10 maja 2008

Towarzyskie zwierzątki

Nad ranem, podczas snu, poczułam, że przygniata mnie egzystencja. Gdy wróciłam już nieco do przytomności okazało się, że miast egzystencji przygniata mnie Sisul. Kotelka ułożyła się wdzięcznie, na kokoszkę, na mojej lewej łopatce i spała sobie słodko. Gdy usiłowałam, nieco zdrętwiawszy, zmienić pozycję, obraziła się i poszła sobie. Zasnęłam.
Bliżej poranka poczułam, że ktoś pode mną kopie. Gdy wróciłam już nieco do przytomności okazało się, że kopie Ciri próbując wsunąć się pod kołdrę między mną a bokiem łóżka. Zakryłam ja kołdrą i próbowałam zasnąć. Ciri wystawiła łepetynę spod kołdry domagając się głaskania. Położyłam rękę na jej łepku, ale to nie wystarczyło... Sisi zaciekawiona Cirulowym buszowaniem pod kołdrą wskoczyła na krawędź łóżka i prowadziła baczną obserwację.
W pewnym momencie Ciri usiadła, poudawała przez chwilę, że nie czuje żadnego kota, aż w końcu leciutko odwróciła głowę w stronę Sisulka, powęszyła (aż się Sisuleńka cofnęła) i zrezygnowała z naszego towarzystwa. Już nie zasnęłam.
Wizytowałam łazienkę. Sisulek darł dzioba pod drzwiami wejściowymi do mieszkania, bo Z wyszedł na chwilę, a ona protestuje jeśli on wychodzi. Zawołałam Sisi, a ona po króciutkim przemyśleniu sprawy (skoro nie ma Z. to i M. wystarczy) przybiegła kwicząc radośnie. Tuż za nią przybiegła Ciri. I siedziały razem ze mną domagając się pieszczot, głaskania, całusów i innych takich. Próbował ktoś sobie kiedyś oko umalować głaszcząc równocześnie psa i kota?

piątek, 03 sierpnia 2007

Brak komentarzy: