29 listopada 2008

Na kolanach...

miałam dziś Gusię. Dwukrotnie nawet:) I sama przyszła do mnie, sama podjęła taką decyzję. Przywędrowała, zerknęła na mnie udając, że nie patrzy i nagle znalazła się na moich nogach. Zawinęła się w kłębek, wygodnie umościła układając między częściami mnie części siebie i nawet dała się głaskać z czasie polegiwania.

Leżała do chwili, w której z kuchni dało się usłyszeć odgłos otwieranej lodówki. Cóż, są rzeczy ważniejsze niż czułości...

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Serdeczne gratulacje :-)))

kociokwik pisze...

Hersylio,
dziękuję:)

PB pisze...

Cieszę się że znów jestem po krótkiej przerwie. Odwiedzam zaległe dni. Franuś też ostatnio jako że ma panią cały dzień w domu zrobił się "panciny" i coraz chętniej lubi się tulić, sam prowokuje do wspólnej zabawy, na kolanka też zdaża się że przychodzi.

kociokwik pisze...

PB,
cieszę się, że Pani jest:) Koty, z którymi człowiek jest cały czas są bardzo przytulaśne.

PB pisze...

Chyba jestem jeszcze pod wpływem promieni - przepraszam za błąd ort.