10 maja 2008

Poranek z kotem w roli głównej

Sisuleńka, gdy wczoraj zobaczyła, że przygotowuję sobie łóżko do snu, wskoczyła do swojego koszyczka i też zapadła w objęcia Morfeusza. I spała tak do czwartej. Około czwartej zauważyła ruch w naszej sypialni, jedno z nas się kładło, inne wstawała na momencik, i postanowiła też pouczestniczyć w życiu rodziny. Sił starczyło jej na tyle, aby dojść do fotela. Zabrałam ją stamtąd, żeby się poprzytulać i szybciej zasnąć. Kotek dał się głaskać po brzuchu i zaczął burczeć. Jak kombajn bizon. Poburczała troszkę przy mnie i poszła poburczeć przy Z. Potem poszła szukać jedzenia. Z łóżka wskoczyła na stół, ze stołu na fotel, wspięła się delikatnie na koci koszyk i z koszyka przeszła na parapet, gdzie stoją kocie miski (gdyby stały na podłodze zwierzątki mogłyby walczyć o prawo do miski). Kotelka ze zdumieniem odniosła się do faktu, że na parapecie jest tylko jedna miska i to w dodatku tylko ta z wodą. Zakwiczała niezadowolona, co skłoniło mnie do kolejnego podniesienia się z łóżka i zadbania o strawę swojego ukochanego strzępiona. Karmienie odbyło się w kuchni. Powoli zapadałam w sen. Wtem radosnym galopem do pokoju wpadła Sisi i zaczęła grzebać w kuwecie. Efekt grzebania był taki, że znów musiałam wstać. Koło 6 usłyszałam, że wstaje Mama – mogłam spokojnie zasnąć, gdyż ciekawski Sisulek poszedł sprawdzać jak Pani M. robi sobie kawę.

wtorek, 31 lipca 2007

Brak komentarzy: