Budzi mnie zaglądająca mi w twarz Sisi. Lekko przytomna oglądam świat i widzę kształt Gusi na fotelu. Sisi odsuwa się i czeka na moją reakcję, a ponieważ nie wstaję, zaczyna czynić wygibasy przy wersalce. Kręcę się próbując złapać sen i kątem oka widzę Sisuleńkę, która już, już gotuje się do skoku na segment, z którego zeskakując obudzi mnie na 100%. Wstaję. Sisulek radośnie tupocze przede mną w prowadząc do kuchni. Puste miski świecą dziwnie oślepiającym blaskiem. Kotelka dostaje witaminkę, a gdy ją je, napełniam miski. Pogrążona w śnie Gusia nagle budzi się i zjawia w oka mgnieniu przy jednej z wypełnianych misek. Sisulek skubnęła kilka kawałków i przybiega do łazienki, by asystować przy myciu zębów, Gusia natomiast z namaszczeniem je. Spożywa. Konsumuje. Gdy już mam kawę i wchodzę z nią do pokoju za chwilę dołącza do mnie Gusia, która na parapecie (wzorując się na Mosame wyłożyłam czymś ciepłym) urządza toaletę, by później zastygnąć w obserwacji zaokiennego świata. Sisi przybiega po mnie co chwilę, namawia na poranną gimnastykę - ganianie piłeczki, szukanie kota, otwieranie okna w celu posiadania zawąchanej koteczki, a gdy zbyt wolno bieżę w jej stronę, siada pod drzwiami na korytarz i urządza wycie koncertowe. Podejście do kota i rozpoczęcie zabawy w ganianego przerywa owe koncertowanie. Gdy już zabawom stanie się dość, Sisi układa się gdzieś do drzemki, a po chwili Gusia rezygnuje z okna, wspina się na łóżko i też zasypia.
środa, 05 marca 2008
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz