30 listopada 2008
Sisi i pefrumy
29 listopada 2008
Na kolanach...
miałam dziś Gusię. Dwukrotnie nawet:) I sama przyszła do mnie, sama podjęła taką decyzję. Przywędrowała, zerknęła na mnie udając, że nie patrzy i nagle znalazła się na moich nogach. Zawinęła się w kłębek, wygodnie umościła układając między częściami mnie części siebie i nawet dała się głaskać z czasie polegiwania.
Leżała do chwili, w której z kuchni dało się usłyszeć odgłos otwieranej lodówki. Cóż, są rzeczy ważniejsze niż czułości...
28 listopada 2008
Nazajutrze...







Obiecuję sobie przy pisaniu notki, że kolejny wpis uczynię nazajutrz. Ale jakoś te nazajutrze mi się rozciąga i piszę nie tak często jak bym chciała...
Sisulka jakby schudła. Buzię ma smuklejszą, cała w sobie też jakaś taka szczuplejsza, tylko fałda jej smętnie zwisa. Niby tusza nigdy nie przeszkadzała jej w skoczności, ale teraz miewa chwile prawdziwie dynamiczne. Rytuał powitalny wciąż pielęgnujemy. I w nocy śpi ze mną właśnie Sisulek.
Gusia miała wczoraj dzień obrażalski. Wskoczyła mi na kolana, ułożyła się w kółeczko, a jak chciałam ją - jak zwykle w takich sytuacjach - głaskać po ogonie to zostałam karcąco pacnięta łapką i gniewnie oburczana. Królewna się ułożyła, ale nie życzy sobie poufałości. Dość tego, że za legowisko wybrała moje nogi, to powinno mnie zadowolić.
Nusia rozwija zdolności. Albo nazwiemy to grą w szachy albo złodziejstwem - jak kto woli. Zaczaja się w pobliżu szachownicy i korzystając z nieuwagi Z. zabiera mu szachy. Biegnie z nimi do sypialni i uprawia własną, według wymyślonych przez siebie zasad grę. Dobrze, że nie biegnie od razu do skrytki, bo jeszcze jej nie odkryliśmy.
Zdjęcia:
- konfuguracje jedzeniowe
- konfiguracje sypialne
- Nusia się czająca.
I jeszcze prośba o poradę: Nisia liże. Torbę papierową, kapę, poduszkę, szalik. Czegoś jej brak? Łzawią jej oczki, szczególnie jak się naje odchodzi od miseczki cała zapłakana. To powód do zmartwienia, czy konsekwencja chorób z wczesnego dzieciństwa?
26 listopada 2008
Znajdek szuka domu

Znajdek to kocurek ok. dwumiesięczny, niespecjalnie kudłaty, jak to dachowiec. Prążkowany, szaro-bury, sierść podobna do tego, na fotce. I ma takie śliczne zielone oczy. Lekarz stwierdził, że poza pchlicą nic Znajdkowi nie dolega.
Niestety nie było możliwości zrobienia zdjęć kotka u weterynarza. W gabinecie powiedzieli, że kot jest u nich i zostanie, dopóki nie znajdzie domu.
Adres, pod którym można się dowiadywać o kotka:
Lecznica Weterynaryjna
Katowice
ul. Ordona 7
tel: (0-32) 258-15-99
25 listopada 2008
Kociątki mają się świetnie

Ostatnio dążymy do karmienia Kociastych dwa razy na dobę. Jest to zmiana w stosunku do tego, że wcześniej wciąż miały w miseczkach suche. Obserwujemy jak się zachowujemy i próbujemy być twardzi;)
Śnieg i chłód za oknem spowodował u Kociastych większą przytulaszczość. Wczoraj na przykład siedziałam ze dwie godziny z książką w dłoni i Gusią na kolanach. Poza tym, zawsze któraś z nich śpi z nami/na nas w nocy. Ale bywa i tak jak na zdjęciu:)
P.S. Kącik Pupila ma świąteczne obniżki, może kogoś skuszą niższe ceny?
23 listopada 2008
21 listopada 2008
Świat się kończy
Świat się kończy
20 listopada 2008
Teraz
dla odmiany, pochorowała się Gusia. Był to chyba - dość drastyczny w wyrazie - sposób na odkłaczenie kociego brzucha.
Z powodu choroby Sisulkowej gotowaliśmy przez dwa dni Kociastym kurczaka, tak w porze popołudniowej kawy. I kogo dziś zastałam w kuchni koło 16? Sisi na lodówce, Nusia na pudle z robotem kuchennym, Gusia na szafce pod sufitem. I wszystkie trzy patrzyły wzrokiem pełnym braku zrozumienia. Bo gdzie niby kurczak?
W sklepie Kociszki, w sklepie... Zapoluję na niego jutro, wracając z pracy;)
19 listopada 2008
18 listopada 2008
Sisuleńka niedomaga
16 listopada 2008
Zapomniałam...
Nowe doniczki
Wczoraj z dużą dawką niepewności przystąpiłam do przekładania kwiatów z mniejszych w większe doniczki. Ów niepokój miał dwojakie źródło. Po pierwsze mimo, że jak się wydaje "mam rękę do kwiatów", zawsze podczas zabiegów okołoroślinnych nurtuje mnie wątpliwość, czy kwiaty zrytowane moją nieporadnością i brakiem profesjonalizmu nie zbuntują się i nie przestaną wyglądać tak ładnie jak wyglądają. Choć gdyby tak założyć, że rośliny są próżne? Po drugie, niepokoiło mnie to, jak przełożyć kwiaty nie pozwalając jednocześnie kotom wytarzać się w ziemi, kraść mi doniczek sprzed nosa i, co najważniejsze, jak nie wzbudzić kociego zainteresowania (no, dobrze - Nusiowego zainteresowania) nowymi doniczkami na tyle, by koty uznały, iż należy w nich pogrzebać.
Jako, że logistyka jest najważniejsza, zgromadziłam w łazience gazety, kwiaty, nowe doniczki, ziemię i nożyczki, wyprosiłam koty, zamknęłam drzwi i przystąpiłam do pracy. Z. przystąpił do relacjonowania tego, co dzieje się za drzwiami. Gusia usiadła na szafce i ze zdumieniem oraz niesmakiem przyglądała się drzwiom zamkniętym. Nusia usiłowała za pomocą robienia baranka połączonego z fikołkiem otworzyć drzwi, ale zapomniała, ze to działa jedynie wówczas, gdy stosuje się po właściwej stronie drzwi. Ta nie była właściwa. Sisi próbowała zaglądać przez kratkę w drzwiach , a ostatecznie zdegustowana odsunęła się i przystąpiła do toalety.
Gdy drzwi zostały otwarte Nusia wpadła do łazienki obwąchując wszystko z podziwu godnym zapałem. Gusia wmaszerowała dostojnie i zaraz wyszła, a Sisi straciła zainteresowanie i postanowiła łazienki nie odwiedzać. Skończyło się zatem dobrze, choć Nusia próbowała pobawić się gazetą z drobinami ziemi. Sisi uznała, że ona odbierze wykonaną pracę w godziwym miejscu i gdy już podlałam kwiaty po ustawieniu ich na parapecie, zasiadła między doniczkami i skrupulatnie im się przyglądała.
Tajniak na drodze do DS
14 listopada 2008
Dni mijają...
Nusia dziś w nocy, burcząc donośnie, ułożyła się tuż nad moją głową. Efekt o jaki jej - jak sądzę chodziło - osiągnęła, bo wyciągnęłam rękę, schowałam ją na kocim brzuchu i tak sobie miło, ciepło i burcząco usnęłyśmy. Gdy się obudziłam czas jakiś później, Nusia mnie iskała. Z zacięciem i wyraźną miłością.
Sisi całuśna jest aż dziw. Włazi, patrząc maślanymi ślepkami, na kolana, ociera się o twarz, książkę, komputer i domaga pieszczot. W nowym mieszkaniu wyrobiłyśmy sobie rytuał - gdy wracam do domu, wita mnie przy drzwiach, by za chwilę pobiec w stronę szafki przedpokojowej, wskoczyć na nią i czekać aż przy wieszaniu płaszcza pochylę się nad nią, a ona mnie wówczas obwącha i liźnie w nos.
Gusia odkryła przyjemność spania na kartonie z butami, który nie mieści się już nigdzie, a który został gustownie przykryty kocem przyjaznym kotom. Guziolek zalega tam całe noce i popołudnia, bo w środku dnia albo gania się z Sisi lub Nusią, albo przychodzi do nas, drapie po nodze, by za chwilę paść jak ustrzelone zwierzę czekając na głaski.
Jako, że jesteśmy teraz szczęśliwymi mieszkańcami dwupokojowego mieszkania, zaobserwowaliśmy ciekawą rzecz: w ciągu dnia koty polegują w pokoju dziennym. Gdy tylko zapada noc, wędrują do sypialni i zerkają kiedy i my tam się pojawimy. Rozgraniczenie na dom dzienny, dom nocny mnie rozczula:)