę;)))