3 maja 2008

Godzina 5...



Zwierzątki, jakby przywołane moim wczorajszym wpisem, o godzinie 5 zrobiły pobudkę. Jednocześnie Ciri chciała wyjść ze swojego pokoju i Sisi ze swojego (dzielonego z nami). Założyłam Ciri kaganiec i położyłam się mówiąc zwierzątkom - hulaj dusza... a nam dajcie spać... Niestety, zwierzątki ani nie chciały hulać, ani pozwolić nam spać. Ciri skradając się pod ścianą i nie patrząc wcale na Sisulka, znalazła drogę do naszego łóżka, wskoczyła do niego, zagrzebała łepek pod kołdrę znakiem tego, że ona teraz domaga się pieszczot. Bo co to niby jest, żeby wszyscy zachwycali się strzępionem a nią nie?! Głaskałam Ciri pod czujnym okiem Sisi przyglądającej się z oparcia kanapy. Gdy zasypiałam podczas głaskania (5 rano!) Ciri przywoływała mnie do porządku trącaniem nosa w metalowym kagańcu... W końcu zlitowały się, poszły sobie obie. Ciri zasnęła, a Sisi zaczęła szukać kawalera. Gruchała i nawoływała tęsknie spacerując po całym mieszkaniu. Na nic przynoszenie jej do łóżka i głaskanie. Ona chce chłopa i już!

Udało mi się zasnąć, a rano pobiegłam do weterynarza po tabletkę. Nazywa się toto progera i ponoć zatrzymuje ruję. Może dziś będziemy spać spokojnie?

piątek, 16 lutego 2007

Komentarze:

nougatina1
2007/02/18 11:30:52
Ruja - ciężka sprawa. I dla kocilki, i dla właścicieli. Nasza miauczała całymi nocami, wiła się pod drzwiami, ocierała o nogi. Po długiej dyskusji z wetem zdecydowaliśmy się na rozwiązanie radykalne. Sissi szybko doszła do siebie i zachowała sporo z "dziecięcego" uroku.
mbmm
2007/02/18 15:59:45
My też wybieramy się z Sisi na operację, ale do tego potrzebne jest kilka dni odpoczynku od podróży i od spotkań z innymi zwierzątkami. A my co 5 dni gdzieś wędrujemy. Mamy już wybraną datę, teraz tylko zostaje nam umówić się z weterynarzem. Co sie robi jak zostawia się kota na stole operacyjnym? Jak to przeżyć?

Brak komentarzy: