16 stycznia 2009

Mądrość kocia i upodobania żywieniowe

We wtorek przyjechał do nas gość z rodziny Z. Nusia zapałała do A. wielkim uczuciem i nie opuszczała go na krok. Gruchała do niego miłośnie, zasypiała tuż obok niego i wszelkimi metodami okazywała mu swoje uczucie. (Gdy Sisi była w Nusiowym wieku i miała ruję przyjechał inny mężczyzna z rodziny Z - Sisi też się w nim zakochała) ;)

Sisi raz czy dwa wkoczyła A. na kolana, ale po chwili dochodziła do wniosku, że on nie umie tak głaskać i przytulać jak my i wędrowała dalej w poszukiwaniu naszych kolan. A wczoraj - tuż przed A. wyjazdem - zademonstrowała, że wcale nie jest li i jedynie śpiochem i koteczką nieruchawą. Zakręciła kilka kółek na dywanie, wyskoczyła w stronę wersalki, odbiła się od jej oparcia, przeleciała nad stolikiem oparacjąc o niego tylko pazurki, wylądowała na szafce, a z niej poleciała na stół, z którego się odbiwszy znalazła się na regale. Schodząc z regału czas jakiś później zdjęła styczniowa kartkę z kalendarza. Chciałaby, żeby już był luty?

Gusia stoicko zaaprobowała gościa. Też wskoczyła mu na kolana, ale po chwili kręcenia się i nadstawiania łepetynki, zrezygnowała z okazywania gościnności. Co rano znajduję ją śpiącą na kocu, na wersalce. Jak był gość wersalka i koc zostały oddane jemu. Może to o to chodziło?

Kilka dni temu stwierdziłam, że pora chyba schować czerwone okrągłe pudełeczko, bo tylko stoi i sie kurzy, a żadna Koteczka w nim nie śpi. Tego samego dnia znalazłam śpiącą w rzeczonym pudełku Nusię, a kolejnego - zwinięte w  kłębek spała w nim Gusia. No i nie mogę schować, bo przecież śpią:)

Czas jakiś temu zaczęliśmy dawać kotkom wołowinę. Trochę było z tym roboty, ale jadły jak szalone (oprócz Sisi). Kilka dni temu odkryliśmy w sklepie wołowinę już zmieloną, w cenie przyzwoitej, więc zakupilismy na próbę. Nusia i Gusia przysysają sie do miski natychmiast, a Sisuleńka... Zauważyłam wczoraj, że jadła, ale nieco odczekawszy.

Postanowiłam zaeksperymentować z rybą. Kupiłam na targowisku kostki z łososia (na kotlety było przy nich napisane). Podczas gotowania wydzielały intensywną rybią woń. Koty spróbowały jednym zębem i całośc ryby poszła dla podwórkowych kotków. Mam nadzieję, że im posmakowało.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ach ta Sisi! nie do wiary.że tak się rozruszała!widocznie był to ktoś dla kogo było warto:)ja też chętnie zdjęłabym kartkę styczniową:)głaskanie dla wszystkich baaardzo mądrych koteczek:)

Brahdelt pisze...

Zapomnij o łososiu! Popróbuj z rodzimymi rybkami, ja daję mojej kocie np.: surowe płotki, uwielbia! Można też je ugotować. Z egzotycznych ryb z chęcią zjadła surowego tuńczyka, ale na łososia popatrzyła z odrazą, ciekawe, nam smakował... *^v^*

kociokwik pisze...

A mnie się styczeń podoba:)

Brahdelt,
takie w całości dajesz? z ośćmi i wnętrznościami?