16 września 2010

Pucu - pucu, chlastu - chlastu

Gdy Nusia była mała kładła się koło mojej głowy i iskała mnie dopóty, dopóki byłam w stanie wytrzymać ów higieniczny zabieg. Kilka ostatnich dni pobytu Piranii u nas upłynęło Nusi na dokładnym szorowaniu Małego Czarnego Kota. Teraz nie ma Piranii, a Nusi chyba spodobało się czyszczenie kogoś jęzorkiem, bo przed chwilą - już drugi raz w ciągu tygodnia - podjęła próbę wypucowania mi włosów (na szczęście mam teraz krótkie włosy i ta Nusiowa pieszczota nie sprawia mi bólu).

I jak tu się odgonić od kota, który z maślanym spojrzeniem, mrucząc wyrywa się do wylizywania swojego człowieka...

2 komentarze:

Brahdelt pisze...

Ciężko... Mam to każdego ranka, kiedy Rysiek budzi mnie lizaniem po twarzy i włosach, a nawet jak na kota ma wyjątkowo szorstki język, po którym wręcz zostają mi ślady jak po pumeksie (jak się skupi na jednym miejscu). Na krótką metę działa przytulenie kota obiema rękami do siebie, wtedy się dekoncentruje, zaczyna mruczeć i zasypia na moment. *^v^*

kociokwik pisze...

Brahdelt,
Nusia ucieka na próby przytulenia, więc to pewnie tez jakiś sposób;)))